10

96 3 2
                                    


U Samwell spędziłam tydzień , namawiał mnie bym została na dłużej ale widziałam że mój pobyt nie ucieszyłby lorda Horn Hill. Nasza znajomość z Samem nigdy nie podobała się jego ojcu, uważał mnie  za wieśniaczkę, rozbójniczkę oraz nałożnicę. Nigdy wprost nie powiedział mi nic nieuprzejmego lecz był w stosunku do mnie oschły, a spojrzenie którym mnie obdarzał  zaszczycał też bandytów i gwałcicieli. Nie chciałam pogarszać sytuacji Sama swym pobytem gdyż ja a nawet sam chłopak zauważył że jego ojciec zrobił się jeszcze bardziej  srogi. Ruszyłam w drogę o świecie uprzednio żegnając się z Samwellem, nie wiem dlaczego ale miałam wrażenie że przez naprawdę długi czas się nie zobaczymy.

*  

Słońce otulało swymi promieniami wszystko w zasięgu mojego wzroku rozległe pola, wysoko piętrzące się drzewa, góry widoczne daleko na horyzoncie i długą drogę rozciągniętą przede mną. Gorąc lejący się  z nieba sprawiam że moje ciało pokryło się potem, pojedyncze krople spływały mi z czoła wpadając do oczu. Ukojenie w tym skwarze  przynosił mi jedynie chłodny wietrzyk wiejący z północy. Zmrużyłam powieki  i przystawiłam rękę do czoła by ochronić oczy przed słońcem, w oddali dostrzegłam kamienny budynek z drewnianym dachem. Przed nim do drzew obok budowli były przywiązanie konie a koło nich sporej wielkości poidła. Pośpieszyłam nieco mego wierzchowca by w końcu dotrzeć do celu mej wędrówki. Kiedy byłam już przed karczmom zsiadłam z konia i przymocowałam go do drzewa koło jego pobratymców. Poklepałam go po umięśnionej szyi i dałam jabłko które wyciągnęłam z worka przymocowanego do siodła. Ruszyłam do karczmy obok wejścia siedział chłopak miał może z 15 lat i strugał coś w drewnianym kiju starym, zardzewiałym nożem.

-Oporządź konia-rzuciłam w jego stronę miedzianą monetę i wskazałam na mojego rumaka.

Chłopak pokiwał głową, wstał pośpiesznie z miejsca i powędrował w stronę mojego konia , a ja przekroczyłam próg zajazdu. Kiedy tylko weszłam do środka wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie .W środku panował miły chłód przez to że budynek był zbudowany z kamienia nie przepuszczał ciepła panującego na zewnątrz. Podeszłam do karczmarza i poprosiła o piwo od razu płacąc.

-No wreszcie nasz wilczyca się zjawiła- usłyszałam i odwróciłam się do właściciela głosu.

Finn który wypowiedział te słowa  siedział z resztą chłopaków i poganiał mnie ręką bym już  do nich podeszła. Wzięłam krzesło z innego stołu i dostawiłam je do tego przy którym siedzieli moi przyjaciele. Usadowiłam się wygodnie i przyjrzałam się twarzą moich starych znajomych. Na twarzy  Isaaca pojawił się delikatny zarost, Bellamy miał pod okiem świeżo co zarobionego siniaka, szrama na poliku Clencyego zagoiła się tak że prawie nie było jej widać. Finn miał krótsze włosy jak ostatnim razem jak go widziałam a Luke ani trochę się nie zmienił. Przywitałam się z każdym uściskiem a w między czasie karczmarz przyniósł moje  piwo i zaczęliśmy rozmowę.

-Słyszałaś co się stało w stolicy?-zaczął rozmowę Clancy.

-Cóż takiego?-spytała i upiłam łyk gorzkiego piwa.

-Ned Stark został uwięziony w Czerwonej Twierdzy za zdradę-o mało nie wyplułam piwa gdy to usłyszałam.

-Co takiego?!-powiedział nieco za głośno czym ściągnęłam ciekawskie spojrzenia.

