Zamknęłam drzwi do mieszkania i wpadłam do windy. Zerknęłam na zegarek i w głowie kalkulowałam sobie czy oby na pewno się wyrobię. Zawzięcie trzymałam w ręku urządzenia i kiedy winda dojechała na podziemny parking wpadałam do samochodu. Odsunęłam siedzenie jak najdalej do tyłu i odpaliłam laptopa. Podłączyłam do niego pamięć USB i czekałam aż wszystkie pliki się załadują.

-Rozpierdolę  tatuśka! No zniszczę go! Cudownie!

Klasnęłam w dłonie i zaśmiałam się pod nosem.

Może i ta reakcja nie była odpowiednia i w tym momencie zachowałam się dokładnie tak jak oni, ale co tam. Chociaż te kilka sekund będę się cieszyć bo za chwilę może nie być już tak kolorowo.

Wszystko działa i nic nie zniknęło. Po tylu latach nic się z tym nie stało. Już widzę ten sukces i to jak jutro wszyscy pijemy szampana.

-Działa? - Zapytał Vincent i posłał mi zdziwione spojrzenie.

-Wszystko jest.- Pokręciłam głową i otrząsnęłam się po nagłym wybuchu radości.- Muszę to zabezpieczyć i zrobić kilka kopii. Jedź jak najszybciej. Zostało nam czterdzieści minut.

Vincent wyjechał z podziemnego parkingu i włączył się w ruch. No niestety dochodziła szesnasta. Godzina szczytu w Nowym Jorku, tłum ludzi na ulicy, pełno wypadków i pojebanych kierowców którzy się spieszą. Nic na to nie poradzimy.

-Masz jakiegoś pendrive? - Zapytałam nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.

-Sprawdź w schowku, powinien być.

Przymknęłam lekko ekran i zaczęłam przeszukiwać cały schowek. Vincent potrafił dbać o samochody i ich czystość, ale nigdy nie umiał utrzymać porządku w schowku. Było tam wszystko. Wszystko łącznie z pendrivem, którego w tym momencie najbardziej potrzebowałam. Wyczyściłam całą jego zawartość, czyli nic cennego, i zgrałam na niego wszystkie potrzebne pliki.

Teraz tylko modlić się, żeby wszystko się udało i cały mój trud nie poszedł na marne. Zadowolona z siebie zamknęłam laptopa i odłożyłam go na tylne siedzenie. Przekazałam Vincentowi głównego pendrive błagając go, żeby pilnował go jak oka w głowie. Schował go do kieszeni swojej marynarki. Przez całą drogę co chwilę dotykał się po niej sprawdzając czy przypadkiem nigdzie go nie zgubił. Cały Vincent.

Kiedy tylko samochód zatrzymał się pod hotelem, w którym zatrzymali się moi rodzica cała radość, która jeszcze niedawno ode mnie promieniowała wyparowała w ułamku sekundy. Teraz zaczęłam trząść się ze strachu bo na prawdę spotkanie twarzą w twarz z tym człowiekiem nie należy do przyjemnych rzeczy.

-Ja mówię. Nie wtrącasz się i nie odzywasz, stoisz pod ścianą i jeśli cię poproszę wyjdziesz na korytarz. - Otworzyłam drzwi i razem z Vincentem wysiedliśmy z samochodu. Mężczyzna podszedł do mnie, ale zanim weszliśmy do środka złapałam go za rękę.- Cokolwiek się wydarzy, nie ruszysz się o milimetr. Jeśli mnie uderzy masz nie reagować.

-Co ty chcesz zrobić? Kurwa mać Aria!

-Nie wtrącaj się i najlepiej by było gdybyś całkowicie się wyłączył i nie słuchał tego co mu powiem.

Wyminęłam go i przeszłam przez obrotowe drzwi wejściowe hotelu. Nie podeszliśmy do recepcji bo nie chcieliśmy uprzedzać ich o swojej wizycie. Vincent dobrze wiedział gdzie i w którym pokoju się zatrzymali więc pytania o to pracowników hotelu byłyby zbędne. Weszliśmy do windy a Vinc nacisnął odpowiedni przycisk piętra. Nudna i smętna muzyka grająca w środku była nie do zniesienia. Jeszcze musieliśmy się z nią męczyć tyle czasu, bo co chwilę na którymś piętrze winda się zatrzymywała, a ludzie co chwilę wsiadali i wysiadali z niej. No tak, zatrzymali się w jednym z najdroższych hoteli w mieście. Przecież stać ich na wszystko a dalej im mało pieniędzy. Najlepiej wykorzystać pretekst śmierci swojego syna i przywłaszczyć sobie jego majątek.

Zakochana Miliarderka *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz