Zostań. [Haymitch]

1.1K 52 24
                                    

Cisza, kłótnia, żal, lęk, radość, śmierć, rozpacz.

Kiedy byłem małym chłopcem wraz z mamą wymyśliliśmy pewną zabawę. Polegała ona na zaplanowaniu swojego dnia. Mama bardzo kochała mnie i mojego brata, ale mimo swoich chęci, nie mogła nam poświęcić stuprocentowej uwagi. Śmierć taty spowodowała, że spadły na nią wszystkie obowiązki. Oboje z Jacobem byliśmy jeszcze za mali na podjęcie pracy więc to mama stała się jedyną żywicielką rodziny. Bardzo często przychodziła do nas ciotka, która mieszkała kilka domów dalej. Nie mogłem narzekać, bo starała się nam pomóc, ale jej obecność nie zawsze mi pomagała.

Oboje z bratem tęskniliśmy za mamą, która widywaliśmy coraz rzadziej. Pamiętam, że raz jej o tym wspomniałem. Powiedziałem, że dłużą mi się dni kiedy nie ma jej w pobliżu. Uśmiechnęła się do mnie i zapytała co chciałbym jutro robić. Kiedy udzieliłem odpowiedzi, powiedziała mi, że co wieczór będziemy notować moje postanowienia, a kolejnego dnia będę je realizował. Moje cele były przeróżne, na przykład bardzo długo szukałem skarbów. Kiedy doszedłem do wniosku, że nigdy ich nie znajdę, obierałem sobie inne zadania. To był sposób na przetrwanie nudnych dni w Dwunastce. Jednakże już wtedy zrozumiałem, iż planowanie nigdy się nie sprawdza. Każdy mój dzień wyglądał zupełnie inaczej niż go sobie zaplanowałem. Dlatego też moje dzisiejsze plany ograniczały się tylko i wyłącznie do znalezienia i spożycia alkoholu, obojętnie jakiego. Postanowiłem, że nie będę wybredny i zadowolę się byle czym. I znowu się nie udało, chyba nie cierpię tej gry. Dzisiejsze wydarzenia to zdecydowanie za dużo jak na mnie. Ja naprawdę potrzebuję się napić.

Przebywając w jednym pomieszczeniu z Cassie i Katniss czuję się jak obserwator, a nie uczestnik. Cassie w dalszym ciągu siedzi oparta o ścianę i chyba nie ma zamiaru wstać, Katniss stoi na przeciwko niej, a ja znajduję się przy drzwiach wejściowych. Nie mogę podejść bliżej, bo coś mnie hamuje. A no tak, to kłótnia między dziewczynami. Czuję się jak między młotem, a kowadłem. Spoglądam raz na Katniss, raz na Cassie i tak wiele razy. W pewnym momencie niechcący napotykam na wzrok Katniss, która potrząsa głową z niedowierzaniem. Gdybym miał zgadywać co chce mi przekazać, postawiłbym na słowa: albo ją uspokoisz albo ją zabiję. Wzrok Cassie nie mówi nic, jest zobojętniały. Nie potrafię odczytać żadnych emocji z jej twarzy, nic o niej nie wiem. Jednak gdy myślę o tym dłużej, dochodzę do wniosku, że jest ignorantką. Och nie, tych genów nie miałem zamiaru Ci przekazywać.

- Czyli mam rozumieć, że znowu zostawiłaś Peetę? To takie typowe dla Ciebie...

- Że co przepraszam?

Robi się coraz ciekawiej, chyba jednak zostanę tam gdzie jestem i nie będę się wtrącał. Posłucham i nie stanę po żadnej ze stron. Krzyżuje ręce i swobodnie opieram się o jakiś murek. Wydaje mi się, że dziewczyny się nie polubią. Nie, nie wydaje mi się, jestem tego pewien. Cassie oskarża Katniss, że to co się stało z Peetą jest wyłącznie jej winą, natomiast Katniss zarzuca jej, że jest rozpieszczoną kapitolońską dziewuchą i gówno wie o życiu. Nic nie dodałem od siebie, użyła dokładnie takich słów. Obie są waleczne, żadna nie odpuści. Uśmiecham się mimowolnie chociaż chyba nie powinienem.

- Zostawiłaś go na arenie!

- Nie było Cię tam więc się zamknij. Nie znasz go, nie znasz mnie.

- Oj i tu jesteś w błędzie...

No cóż, muszę przyznać, że oskarżenia rzucane w stronę Katniss są zwyczajnie niesprawiedliwie. Każdy doskonale wie, że za wszelką cenę próbowała go uratować. Przyglądam się dziewczynom, słucham ich argumentów, mrużę oczy i spoglądam na nie z niepokojem. Czy one kłócą się o chłopaka? Koniec końców Peety tutaj nie ma, a sprzeczanie się o to czyja to wina, jest zupełnie zbędne. No dobrze, poobserwowałem, przeanalizowałem, a teraz czas przerwać tę bezsensowną kłótnie. Lekko wzdycham i podchodzę w ich stronę.

Please don't go . Stay. | Igrzyska smierci.Where stories live. Discover now