5- Jula

9 2 0
                                    

Nie minęła nawet godzina, a ja już miałam całkowicie dość tej imprezy. Przystawiał się do mnie jakiś koleś, który na prawde nie rozumiał słowa ,, nie,, . Ana zniknęła mi z pola widzenia i to w towarzystwie uroczej pary gejów, a mój kochany braciszek znowu wysyłał mi smsy z groźbami i listą spraw do załatwienia za niego w tym tygodniu.  Westchnęłam i wyszłam na ganek tego wielkiego domu, ale nawet na nim pełno było pijanych ludzi i dymu, nie koniecznie od papierosów. Usiadłam na schodku przed willą i próbowałam jakoś sensownie odpisać Aaronowi, tak by zrozumiał, że ma sie odjebać, ale się przy tym nie obraził i nie wygadał nic mojemu ojcu. Wtedy miałabym kare do końca swojego życia i na prawdę  nie przesadzam ani trochę. 
- myślałem, że nic mnie dziś nie zaskoczy- zaśmiał się jakiś bardzo wstawiony chłopak i usiadł obok mnie na drewnianym stopniu.
- a co niby aż tak Cię zaskoczyło?- odpowiedziałam niezbyt grzecznie i spojrzałam na jego twarz, ukrytą pod białą maską, widać było tylko jego oczy i uśmiech,a i bez widzenia reszty twarzy wiedziałam, że jest przystojny i normalnie bez alkoholu nie gadał by z taką nudną osobą jak ja.
- siedzisz tu a nie w środku, a impreza jest na prawdę kozacka. Myślałem, że może palisz papierosa, ale nie widze go w twoim ręku, zamiast tego trzymasz w nim telefon. Jest ci aż tak nudno? - zaśmiał się, a mimo wszystko to był chyba najbardziej smutny śmiech jaki w życiu słyszałam. 
- nie lubię imprez- powiedziałam wprost,a on uniósł do góry jeden kącik ust
- ja też nie- przyznał.  Był bardzo dziwny, nie odezwał się już ani jednym słowem, a siedział koło mnie następne dziesięć minut i tak po prostu patrzył w niebo
- to chłopak? W telefonie. Cały czas zaglądasz w telefon- wyjaśnił swoje pytanie, ale nie musiał bo wiedziałam o co pyta i wiedziałam, że muszę sklamać aby się odwalił
- tak,  jest dość zazdrosny gdy wychodzę na imprezy bez niego. Cały czas wypisuje- tym razem to ja zaśmiałam się sztucznie a on zapatrzył się w moje oczy tym swoim  mrocznym ciemnym spojrzeniem
- Kłamiesz. Nie umiesz kłamać stokrotko- znowu się zaśmiał, ale na szczęście wreszcie wstał i sobie poszedł, a ja odetchnęłam z ulgą.
Miałam całkowicie dość tej imprezy, Chciałam jak najszybciej znaleźć się we własnym pokoju, we własnym łóżku, ale wiedziałam, że nie mogę zostawić tu Any. Byłam na nią strasznie zła, jak mogła po raz kolejny zostawić mnie na imprezie? A co lepsze, jak ja się mogłam dać wrobić, że tym razem będzie inaczej skoro robi tak niemalże zawsze.
- masz - koło mnie na schodku znowu usiadł ten mroczny koleś podając mi mały soczek z rurką- pomyślałem, że nie weźmiesz ode mnie nic w szklance, bo będziesz się bała, że coś dosypałem, więc znalazłem tylko to- patrzyłam to na niego, to na soczek i bez zbędnych słów po prostu go sobie otworzyłam. Czemu mi go przyniósł?
- czemu nie pojedziesz do chaty skoro wcale nie chcesz tu być?- spytał pijąc coś ze szklanki, chociaż na moje oko miał już dość alkoholu
- nie przyjechałam sama, moja kumpela gdzieś zniknęła. Czekam na nią- powiedziałam zgodnie z prawdą . - niezła mi kumpela,  ale ja mam kumpli tylko dlatego, że mam kase - westchnął ciężko i znowu upił sporego łyka
- odwieźć cię do domu? - spytałam a on spojrzał na mnie zaskoczony
- jesteś taka miła- westchnął
- bo lecę na kase - zaśmiałam się razem z nim- chodź wstawaj, podaj mi adres i Cię podrzuce, tam mam auto- pokazałam palcem
- a kumpela?
- przecież za moment wrócę,  będzie dzwonić jak skończy się bawić i sobie o mnie przypomni-
Byłam może głupia, że zaproponowałam nieznajomemu podwózkę, ale było mi go żal,  ledwo stał na nogach, całe szczęście, że zdążył podać mi swój adres, bo już po chwili zdążył usnąć na siedzeniu pasażera. Wklepałam w GPS adres który mi podał i na szczęście po pięciu minutach drogi byłam już pod ogromnym domem przy którym stało dwóch ochroniarzy
- znowu się tak załatwił, jego matka będzie wściekła- powiedział jeden z nich i otworzywszy drzwi od mojego wozu zaczął szarpać chłopaka by ten się ocknął i poszedł za nimi. Nie usłyszałam nawet cichego dziękuje, więc już po chwili odjechałam z pod willi. Miałam już dość przeżyć jak na jedną noc, a pomyśleć, że mogłam tak po prostu leżeć  w domu i czytać książkę.  Całe szczęście, że Ana napisała smsa, że chce wracać do domu, to może jeszcze zdążę przeczytać chociaż jeden rozdział.

ReasonWhere stories live. Discover now