- Król pijaczyna nie żyje podobno mianował Starka regentem ale Cersei zanegowała to i oskarżyła go o zdradę. Młody Wilk ruszył na południe by uwolnić ojca i ocalić siostry. Zwołał  wszystkie chorągwie ojca- wytłumaczył Luke.

-Robb nie jest doświadczonym wojownikiem-powiedziałam zmartwiona zachowaniem Starka. Nie poznałam go dobrze ale szanowałam go, wydawał się honorowym i słusznie postępującym człowiekiem.

-Racja ale jak na razie dobrze sobie radzi-rzekł Finn.

-Liczę że mu się uda zdobyć stolicę nie chce bękarta Lannisterów na tronie-przyznał Isaac a wszyscy mu przytaknęliśmy.

-Jak liczną armię ma Młody Wilk?- zapytałam.

- Około 20 tysięcy-odpowiedział mi Clancy.

Oparłam się plecami o krzesło i zaczęłam gorączkowo myśleć. Jak najbardziej popierałam Robba, walczył za słuszną sprawę a jak przy okazji zrzuci Joffreya z tronu tym lepiej. Lannisterowie byli okropnymi ludźmi, nie spotkałam ani jednego człowiek z tego rodu który nie  był parszywy i zakochany w złocie. Chłopcy kontynuowali dalej  rozmowę  a ja myślałam wpatrując się uparcie w stół.

-Musimy go poprzeć-powiedziałam czym przerwałam rozmowę moich towarzyszy o nie mam pojęcia czym.

-Co?-spytał Finn nie rozumiejąc o co mi chodzi, tak jak reszta.

-Musimy walczyć u boku Młodego Wilka-wytłumaczyłam i nie czekając jak któryś coś powie kontynuowałam- Posłuchajcie Lannister nie może siedzieć na tronie, pomyślcie co się stanie z Siedmioma Królestwami kiedy Joffrey będzie sprawował władze. Królestwo zmieni się w ruinę on się zna na torturowaniu zwierząt a nie na panowaniu ,to dzieciak. Wiem może się to wydawać głupie ale zawsze w każdej wojnie  w jakie braliśmy udział staraliśmy się stać po dobrej stronie, walczyliśmy o coś ważnego. Teraz będziemy walczyć o coś niesamowicie ważnego. Jeśli Stark wygra jak myślicie kto zasiądzie na żelaznym tronie? On, Młody Wilk zjednoczy północ z południem, a w Siedmiu Królestwach zapanuje pokój na długo. Starkowie dobrze władają Winterfell ,pomyślcie co by było gdyby całym królestwem rządzono by jak Winterfell. To jest słuszna sprawa, najsłuszniejsza jak może być i musimy mieć w niej swój udział.

-Nie powiem że się z tobą nie zgodzę ale co może nasza szóstak?-spytał Isaac i oparł się rękami o blat stołu.

-Nie nasza szóstka-zaprotestowałam-Powiadomimy każdego kto jest nam coś dłużny, każdego kto kiedykolwiek zaoferował nam swój miecz, każdego kto wiemy że nas poprze, każdego kogo znamy i wiemy że  jest gotów do walki.

Zapanowała cisza, żaden z chłopaków się nie odzywał. Czekałam cierpliwie jak któryś w końcu coś powie.

-Który z was jest z mną?-spytałam i  położyłam dłoń na środek stołu nie mogąc już dłużej trwać w niepewności. 

-Niech ci będzie-pierwszy odezwał się Bellamy i położył swoja dłoń na mojej.

-Wchodzę w to-kolejny był Luka i także położył dłoń na mojej.

-Co mam do stracenia-następny był Finn i powtórzył czynność poprzedniej dwójki.

-Ciekawe jak to będzie wejść do stolicy z armią-Clancy położył dłoń już na  małej górce naszych dłoni. Wszyscy spojrzeliśmy wyczekująco na Isaaca.

-Przyda nam się wiele papieru by do wszystkich napisać-rzekł z uśmiechem na ustach i położnych dłoń na naszych.

-W takim razie zabierajmy się do pracy by zdążyć napisać do wszystkich przed końcem wojny-powiedziałam, a moi przyjaciele wraz ze mną się głośno zaśmiali.  

Shadow Wolf ||Jon SnowWhere stories live. Discover now