★ Rozdział 4 ★

72 3 0
                                    

Pov.Eleanor

Słuchałam ich, przez co najmniej godzinę, jednak dzięki temu wiedziałam mniej więcej, jak im pomóc.
- Z tego co zrozumiałam, wasz pedagog, to szurnięta uczennica Gerarda, która razem z nim, ujawnili świat nadprzyrodzony, żeby nastawić przeciwko wam ludzi, i pozbyć się wszystkich nadprzyrodzonych istot? - zapytałam.
- Zgadza się, ale ominełaś istotny szczegół, mają wielką armię uzbrojonych i wyszkolonych cywili - powiedział Stiles.
- To jak Kol? - zapytałam - Zabawimy się? - dodałam.
- Jak śmiesz się pytać, przecież ja nigdy nie odmawiam, takich zabaw - zaśmiał się.
- Elea, bez morderstw - upomniał mnie Scott nudziarz MaCall.
- Czyli oni mogą mordować nas, ale my ich nie? - zapytał Kol.
- Nie to miałem na myśli, chodziło mi o…- zaczął Scott.
- On się tylko z tobą droczy, nie tłumacz się - powiedziałam.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, i zaczęliśmy się rozchodzić. Wyszliśmy jako ostatni, ponieważ Kol wpadł w sidła Lydi. Przez drogę śmialiśmy się w najlepsze, i wspominaliśmy dzieciństwo, znów. Aż przypomniało mi się, jak Klaus pojedynkował się z Elijah'ą, wtedy był jeszcze Henryk.
Żyliśmy tak beztrosko, nie martwiliśmy się, co stanie się jutro, byliśmy po prostu ludźmi. Teraz rodzina jest podzielona, Finn nie żyje, Kol i ja nie należymy już do rodziny, a Rebekah, Freya, Klaus i Elijah są w nowym orleanie. Uznaliśmy z Kol'em, że potrzebujemy chwili ciszy, więc nie odzywaliśmy się przez resztę drogi. Zaczęłam rozmyślać nad Katheriną, chyba powinnam się z nią skontaktować, jednak powinna się chwilę pomęczyć, w końcu dług, to dług. Pamiętam dzień w którym uratowałam Kath, jakby to było wczoraj.

Wspomnienie
Dowiedziałam się od Finn'a, że Klaus uwięził Katherine, gdyż chce wykonać dziś rytuał, by zdjąć klątwę matki.
Biegła do lochów błagając w duchu, aby nie było za późno, i żyła.
Dobiegając do krat, zauważyłam leżąca postać na ziemi, była to średniej wysokości dziewczyna, o dość drobnej posturze. Miała na sobie suknię wieczorową, o kolorze jasnego beżu, brzozowe włosy po mimo, że potargane, dalej wyglądały dobrze.
To była Katherina sobowtór Tati, były identyczne, jedyne co je różniło to charakter, Tatiana była raczej porywcza, żadna przygód i dreszczyku emocji, a Katherina była bardzo uczuciowa, pragnęła miłości, jednak była wybitną manipulantką, jej spryt był niewyobrażalny. Otworzyłam drzwi i uciekłam, jednak kątem oka widziałam, jak Kath ucieka z więzienia. Ma u mnie długo, o ile przeżyje, gdyż jak Klaus dowie się, że miałam coś z tym wspólnego, to moja egzystencja, zakończy się na miejscu.

