Rozdział 3: Cisza, chłód i trochę krwi

20.7K 1.4K 345
                                    

! ! !
Jeśli ktoś nie ogląda zbyt wiele osób że tak powiem spoza dream team lub nie skojarzył faktów albo po prostu nie wie jak ma na imię Punz, to tylko chcę tak w woli wyjaśnienia powiedzieć iż... Luke to właśnie nasz Punz :) Dla tych co go nie znają macie fanarcik znaleziony na Twitterze, żeby móc sobie go mniej więcej wyobrazić lolz
! ! !



Ostatnia lekcja trwała już od dobrych paru minut, a ani Karl ani Alex nie widzieli nigdzie Nicka. Zupełnie tak jakby chłopak rozpłynął się w powietrzu i nikt nic nie widział. Zauważył to również Luke, który ze względu na ilość spędzonych dziś godzin na hali, odpoczywał na ławce dla nie ćwiczących. Trener nie chciał go przemęczać i wiedział że ten blond włosy chłopak ćwiczył by nawet teraz gdyby nie jego nakaz odpoczynku i regeneracji. Po jakiś dwudziestu minutach od rozpoczęcia lekcji, na halę wszedł Nick wraz z panią psycholog. Luke zerwał się z ławki i podbiegł do przyjaciela, a chwilę po nim podszedł do nich trener.
-Wszystko w porządku? – spytał 30-letni nauczyciel znając już trochę Nicka i jego wdawanie się w konflikty.
-Tak, Nicholas pomagał mi przenieść podręczniki, usprawiedliwię mu to – psycholog uśmiechnęła się delikatnie do bruneta – pamiętaj o poniedziałku Nicholasie.
-Dobrze.. – mruknął pod nosem z zachrypniętym głosem.
-Dowidzenia – pożegnała się kobieta i wyszła z hali.
-Usiądźcie – polecił trener patrząc na bruneta i blondyna.
Chłopcy posłusznie wykonali polecenie i usiedli na ławce. Nick wziął głęboki wdech i wydech starając się opanować na nowo wszystkie emocje i założyć maskę szczęśliwego człowieka, któremu udało wyrwać się z dwóch lekcji by pomóc pani psycholog nosić książki.
-Hey.. Cowboyu.. Trenerowi zamydlisz oczy, ale nie mi – odezwał się Luke – czemu byłeś u psychologa?
Nick spojrzał na blondyna z lekko otwartymi ustami, tak jakby chciał coś powiedzieć, jednak słowa więzły mu w gardle.
-Nick! – zawołał radośnie Karl ciesząc się na widok bruneta.
Teksańczyk spojrzał na chłopaka, który podbiegł do niego ciągnąc za sobą Alexa – gdzie byłeś?
-Pomagałem szkolnej psycholog w noszeniu książek.. – jego głos miał dość charakterystyczny dźwięk jakby płakał przez jakiś, jednak brunet starał się uśmiechać.
-Oh, rozumiem. Wracamy razem, prawda? – spytał Karl starając się brzmieć jakby niczego nie zauważył, zwłaszcza zaczerwienienia pod oczami bruneta.
-Jasne – Nick pokiwał głową z uśmiechem – tak w ogóle.. Luke, to jest Karl, Karl to jest Luke – poznał ich ze sobą.
-Nie widziałem cię tu wcześniej Karl – powiedział Luke podając chłopakowi rękę na przywitanie – jesteś nowy?
-Tak, przeprowadziłem się tu niedawno i to jest mój pierwszy dzień w tej szkole – Karl delikatnie uśmiechnął się podając rękę blondynowi – musisz być przyjacielem Nicka.
-Zgadza się, prawda Cowboy'u? – spytał Luke przywracając tym Nicka na ziemię, bo jego myśli znów gdzieś powędrowały.
-Tak, tak – powiedział pospiesznie wracając do rzeczywistości.
Karl i Alex zamienili się z jakąś inną parą i zaczęli grać w pin ponga. Nick przeczesał ręką włosy i poprawił kaptur bluzy wzdychając przy tym.
-No, to co cię trapi? – spytał Luke nie chcąc dać za wygraną.
-To.. to nic. Gorszy dzień – próbował się wymigać Nick nie patrząc na blondyna.
