3

132 2 0
                                    

Po dwóch godzinach, paru kolejek piwa i dziesiątek przekleństw wymierzonych przez Theona w Bellamyego i na odwrót w końcu Bell wygrał nam przepustkę na lordowską ucztę. Theon choć wściekł że przegrał nie wycofał się z umowy. Uczta miała się odbyć za dwa dni, kraken kazał nam czekać przed wejściem na zamek skąd wprowadzi nas na ucztę. Muszę przyznać że zaimponował mi, nie miałam dobrego zdania o żelaznych ludziach, oczywiście nie można im było odmówić odwagi i waleczności ale ich niechlujność oraz brutalność kiedy atakowali innych mnie odrzucała. Może Theon był taki bo wychowały go wilki, cóż tego się już nie dowiem. Po uzgodnieniu paru szczegółów z Greyjoyem wyszedł a ja ruszyłam na górę do swojego wynajętego pokoju. Chłopcy zostali na dole upijając się do nieprzytomnego.

Rano zbudził mnie promienie słońca wpadające przez okno, zwlekłam się leniwie z łoża i na pół nieprzytomna zaczęłam się ubierać. Naciągnęłam na siebie swoje stare, załatane w wielu miejscach spodnie. Na górę  założyłam gorset ze skóry który robił mi za zbroję ,na przedramionach zapięłam ochraniacze. Spróbowałam sobie upleść warkocza nie byłam za dobra w kwestii urody, włosów i sukien ale postarałam się jak mogłam i chyba nawet wyszło. Zarzuciłam jeszcze na siebie grube futro i ruszyłam na dół. Przy jednym ze stołów siedzieli Clancy i Luke.

-Wy na nogach? Myślałam że znajdę was smacznie śpiących na podłodze-usiadłam koło nich i zabrałam chleb z masłem który leżał na stole.

-Mamy mocniejsze głowy niż ci się wydaje-odparł Luka upijając ciepłe mleko z kufla.

-Gdzie reszta? Oni tak mocnych głów nie mają?-spytałam odgryzając spory kawał pieczywa.

-Mają nawet mocniejsze od nas-Uśmiechną się Luka przeczesując włosy palcami.

-Bellamy poszedł do kowala, Finn do szewca a Isaac gdzieś wyparował-wytłumaczył Clancy oglądając się za dziewczyną która koła nas przeszła.

-Jeszcze ci mało po wczoraj?-zerknęłam na niego podbierając ciepłe mleko Lukowi i upijając łyk.

 Clancy jedynie wzruszył ramionami i uśmiechną się niewinnie. Chwile jeszcze z nimi porozmawiałam i  po podkradałam śniadania po czym ruszyłam do wyjścia. Kiedy otworzyłam drzwi zimne powietrze uderzyło mnie w twarz przebudzając mnie całkowicie. Ruszyłam w stronę wyjścia z  miasta. Szłam do póki nie przekroczyłam linii lasu. Weszłam w głąb  upewniając się że nikt mnie nie widzi. W końcu odetchnęłam pełną piersią, zimne powietrze szczypało mnie w policzki a płatki śniegu wpadały mi w oczy. Mimo że był dzień w lesie panował półmrok przez drzewa rzucające wielkie cienie. W oddali słyszałam pieśni śpiewane przez ptaki i huczenie sowy. Uspokoiłam się i zaczęłam zmieniać, moja twarz zaczęła się wydłużać formując wilczy pysk. Ramiona i kręgosłup wyginały mi się w nienaturalne kształty a futro które miałam na sobie zlało się z skórą tworząc sierść na moim ciele. Czułam jak wyrasta mi ogon a po chwili widziałam jego cień na leśnej ściółce. Padłam na ziemi i wpiłam spojrzenie na ręce w których ściskałam trawę by stłamsić ból. Przymknęłam oczy a kiedy  uchyliłam powiek nie widziałam  już rąk ściskających trawy a szare łapy z długimi szponami. Stałam teraz pośród drzew i sypiącego śniegu ale już nie w ludzkiej postaci tylko jako wielki wilk o szarej sierści. Słyszałam więcej, widziała więcej, czułam więcej. Ruszyłam przed siebie. Biegając po świeżo oszronionej trawie, słysząc jak kopyta sarny uderzając o podłoże puszczy, czując krew dopiero co upolowanej zwierzyny dopiero w tedy czułam się wolna, czułam się sobą.

Shadow Wolf ||Jon SnowWhere stories live. Discover now