Koniec wspomnienia

To były czasy, ten dreszcz emocji, kiedy Nik miał się o czymś, nie dowiedzieć. Ciągłe ucieczki przed Mikael'em, i zwracanie uwagi na własne zachowanie, aby nie podpaść Klausowi. Teraz to nie ma się co bać, rodzina nagle zaczęła go obchodzić, więc nas już nie sztyletuje, ponieważ wie co się stanie gdy to robi, zostanie sam bez nikogo, każdy będzie miał go gdzieś. Trochę to przykre, ale sam sobie na to zapracował, i musi z tym żyć. Moje rozmyślenia przerwały szelesty w krzakach, obok których przechodziliśmy. Widocznie Kol także usłyszał, gdyż kazał być cicho, poszliśmy dalej uważnie wsłuchując się w otoczenie, nagle usłyszałam strzał i poczułam ból w nodze, świetnie zostałam postrzelona, wyciągnęłam kule która była nasączona tojadem. Aż się zaśmiałam, gdyż było śmieszne to, że uznali mnie za wilkołaka. Szybkim krokiem ruszyłam w tamtą stronę, nagle z krzaków wyszła Monroe, jej mina była bezcenna, kiedy zobaczyła, że nic mi nie jest. Podeszłam pewnym krokiem razem z Kol'em, i złapałam ją za szyję.
- Naprawdę, wyglądam ci na wilkołaka? - zapytałam z kpiną.
- Nieważne czym jesteś, ale na pewno bestią - powiedziała z trudem, i zaczęła się szarpać.
- Jak mniemam Monroe? - zapytałam - Oh po co pytam, widać to od razu, w końcu wyszkolony łowca, od razu wie z kim ma doczynienia - dodałam, zanim zdążył zapytać się, skąd znam jej imię.
Z wielkim uśmiech, pozbawiam ją przytomności, a następnie zabrałam do domu. Wspólnie( Ja i Kol ) uznaliśmy, że wyciągniemy z niej informację, a następnie zabijemy albo oddamy Gerardowi. Zastanawiam się kto go wskrzesił, bo z tego co mi powiedziano, Klaus w akcie zemsty za moją śmierć, zabił go. Może nasza matka, znów bawi się w " Jak uprzykrzyć życie moim dzieciom, które zmieniłam w wampiry ".

Pov.Finn

Minęły już 4 lata, od  kiedy wykorzystałem rodzeństwo i wróciłem do świata żywych. Obserwuje ich przez cały czas, dziwne jest to, że nie zauważyli tego, nawet nie zwrócili by uwagi, jak bym obok nich przeszedł. Za niedługo się ujawnię, oczywiście ni powiem im prawdy, tylko skłamię. Nasza matka ma plany, co do naszej rodziny, nikt jej, znaczy nam nie przeszkodzi. Nagle usłyszałem huk, ktoś strzelił do Eleanor, to była ta cała Monroe, błagała nas abyśmy wskrzesili Gerarda, byłem temu przeciwny, jednak matka miała z tego ubaw. Jak mogła wskrzesić kogoś, kto chciał zabić, a właściwie to zabił jej dziecko.
Eleanor w pewnym momencie, ogłuszyła łowczynię, a następnie zaciągnęła ją do domu, za nią ruszył Kol, który rozejrzał się wokół siebie, aby zobaczyć czy ktoś jeszcze jest, a ja ukryłem się za drzewem. Mam nadzieję, że mnie nie zauważył, jeszcze nie czas. Po patrzyłem jeszcze chwilę, czy na pewno nikt mnie nie widzi, i udałem się do matki.

30 minut później

Wszedłem do małego drewnianego domku, i przywitałem się z kobietą która mnie urodziła. Akurat kończyła robić kolację, a następnie kazała rozłożyć mi talerze. Oznajmiła mi, że mam położyć jeszcze jeden talerzy, gdyż będziemy mieli gościa. Jak kazała tak zrobiłem, po chwili ktoś zapukał, poszła otworzyć, a ja usiadłem do stołu. Do jadalni wszedł mężczyzna, na oko w wieku 40lat, ubrany był w białą koszulę i beżowe jeansy, był wysokim blondynem, o dość masywnej posturze, mocnych liniach szczęki, i niebiesko-szarych oczach. Wstałem aby się przywitać, z gościem.
- Finn - powiedziałem, a następnie podałem dłoń.
- Peter - również się przedstawił, i uścisnął dłoń.
- Finn, nasz gość ma pewien problem, jego miłość wróciła z zaświatów, jednak jest jakaś inna, tak trochę wyprana z uczuć, musimy dowiedzieć się, co z nią nie tak, a w zamian udzieli nam informacji - wytłumaczyła mi matka.
Czyli wystarczy, że dowiemy się, co spowodowało jej zmianę charakteru i zachowania, a w zamian dostaniemy informację które są dla nas bezcenne. Wchodzę w to, bez dwóch zdań, nawet możemy skłamać, a on się nie skapnie, jest zbyt zdesperowany. Po chwili ciszczy, postanowiłem zapytać.
- W takim razie, jak nazywa się twa miłość? - zapytałem, jednak takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
- Eleanor - odpowiedział.
Moja młodsza siostra?!?!
_______________________________________
Przepraszaaaaaam, wiem, że rozdział miał być już dawno, ale internet mi się skończył, a jak już byłam gdzieś, gdzie był, to każdy mi przeszkadzał, i nie mogła skupić się na pisaniu, zaraz po tym wleci jeszcze jeden, tak na przeprosiny. Sorki za błędy i pa.

Remember the dead eyes | Teen WolfWhere stories live. Discover now