Rozdział 18: All the kids are depressed

Zacznij od początku
                                    

Maniakalny śmiech.
Pada strzał.
Słychać krzyk.
Drugi strzał.
Krew dwóch osób powoli zabarwia białą, szpitalną posadzkę.

17 luty.
Spotkania szkolnych gwiazdek zupełnie się zmieniły. Ubyło im dwóch członków, za to na ich miejsce do "stałego składu" weszli Schlatt i Quackity. Luke wrócił do San Francisco, gdzie zaprzyjaźnił się z Grayson'em, przezywanym przez wszystkich "Purpled" bo prawie zawsze miał na sobie szarą bluzę z fioletowym 'D'. Traktował go jak młodszego brata praktycznie.
-Cicho tu bez niego - westchnął Alex patrząc na miejsce gdzie zazwyczaj siedział Nick.
-Jest teraz w lepszym miejscu - Darryl przeczesał ręką włosy, starając się pozostać pozytywnym.
-Gadacie jakby nie żył - mruknął Dave przewracając oczami i tym samym przerywając tę szopkę.
-Mają rację, może siedzieć sobie w domu i musi jedynie dołączać na lekcje zdalne. Przecież to wspaniałe! - jęknął Will leżąc głową na blacie.
-Nie zapomnijmy że szkoła sama mu to zaproponowała po tym do czego został doprowadzony - Clay uderzał rytmicznie palcami po stole.
-Poza tym to lepsze dla jego zdrowia fizycznego - wtrącił się Quackity - ostatnio jak go widziałem wyglądał jak trup. Chodzący, wychudzony trup.
-Nick mówi że sam wyglądasz jak trup - powiedział Karl rozmawiając przez telefon z Nicholasem.
Meksykanin zaczął klnąć po hiszpańsku, na co Dave uśmiechnął się pod nosem.
-Zaraz wrócę do was - powiedział Karl wstając od stołu i idąc do Jimmy'ego.
Darryl poczekał aż Karl odejdzie na bezpieczną odległość i patrząc na Claya spytał:
-Wiadomo co z George'em?
-Nie wymawiaj tego imienia nawet przy mnie - warknął Will podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Doprowadzenie do próby samobójczej, gnębienie i usiłowanie morderstwa oraz liczne przekupstwa i posiadanie narkotyków - Alex wymienił wszystkie zarzuty jakie pamiętał postawione Brytyjczykowi - na moje oko będzie jakieś...
-Dożywocie- dokończył Dave.
-Czekaj, ale jak według moich obliczeń... - Alex spojrzał zdziwiony na okularnika.
-Jeszcze pobicie dolicz i to nie jedno krotne, celowe niszczenie wizerunku oraz doprowadzenie jednej osoby do kalectwa - wyjaśnił mu David z lekkim uśmiechem na ustach.
-Masz rację - zgodził się Meksykanin.
-Czyli co? W marcu widzimy jego szpetną mordę ostatni raz? - Will delikatnie się uśmiechnął.
-Na to wygląda - przytaknął mu Clay.
Karl wrócił do stołu. Usiadł na swoim miejscu i patrzył na resztę próbując domyślić się o czym rozmawiali. Jednak nic nie przyszło mu do głowy...

1 marca.
Nick chciał ten dzień spędzić w łóżku. Nie dość że była sobota, on czuł się okropnie to jeszcze były jego urodziny. Nie zapraszał nikogo, nie miał zamiaru robić przyjęcia. Karl przyszedł do niego już w piątek po szkole i został na noc. Brunet czuł się w jego ramionach bezpiecznie. Jacobs spał spokojnie, tuląc delikatnie chłopaka do siebie. Oboje chodzili na swoje terapie. Nick był praktycznie cały czas na antydepresantach o co jego ojciec bardzo dbał, żeby przypadkiem chłopak nie wpadł na pomysł ich nie wziąć albo wziąć za dużo. Mimo że od jego operacji minęło już trochę tygodni, to wciąż nie wrócił do sprawności sprzed tego wszystkiego. Wciąż był dość słaby i szybko się męczył wszystkim.
-O czym tak myślisz intensywnie - usłyszał spokojny, lekko zciszony głos Karla przy swoim uchu.
-O tobie - mruknął Nick w odpowiedzi i przytulił się mocniej do chłopaka.
Jacobs ucałował jego czoło, zabrał jedną rękę z pleców chłopaka i wsunął swoje palce w jego włosy. Nick nie obcinał ich już od dość długa, więc powoli miał je dłuższe niż Karl.
-Jak się czujesz dziś? - spytał spokojnie Jacobs oddając się czynności zabawy włosami chłopaka.
-Jest tak sobie...
-Oh, nie martw się. Dobrze się tobą dziś zajmę - Karl nie mógł przestać się uśmiechać.
-C-co.. Co masz na myśli? - policzki Nicka zaczęły go piec że wstydu o tym o czym przez chwilę pomyślał.
-Zobaczysz - mruknął do jego ucha.
Poleżeli sobie tak jeszcze pół godziny, a potem wstali i zeszli do kuchni. W pomieszczeniu na blacie siedział ojciec chłopaka. Dopijał spokojnie kawę. Dopiero co wrócił z nocnej zmiany. Rudy kot Luke'a siedział na kolanach mężczyzny.
-Dobry - mruknął Nick.
Mężczyzna uśmiechnął się i podał jakąś teczkę, która wcześniej leżała na blacie Nicholasowi. Nick nie wiedział o co chodzi, więc niepewnie wziął przedmiot od ojca.
-Otwórz - polecił Alexander spokojnym, lekko zmęczonym głosem.
Kiedy Nick otworzył ją i zaczął czytać co są w niej za dokument, jego oczy otworzyły się szerzej, a usta lekko rozchyliły.
-Wszystkiego najlepszego Nick - mężczyzna uśmiechał się szeroko, widząc reakcję chłopaka.
-Huh? - Karl nie do końca wiedział o co chodzi.
-To jest akt własności domu - Nick bardzo delikatnie się uśmiechnął, a do jego oczu napłynęły łzy.
-Akt własności domu? - zdziwił się chłopak.
-Moja matka dała mi i mojej byłej żonie ten dom, jedynym warunkiem było to, że kiedy Nick skończy 18 lat, dom zostanie jego własnością - wyjaśnił Alexander - to miał być właśnie jej prezent na jego 18 urodziny. Niestety nie dożyła tego dnia, ale obietnicy postanowiłem dotrzymać.
-Dziękuję - wyszeptał chłopak i przytulił swojego ojca.
-Nie mi dziękuj - mężczyzna odwzajemnił gest - zostanę tu z tobą póki nie pójdziesz do pracy, potem się wyprowadzę.
-Będziesz mógł wpadać kiedy tylko będziesz chciał - łzy szczęścia spływały po policzkach chłopaka.

Ojciec Nicka poszedł spać zostawiając chłopaków samych w salonie. Było coś po 15, kiedy Nick siedział na kanapie, Karl miał głowę na poduszce znajdującej się na kolanach Nicka, a na klatce piersiowej Jacobsa leżał rudy kocur. Oglądali razem Given'a, co poleciła Nicholasowi terapeutka. Znaczy, nie powiedziała w prost co ma zrobić, jedynie wspomniała żeby podzielił się ze swoim chłopakiem tym co wywołuje w nim silne emocje, a Given ewidentnie to robił. Nick delikatnie pogładził Karla po głowie i westchnął cicho wiedząc doskonale że następna scena będzie bardzo bolesna. Doskonale ją pamiętał. No i wszystko zruinował dzwonek do drzwi.
-Spodziewasz się kogoś? - spytał zdziwiony Karl.
-Nie, miałem siedzieć cały weekend tylko z tobą - Nicholas pokrecił głową.
Karl podniósł się do pozycji siedzącej i położył kota na swoje kolana, a Nick wstał z kanapy odkładają na nią poduszkę. Brunet podszedł do drzwi i otworzył je.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli na raz Alex, Jimmy, Clay, Will i Darryl.
Nastolatek stał jak zamurowany, po chwili delikatnie obrócił się do Karla.
-Wiedziałeś o tym? - spytał zdziwiony.
Jacobs pokiwał głową z uśmiechem.
-Huh, rozumiem - chłopak również się delikatnie uśmiechnął.
Wpuścił znajomych do środka. I usunął się z przedpokoju, żeby nie robić niepotrzebnego tłumu.
-Dwójka się jeszcze spóźni - oznajmił Alex.
-Więcej was matka nie miała? - spytał Nick.
-18 lat kończy się raz w życiu Nick - powiedział Clay zmierzając do kuchni po tym jak zdjął kurtkę i buty.
-Jest tu gdzieś łazienka? - spytał Darryl.
-Na końcu korytarza, drzwi po lewej - odpowiedział Karl.
-Dziękuje - okularnik uśmiechnął idę serdecznie i udał się we wskazanym kierunku.
-Nic nie mam nawet żeby was poczęstować - brunet położył rękę na swoim karku i westchnął - nie spodziewałem się was.
-Przewidziałem to! - oznajmił dumnie Will z korytarza.
On i Jimmy przynieśli z przedpokoju w sumie trzy reklamówki i jedno tekturowe pudełko z tortem.
-Oh god - jęknął właściciel domu.
Karl podszedł do chłopak i lekko objął go, kładąc swoją dłoń na jego talii. Nick spojrzał na niego. Jacobs po prostu się uśmiechnął.
-Chce ktoś herbaty albo kawy? - spytał Clay na stawiając czajnik pełny wody.
Will i Alex poprosili o kawę, Jimmy zadowolił się herbatą. Niecałe 5 minuty po tym jak wszyscy dostali swoje napoje, ktoś zadzwonił do drzwi. Karl poszedł otworzyć drzwi, a śpiący jak dotąd na blacie kuchennym rudy kocur, wstał i pobiegł za nim.
-No, nareszcie - zażartował chłopak otwierając drzwi dla dwójki spóźnialskich.
Do domu wszedł Luke oraz Niki do której Nick się trochę zbliżył od kiedy zaczął uczyć się zdalnie. Dziewczyna trzymała w swoich rękach coś co przypomniało koci transporter i żywo interesowało rudego kocura. Bardziej nawet niż jego właściciel.
-Skoro wszyscy już są, to chyba możemy złożyć życzenia - powiedział Clayton i wszyscy zebrali się w salonie.
-Więc jako prezent od nas wszystkich oraz twojego ojca, w dniu twoich 18 urodziny, chcemy podarować ci wyjątkową towarzyszkę - mówiąc to Luke dał gestem głowy Niki znać, by położyła transporter na stole - mamy nadzieję że się dogadacie, nie ma jeszcze imienia, więc to ty musisz jej je nadać.
Nick ostrożnie otworzył transporter i powoli włożył tam swoją rękę, by kotka mogła go powąchać. Chwilę później miał małą, szarą kotkę o dużych, ciekawskich, żółtych oczach, na swoich rękach.
-To brytyjczyk krótkowłosy - powiedział Karl dając kotce swoje palce do powąchania - jak ją nazwiesz?
-Caro - oznajmił brunet uśmiechając się przy tym szczerze.

Wszystko powoli zaczynało się układać...

Cute, don't cut! | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz