★ Rozdział 2 ★

85 3 0
                                    


PÓŁ ROKU TEMU, NOWY JORK, CENTRAL PARK

Prov.Katherina
Siedziałam sobie w central parku, i cieszyłam się z wolności. Klaus mnie już nie ściga, Stefan nie jest już z Eleną, a ja zwiedzam świat. Jestem już od paru dni w nowym jorku, wcześniej byłam w meksyku, a za parę dni mam lot do paryża, żyć nie umierać. Pod czas moich rozmyśleń, poczułam czyjeś spojrzenie, z uśmiechem wstałam i poszłam na przywitanie z dawną znajomą.
Stała przede mną kobieta o dość młodym wyglądzie, lekkie rysy twarzy, duże brązowe oczy, pełne czerwone usta, na których był uśmieszek. Miała prawie białe włosy, które sięgały do ramion, czerwona koszulę włożoną w czarne jeansy, skórzaną czarną kurtkę, i czarne szpilki. Stała przede mną najstarsza suka świata, Eleanor Mikaelson.
- Witaj Katherino - przywitała się.
- Wolę Kath, ale ciebie również miło widzieć Eleanor - powiedziałam.
- Możemy porozmawiać? - zapytała.
- A mam jakieś wyjście? Raczej nie, więc po co pytasz? - zapytałam.
- Z grzeczności, ale widzę, że nic się nie zmieniłaś, chodź usiądźmy - powiedziała.
Podeszła a następnie usiadła na ławce, na której przed chwilą siedziałam. Podążyłam za nią, i bez żadnego owijania w bawełnę, zapytałam.
- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałam.
- Chce abyś, obserwowała moją rodzinę, a dokładnie Klausa, masz mnie informować o wszystkim, a jak by się coś działo, masz interweniować, ta rodzina ma przetrwać, do mojego powrotu - powiedziała i wampirzym tempem, pobiegła w stronę wyjścia z parku.
Ehh, czyli muszę zmienić lot, zamiast do paryża, lecę do nowego orleanu.
Ahh, a zapowiadał się taki piękny dzień, ale nie bo wielka Eleanor Mikaelson, musiała przyjść i mi wszystko zepsuć.

TERAZ, NOWY ORLEAN, REZYDENCJA MIKAELSON

Minęło już pół roku, a jej dalej nie ma, chociaż ma rozrywkę w postaci Klausa, który zabiję bez opamiętania.
Dziś ma ktoś przyjechać, tylko nie wiem kto, niestety Klaus nie podał imienia, pod czas rozmowy przez telefon. Nagle ktoś wpadł do pokoju Klausa, którego na marginesie właśnie obserwowałam, ale wracając był to Kol, ale chwilunia, czy on przypadkiem nie żył? Dobra nie ważne, nie był sam, niósł na rękach rudowłosą kopie Eleanor, to na pewno nie ona, a skąd wiem? Ponieważ Eleanor nigdy by nie założyła zielonej koszuli, do białych jeansów. Widocznie to musiał być jakiś sobowtór, albo bliźniaczka.
Kol krzyknął do Klausa aby mu pomógł, wiem tylko, że zawołał Freye, i zostali wyrzuceni z pokoju. Super teraz zostaje mi się ujawnić, Eleanor odezwała się miesięc po spotkaniu, aby powiedzieć mi, że kiedy pojawi się Kol, mam się ujawnić.
Kiedy miałam wchodzić do rezydencji, minęłam się z Kol'em, chyba mnie nie zauważył. Ojj dramaty rodzinę, chyba pójdę podsłuchać, podeszłam do drzwi, które były nie domknięte, a to co usłyszałam kompletnie mnie zaskoczyło. Klaus powiedział, że to jego wina, powiedział to, nie zrzucił na kogoś, tylko się przyznał. Okej koniec tego dobrego, czas się ujawnić, otworzyłam drzwi, a trzy pary oczy spoczęły na mnie, już za późno na wycofanie.
- No, no, no, rodzinne dramaty, z chęcią bym ich posłuchała, ale niestety, dostałam rozkazy pilnowania, aby wasza rodzina się nie rozpadała, tak więc co się stało? - zapytałam prosto z mostu.
- Katherina? - zapytał Elijah.
- Nie królowa Anglii - powiedziałam z sarkazmem.
- A czym żeśmy zasłużyli, na odwiedziny wielkiej suki - zapytał Klaus.
- Słuchaj, gdyby nie to, że muszę pilnować was, aby wasza rodzinka, żyła długo i szczęśliwie, była bym teraz w paryżu, ale nie, bo mam jebany dług, który niestety muszę spłacić - powiedziałam wkurwiona.
- Jaki dług? - zapytała ta całą Hayley.
- U tej dzięki której, Klaus mnie nie złapał, kiedy uciekałam - powiedziałam.
- Czyli kogo? Widzisz do tej pory, nie wiemy kto ściągnął z ciebie naszą perswazję - powiedział Elijah.
- Ehh, najstarszej suki świata - powiedziałam.
- Myślałem, że to ty nią jesteś - zaśmiał się Klaus.
- Ha ha ha, zabawne, chodzi mi o waszą siostrzyczkę, Eleanor - powiedziałam, a Klaus przestał się śmiać.
- Kiedy dostałaś rozkaz ? - zapytał Elijah.
- Z pół roku temu - powiedziałam.
- Jasne, przecież ty kontaktujesz się ze zmarłymi - prychnął Klaus.
- Nie, sama mi je dała, jak mi nie wierzysz to twój problem - powiedziałam i wybiegłam z ich domu.

W TYM SAMYM CZASIE, GDZIEŚ W MEKSYKU

Prov.Eleanor

Minął już rok, pozbyłam się wrogów, ale nie mogę znaleźć Petera. Przez ten czas zrozumiałam, że mam u niego dług, po mimo wszystko trochę mi pomógł. Szukam go, ponieważ słyszałam, że ma kłopoty z łowcami, więc ja uratuje mu dupę, a długu nie będzie, proste? Proste. Jechałam przez pustynię, kiedy usłyszałam strzał, poczułam zapach krwi, jego krwi.
Zasiadłam z samochodu, i pobiegłam w wampirzym tempie, tak było szybciej i ciszej. Zauważyłam Petera który leżał na ziemi, a obok niego było, FBI? Stał tam, uwaga nie uwierzycie, Stiles Stylinski.
- Mówiliśmy nie ruszaj się, za zabójstwo całej rodziny Green, jest pan aresztowany - powiedział mężczyzna z blizną na oku, miał z 30lat? Ach nawet nie będę go opisywać, wkroczyłam do akcji.
- Chyba panowie stracili wzrok - powiedziałam, rzucając zaklęcie.
- Co jest, dlaczego nic nie widzę - krzyczeli trzej pozostali, prócz Stiles'a.
- Kim jesteś? - zapytał, a no tak, zapomniałam wspomnieć, że mam kaptur.
Rzuciłam szybkie zaklęcie usypiające, na tamtych czterech, a następnie ściągnęłam kaptur.
- Waszą matką, nie poznajesz? - zaśmiałam się.
- Eleanor? - zapytał zszokowany.
- Nie no przecież mówie waszą marką - powiedziałam ironicznie.
- To ona - powiedział Peter, który zregenowany podbiegł do mnie, i przytulił.
- Też tęskniłam, ale później pogadajmy - powiedziałam, odpychając go.
- A ty przypadkiem nie zginełaś? - zapytał Stiles.
- Ta, ale zostałam wskrzeszona przez Bennet, w sumie nie tylko ja - powiedziałam.
- Nie tylko ty? - zapytał Peter.
- Mój brat Kol - powiedziałam.
- Dobra nie jest to ważne, po cholerę zabijałeś Greenów? - zapytał Stiles.
- A czemu nie? - zapytał.
- Ehh, słyszałam, że masz problemy z łowcami - zaczęłam kolejny temat.
- Ahh, tak, okazał się, że Malia to moja córka, była chciała ją zabić, ale to wiesz, więc wkurzony pod czas podróży, zabiłem łowcę w Meksyku, i szukają mnie - streścił z uśmiechem.
- Aha, podaj nazwiska i adres gdzie mogę ich znaleźć - powiedziałam.
- To chyba nie jest, dobry pomysł - powiedział, ale widząc mój wzrok podał nazwiska.
Pożegnałam się z nimi, a następnie pobiegłam do najbliższego baru w meksyku. Już przy samym wejściu, było paru łowców, postanowiłam po odejść i "grzecznie" poprosić, aby zaprowadzili mnie do szefa.
Oczywiście się zgodzili, szliśmy jakimś korytarzem, na ścianach były obrazy zabijanych wilkołaków i innych nadprzyrodzonych istot.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami których pilnowało dwóch mężczyzn, jeden z tych który mnie prowadził, powiedział coś na ucho tym swą.
Po chwili otworzyli drzwi, a ja myślałam, że wybuchnę śmiechem.
- To jest wasz szef? - zapytałam z kpiną.
- Odzywaj się bestio - powiedziała starsza kobieta.
- Oh, wypraszam sobie - powiedziałam.
- Co sprowadza wilkołaka, do łowców? - zapytała zainteresowana staruszka.
- Nie jest wilkołakiem, chyba widać - powiedziałam wkurzona.
Co ja kurwa, wyglądam jak pies?
- A więc czym jesteś? - zapytał jeden z łowców.
- Trochę wampirem, trochę wiedźmą, no ogólnie heterykiem, Eleanor miło mi - powiedziałam, oczywiście to ostatnie to z ironią.
- Mnie raczej znasz, czego ode mnie chcesz? - zapytała.
- Chodzi mi o pewnego wilkołaka którego szukacie, Peter Hale - powiedziałam.
- Ah tak, ta bestia która zabiła jednego z nas - powiedziała z odrazą.
- Tak, to jak robimy, wy go zostawiacie mi, czy mam was wszystkich zabić? - zapytałam.
- Słucham, jesteś w miejscu pełnym łowców, i stawiasz nam warunki, co ty możesz nam zrobić? - zapytała z kpiną.
- Skoro już znacie moje imię, to powiem jeszcze nazwisko, wiecie kto to Mikaelson'owie? - zapytałam.
- Tak bestie których nie da się zabić, ale co ma to do rzeczy? - zapytała.
- Oh moja rodzina bestiami? - zapytałam, a w ich oczach zobaczyłam strach, który nieudolnie próbowali ukryć - To jak, dogadujemy się? - zapytałam.
Kiwnęła głową i zaprosiła do podpisania traktatu, więc tak, jeżeli Peter pojawi się w meksyku bezemnie, mogą go zabić.
Wyszłam w zajebiście dobrym humorze, pobiegłam powiadomić Petera i znikam do rodziny.
_______________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podobał, sorki za błędy do zobaczenia

Remember the dead eyes | Teen WolfWhere stories live. Discover now