-Gorszy dzień, yhym – powtórzył pod nosem Luke patrząc uważnie na przyjaciela i ani trochę mu nie wierząc, jednak nie kontynuował tematu – w każdym razie, w sobotę organizuję małą imprezę, czuj się zaproszony.
-W sobotę? Hmmm... miałem iść do Clay'a na weekend – przypomniał sobie Nick.
-Twoi rodzice się zgodzili? – spytał zdziwiony Luke.
-Oficjalnie idę uczyć się do ciebie na test z geografii – wzruszył ramionami Nick.
-Przecież my nawet nie mamy razem geografii – zaśmiał się blondyn – weź w takim razie też Clay'a ze sobą. Przyjaciel mojego przyjaciela, jest dla mnie przyjacielem.
-Okej, pogadam z nim ale niczego nie obiecuję. Chociaż z drugiej strony Clay ma zawsze imprezowy nastrój, więc pewnie się zgodzi.
-No właśnie, bo George'a też zaprosiłem.. mam nadzieję że się nie gniewasz – blondyn podrapał się po karku z lekkim przepraszającym uśmiechem.
-Przeżyję, ale tylko i wyłącznie dla ciebie. Jednak nie ręczę za siebie jeśli znów będzie skakać do mnie to mu przywalę w ten prosty nosek i białe ząbki – ostrzegł Nick chowając ręce do kieszeni bluzy.
-Chętnie zobaczę trochę krwi na imprezie, co to za zabawa bez tego – puścił mu oczko z uśmiechem, tym razem już bardziej szczerym i radosnym.
-Byle by się biedaczek nie popłakał – przewrócił oczami brunet i uśmiechnął się na myśl o krwi spływającej z nosa tego debila lub chociażby siniaku pod okiem.

Lekcja wychowania fizycznego dobiegła końca, Nick pożegnał się z przyjacielem i czekał na Karla przed szatnią. Grupa dziewcząt idących w stronę hali zauważyła go i z przepięknymi uśmiechami powiedziały „cześć Nick". Brunet mruknął jedynie pod nosem ciche „hej" nie zwracając na nie większej uwagi. Dziewczyny odeszły chichocząc.
-Oho, czyżbyś był popularny wśród dziewczyn Nick? – spytał Karl widząc scenę sprzed chwili na własne oczy.
-Nie wiem, nie interesują mnie one. Lecą jedynie na moich znajomych – wzruszył ramionami Nick przyzwyczajony do takich scen.
Zaczęli razem iść w stronę wyjścia ze szkoły.
-Nie interesują cię dziewczyny, a chłopcy? – spytał Karl uważnie obserwując reakcje bruneta.
Nick otworzył szerzej oczy i poczuł jak trochę pieką go policzki, bowiem wkradł się na nie drobny róż. Chłopak był ewidentnie zawstydzony tym pytaniem, na które w dodatku nie wiedział jak odpowiedzieć.
-Nie wiem.. – mruknął pod nosem po chwili zgodnie z prawdą.
-Rozumiem – Karl tak jakby zapisał sobie w głowie te informacje.
-Tak w ogóle... - Nick próbował zmienić temat – to skąd wiesz że wracamy w tym samym kierunku?
-Wczoraj widziałem cię jak stanąłeś pod płotem sierocińca. Miałeś takie melancholijne, smutne spojrzenie, które wyryło mi się w głowie. Przez chwilę miałem wrażenie że to ja jestem po tamtej stronie płotu sierocińca, a ty po mojej. Masz taki sam smutek w oczach jak dzieciaki tam – Karl naciągnął rękawy bluzy bardziej na dłonie.
-Oh... naprawdę? – Nick nigdy nie patrzył za bardzo w lustro więc nawet nie był do końca pewny jak wygląda.
Karl pokiwał głową w milczeniu przenosząc wzrok na drogę, którą szli razem. Mimo że rozum Nicka kazał mu się trzymać dystans od Karla, w końcu dopiero co go poznał, to jego serce chciało wykrzyczeć temu ciut wyższemu brunetowi wszystkie swoje krzywdy, podzielić się z nim każdą informacją na swój temat i zaufać mu. Nick uznał jednak że powie coś Karlowi jedynie jeśli tamten zapyta, tak w ramach kompromisu między odwieczną walką rozumu z sercem. Niech wilk będzie syty i owca cała, a wszyscy będą szczęśliwi.
-Ehh, to tutaj – powiedział Karl widząc już bramę sierocińca oraz Jimmy'ego stojącego obok niej ze skrzyżowanymi rękami na klacie.
Nick spojrzał na mury upiornego – jego zdaniem – budynku. Westchnął cicho wiedząc że to moment w którym muszą się rozstać na resztę tygodnia, bo w końcu dziś jest piątek.
-Karl, gdzieś ty był? Czekałem na ciebie pod szkołą ale nie przyszedłeś – Jimmy spojrzał zmartwiony na przyjaciela – mogłeś się zgubić..
-Wracałem z Nickiem, wszystko okej Jimmy, nie musisz się o mnie aż tak martwić – brunet delikatnie się uśmiechnął.
-Wolałbym żebyś się z nim nie zadawał Karl, on trzyma z naszymi szkolnymi gwiazdkami, a to nie jest dobre towarzystwo – szkolny przewodniczący położył rękę na ramieniu niższego kolegi.
-Jak możesz tak mówić, kiedy Nick stoi tuż obo...- Karl wtedy zorientował się że Nicka poszedł dalej gdy ten zatrzymał się przy bramie.
-Widzisz? Nawet się z tobą nie pożegnał! Jestem pewny że robi to dla poprawienia oceny z zachowania, ten człowiek to same kłopoty. Jak go wkurzysz to ci zwyczajnie przywali, nie zauważyłeś jak Clay powstrzymywał George'a przed mówieniem niektórych rzeczy? Ten blond włosy playboy to najlepszy przyjaciel Nicholasa, jako jeden z dwóch zna zasady o tym czego nie mówić przy nim, a George raz już je złamał, więc Nick złamał mu nos. Naprawdę chcesz się zadawać z nim? A szkolne gwiazdki wcale nie są lepsze. George nigdy nie był z żadną dziewczyną dłużej niż miesiąc, a Clay umawiając się z jedną myśli już o drugiej. Darryl jest jak najgorszy typ gościa dla dziewczyn bo wszystkie friendzone'uje. Jest jeszcze Dave i Will. Dave jest tym jednym gościem, który zabierze dziewczynę do salonu z grami na randkę albo zacznie jej mówić z pamięci jakiś randomowy mit z dowolnej mitologii dyskutując na przykład o tym czy Tezeusz miał rację zabijając Minotaura. Will za to, to sen każdej laski która marzy o chłopaku z gitarą. Jest wysoki, przystojny, gra na gitarze i śpiewa w szkolnym zespole, ale ma dużo swoich problemów z psychiką przez co dziewczyny nie wytrzymują z nim dłużej niż dwa-trzy miesiące – Jimmy za wszelką cenę chciał ochronić Karla przed zadawaniem się z Nickiem i jego znajomymi.
Karl wysłuchał przyjaciela, ale nie umiał znaleźć w Nicholasie tego o czym mówił mu Jimmy. Widział za to tego gościa z melancholijnymi oczami, patrzącego na sierociniec z bólem, smutkiem i współczuciem, a nie jak większość – z ignorancją i obojętnością. Może jakaś część Teksańczyka była splamiona przez krzywdy które wyrządził innym, ale według zasad harmonii, nawet w dobru kryje się pierwiastek zła, a w źle – dobra.
-W każdym razie.. – westchnął Jimmy – bierz swoje rzeczy i idziesz do mnie na weekend. Rodzice załatwili pozwolenie na to żebyś przyszedł do nas. To może nawet trochę przyspieszy twoją adopcję, kiedy te śmiecie z góry zauważą że nam na tobie zależy. Więc czuj się jakbyś szedł do swojego własnego domu.
-Dziękuję – powiedział radośnie Karl i przytulił się do przyjaciela, w ramach podziękowań po czym pobiegł po swoje rzeczy żeby jak najszybciej zacząć ten weekend.

Cisza. Gdzie się podział krzyk? Nick wszedł po cichu do domu jak robił to zawsze, jednak odpowiedziała mu głucha cisza. Był w domu sam. Odetchnął z ulgą i zamiast biec w pośpiechu do swojego pokoju, poszedł do kuchni zwabiony głodem. Pierwszy raz od dawna poczuł że naprawdę jest głodny, a na stołówce wszak nic nie tknął. Na metalowych drzwiach lodówki wisiała kartka przyczepiona na magnes.
-Kasę masz na stole, zamów coś sobie – Nick odczytał napis z niej mrucząc pod nosem każde słowo po czym westchnął przenosząc wzrok na stół.
Leżało na nim 100 dolarów, co wydawało się chłopakowi trochę dziwne, bo to trochę dużo jak na pieniądze na obiad dla jednej osoby. Nie myśląc nad tym dłużej wyjął telefon i zamówił za pomocą aplikacji jedzenie. Wydał nieco ponad 10 dolarów na to co zamówił, więc resztę postanowił zachować dla siebie. Spojrzał na zegar jedząc obiad i czekając na znak od Clay'a że przyjechał po niego. Po jakiś 10 minutach postanowił włączyć telewizję żeby umilić sobie czas oczekiwania. Najpierw włączył się kanał z wiadomościami i prezenterka oznajmiła, że na drodze między Orlando a jakimś innym miastem Florydy miał miejsce wypadek samochodowy oraz że zginęły w nim trzy osoby, a kolejne 5 zostało rannych i przewiezionych do szpitali.
-Nudy – mruknął brunet i zaczął przełączać kanały.
Mimo dźwięków z telewizji, dla Nicka ten dom był za cichy. Cisza wchodziła do niego oknami i szparami pod drzwiami. Nawet najgłośniejszy krzyk nie był tak głośny jak ta cisza. Paradoksalne prawda? Nick nawet nie usłyszał jak jego przyjaciel trochę ponad godzinę potem otworzył drzwi jego domu i wszedł do środka. Clay zastał bruneta gapiącego się w bliżej nieokreślony punkt na podłodze z drżącymi dłońmi i łzami spływającymi po jego policzkach.
-Nick? – blondyn poczuł niepokój widząc przyjaciela w takim stanie, a naprawdę się przeraził kiedy zobaczył krew spływającą po jego nadgarstkach.
Podszedł do niego i potrząsnął nim lekko cały czas mówiąc jego imię, starając się przywrócić chłopaka do świadomości. Udało mu się to dopiero po chwili. Nicholas spojrzał na swojego przyjaciela, a później na swoje zakrwawione ręce i drgnął niespokojnie.
-Nie.. nie znów – wyszeptał widząc krew.
-Nick coś ty zrobił..? – Clay bał się odpowiedzi na to pytanie, ale wiedział że jeśli nie spyta to nie da mu to spokoju.
-T-to... mam taki odruch że jak się denerwuję to drapię się po dłoniach... - wyjaśnił wciąż wpatrzony w szkarłatną ciecz.
-Aż do krwi? – spytał z niedowierzaniem Clay.
-Czasem się zdarza – skrzywił się i spojrzał gdzieś w bok zawstydzony.
-O-opatrzę ci to – westchnął blondyn i poszedł do łazienki po apteczkę.
Nick zaczął się zastanawiać na ile musiał odpłynąć w głąb swojego umysłu skoro doprowadził się do takiego stanu. To nie mogło być pięć minut. Zerknął na telefon i zauważył powiadomienia o nieodebranych połączeniach od Clay'a z ostatniej godziny. Naprawdę odpłynął na tak długo? Przecież ledwo co patrzył na telefon i nie było tam żadnych powiadomień. Blondyn wrócił do salonu z potrzebnymi rzeczami, oczyścił rany, a potem je zabandażował. Mimo że ten weekend zaczął się tak jak się zaczął, to Nick nie miał zamiaru spędzać go na smutkach i żalach. Przy przyjacielu chciał zachować pokerową twarz. Jadąc do domu przyjaciela, powiedział mu o imprezie u Luke'a, a Clay chętnie zgodził się iść tam razem z nim. Jak na razie Clay postanowił nie przeprowadzić poważnej rozmowy z Nickiem, wiedząc że to gówno da. Postanowił za to uważniej go obserwować, bo sytuacja sprzed paru chwil uświadomiła mu jak mało wie o kimś kogo nazywa najlepszym przyjacielem. 

Cute, don't cut! | KarlnapWhere stories live. Discover now