Rozdział 30

2.8K 220 22
                                    

PROPONUJE WŁĄCZYĆ MUZYKĘ PODANĄ W LINKU PO PRAWEJ STRONIE

"Na pierwszej stronie naszej historii
Przyszłość wydawała się tak jasna."


    Siedziałam oparta o drzwi i z nogami podkulonymi pod brodą cichutko płakałam. Wyobrażałam sobie Jego z Melanie. To jak są blisko siebie, jak wzajemnie się dotykają. Nie potrafiłam znieść tej myśli, ona wyniszczała mnie od środka. Pękało mi serce ilekroć w mojej głowie pojawił się obraz tej dwójki w jednoznacznej sytuacji.
    - Olivia co się stało?! Proszę Cię, wyjdź! - Luke stał po drugiej stronie drzwi i krzyczał do mnie od dobrych kilkunastu minut. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy bo one były jednym wielkim kłamstwem.
Zacisnęłam wargi w wąską linię, połykając przy okazji kilka słonych łez po czym podniosłam się do pionu i chwiejnym krokiem wyszłam z toalety. W tym momencie czułam do niego obrzydzenie. Świadomość, że dotykał mojej kuzynki tak jak teraz dotyka mnie sprawiała, że było mi niedobrze.
    - Chciałbyś mi coś powiedzieć Luke?
    - Co się stało? Dlaczego płaczesz? - od razu zasypał mnie pytaniami, nie odpowiadając nawet na moje. Prychnęłam cicho, ocierając kilka najświeższych łez.
    - Było Ci dobrze z Melanie? - zaszydziłam. Chłopak automatycznie zesztywniał, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. Jego dłoń ścisnęła lekko moje ramię a oczy nieco się wyostrzyły.
    - Skąd o tym wiesz? - spytał, ledwie dukając przy tym słowa. Śmieszne, że nawet nie próbował zaprzeczać, po prostu od razu przyznał się do winy.
    - To nie ma znaczenia - wzdrygnęłam się, gdy poczułam jak jego dłoń mocnej zaciska się na mojej skórze. Przymknęłam powieki, starając się stłumić wewnętrzny ból. Krzywdził mnie i to nie tylko psychicznie. Odsunęłam się na milimetr, ale jego palce nawet nie drgnęły.
    - Ma znaczenia i to bardzo kurwa duże - warknął.
    - To boli Luke - jęknęłam cicho, patrząc na niego ze łzami w oczach.
    - Powiesz mi czy mam siłą to od Ciebie wyciągnąć?
Odwróciłam głowę w bok i z nerwów zagryzłam dolną wargę. Nadal milczałam, czekając na jego dalszą reakację. W tym momencie czułam, że on ma nade mną władzę i to nie tylko fizyczną, ale także mentalną. Poniżał mnie samemu nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Teraz byłam jedną z tych osób, którymi niegdyś gardziłam. Tak bardzo  szydziłam z Melanie i jej płaszczenia się przed Jai'em a właśnie robiłam to samo. Pozwalałam Luke'owi na niszczenie mnie. Nie chciałam skończyć jak moja kuzynka, ale sama powoli do tego doprowadzałam. Byłam zbyt słaba aby się mu sprzeciwić, więc godziłam się na wszystko byleby tylko go nie stracić. Jednego dnia czułam się jak w bajce, drugiego miałam ochotę od niego uciec. Wydaje mi się, że gdyby nie dziecko to wreszcie bym to zrobiła.
    - Pieprzona hipokrytka - syknął, popychając mnie lekko. Skupiłam wzrok na jego drżących dłoniach a zaraz potem spojrzałam na źrenice. Szybko zorientowałam się, że Luke znów jest na prochach. - Robisz mi aferę o to, że przespałem się z Melanie podczas, gdy Ty zapewne obiągałaś mojemu kuzynowi! - żachnął.
    - Nie mów tak - zaszlochałam.
    - Zapomniałem jeszcze dodać, że zdążyłaś przelizać się z moim bratem. Mam dalej wymieniać Olivia? - zaszydził, kręcąc z rozbawieniem głową.
    - To było rok temu! - usprawiedliwiłam się.
    - Nieważne, ale byliśmy wtedy razem. Ja nigdy Cię nie zdradziłem a Ty się tego dopuściłaś, więc chyba nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
Luke miał rację, ale nie chciałam mówić tego na głos. Dla mnie nie to było najważniejsze. Przestałam nawet myśleć o tym co stało się pomiędzy nim a Melanie, teraz w mojej głowie świdrował fakt, że chłopak jest naćpany. Przecież obiecał!
    - Ile jeszcze razy będę oglądać Cię naćpanego? - spytałam półszeptem, bojąc się podnieść głosu tak aby nie rozdrażnić go jeszcze bardziej.
    - Ile razy jeszcze będę patrzeć jak się puszczasz?
Te słowa przejechały po moim sercu jak najostrzejszy sztylet. Nie chciałam wierzyć, że Luke naprawdę powiedział coś takiego. To było chyba ponad moje siły. Nie miałam już ochoty o nas walczyć, gdy zdałam sobie sprawę, że wszystko straciłam. Na własne życzenie pozwoliłam zrobić z siebie pieprzoną marionetkę w rękach Luke'a. On potrafił tylko obiecywać. Karmił mnie pustymi słowami a ja z nadzieją w oczach cieszyłam się jak małe dziecko z każdym kolejnym zapewnieniem wypływającym z jego ust. Musiałam być silna, jeżeli nie dla siebie to dla dziecka.
    Podniosłam głowę do góry i z pogardą w oczach wyminęłam chłopaka. Puściłam mimo uszu wiązankę przekleństw kierowanych w moją stronę. Chwyciłam w dłoń sweter i w ubrudzonych trampkach wyszłam na zewnątrz. Godzina była późna, coś koło dwudziestej trzeciej. Byłam wściekła i roztrzęsiona, więc nie przejmowałam się faktem, że wciąż za dobrze nie znam tego miasta.
Z rękami założonymi na piersiach szłam przed siebie, czując na ciele gęsią skórę spowodowaną chłodnym wiatrem. W tej chwili jak nigdy przedtem brakowało mi obecności Jai'a. Wiem, że on jako jeden z nielicznych byłby w stanie mi pomóc, pocieszyć, cokolwiek.
Szybko straciłam rezon i nawet się nie zorientowałam, kiedy znane ulice umknęły mi w szybkim tempie. Przestraszyłam się przypominając sobie słowa Luke'a mówiące, że Melbourne nocami naprawdę nie jest bezpieczne. Ale kurcze, co może mi się przytrafić? Najgorsze co miało mnie spotkać już dawno się stało.
    Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Nie interesowała mnie godzina, miałam gdzieś czy on już śpi czy też nie, ja po prostu musiałam z nim porozmawiać.
Sekundy dłużyły mi się niemiłosiernie, ale gdy wreszcie usłyszałam jego głos poczułam niesamowitą ulgę i choć łzy nie przestawały spływać po mojej twarzy, on sprawił, że nieco się uspokoiłam.
    - Co się stało księżniczko? - takimi słowami przywitał mnie Jai. Wydaje mi się, że szybko się zorientował, że coś musiało się stać bo przecież dzisiejszego dnia już ze sobą rozmawialiśmy.
    - Jai ja już nie wytrzumuje - załkałam cicho, przysiadając gdzieś na mijanym po drodze murku.
    - Przecież byłaś taka szczęśliwa dziś w południe. Cieszyłaś się z oświadczyn, co takie się stało? - spytał. Moja kłótnia z Lukiem nie była dla niego zbyt wielkim zdziwieniem bo przecież będąc jeszcze w Melbourne niejednokrotnie był ich świadkiem. Znał Luke'a lepiej niż ktokolwiek inny.
    - Znów się naćpał - jęknęłam, przykładając dłoń do czoła. - Powiedz mi ile jeszcze będę w stanie to wszystko znieść? Czuje się jak w klatce. Kocham Go, ale to wszystko zaczyna mnie przerastać - dodałam.
    - Jesteś w stanie spełnić jedną moją prośbę? - wtrącił błagalnym głosem. Nie bardzo wiedziałam o co chodzi, ale zgodziłam się. - Proszę Cię nie pozwól się krzywdzić. Miłość to jedno Liv, ale tak się nie da żyć. Jesteś tak wiele warta, powinnaś o tym wiedzieć. Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale musisz wiedzieć, że dla mnie jesteś całym światem i najchętniej skopałbym mu tyłek za to, że nie potrafi docenić tak wspaniałej osoby jak Ty.
    - Jai ...
    - Proszę daj mi skończyć - przerwał mi, samemu kontynuując. - Nie potrafię nawet powiedzieć jak wiele bym oddał abyś była szczęśliwa. Nieważne czy ze mną, czy z moim bratem. Chciałbym wszystko zmienić. Dlaczego to ja o Ciebie nie walczyłem? - westchnął.
Nie czułam się dobrze ze słowami Jai'a. Wiedziałam bowiem, że chłopak naprawdę cierpi, ale ja naprawdę nie potrafiłam temu zapobiec. Nie byłam w stanie go pokochać nawet jeżeli tego bym chciała. Wiem, że on by bardzo tego chciał, ale ja nie umiałabym być przy nim szczęśliwa. Wyglądał niemal identycznie jak mój chłopak, ale jednak nim nie był. Nie miał tego samego dotyku co on, nie uśmiechał się tak jak on i nie był tym którego tak bezgranicznie kochałam.
    - Bo zwyczajnie byłeś dupkiem Jai - mruknęłam cicho, odpowiadając na jego ostatnie pytanie.
    - Dupkiem, który teraz oddałby za Ciebie wszystko - wyznał. Te słowa chyba zbyt dosadnie do mnie dotarły. Na oślep nacisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam sprzęt z powrotem do kieszeni. Ta rozmowa zamiast mi pomóc - wprowadziła jeszcze większy chaos do mojej głowy. Nie miałam już siły tłumaczyć młodszemu bliźniakowi, że to nie jego darze uczuciem. Właściwie to on to wiedział, ale wydaje mi się, że próbował mnie przekonać, że związek z Lukiem jest zły. No cóż, na pewno jest toksyczny, ale nikt nie potrafi zrozumieć co do niego czuję. Boje się odejść bo wiem, że bez niego sobie nie poradzę. Ja już chyba nie jestem w stanie pokochać kogoś innego niż On.


"Więc może jestem masochistką
Próbuję uciekać, ale nigdy nie chcę odejść"

No więc pomalutku zbliżamy się do końca tego opowiadania. Zaraz po epilogu planuję zacząć pisać nowe opowiadanie, również o Janoskians. Ktoś będzie czytał? :D

I FOUND YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz