45.

5.4K 207 53
                                    

Jedna godzina. Nie za dużo, nie za mało. Ale chyba jednak za mało. Z domu Skylerów do mojego mieszkania przy dobrych wiatrach mam dwadzieścia minut drogi. Z mieszkania do hotelu, kolejne piętnaście. Rozmowa z ojcem... I tu pojawia się problem... Nie mam pojęcia ile to zajmie, ale mam nadzieję, że jak najkrócej. Do tego trzeba doliczyć czas na powrót. No nie wyrobię się, na pewno nie dam rady.

Obiecałam jedną godzinę i muszę zrobić wszystko żeby wyrobić się ze wszystkim jak najszybciej. Raz na zawsze rozprawię się ze swoim ojcem i przedstawię mu swoje warunki. Jeśli ich nie zaakceptuje, juto w sądzie nie będę się hamować i zniszczę go całkowicie.

Vincent nie wysiadł z samochodu, jestem przekonana że bał się mojej reakcji po tym co zrobili, i słusznie. Zatrzasnęłam drzwi od strony pasażera i od razu zmroziłam go swoim spojrzeniem. Spuścił wzrok i bez słowa odjechał z posesji Skylerów. Wie, że miał pilnować Jacka a sam się w to wplątał.

-Czy ja cię o coś nie prosiłam? - Krzyknęłam uderzając ręką o deskę rozdzielczą samochodu.- Po Jacku bym się tego spodziewała, ale nie po tobie! Czy wy na prawdę nie zdajecie sobie z prawy co zrobiliście? Sam najlepiej wiesz jakim on jest człowiekiem! Po co wy się w to wjebaliście co? Dlaczego go nie powstrzymałeś?!

-Przepraszam, że cię nie posłuchałem.- Westchnął zaciskając ręce na kierownicy.- A nie powstrzymałem Jacka tylko dlatego, że widok obitej mordy twojego ojca był bardzo przyjemny dla oka. Przecież nie mogłem tak odejść i nie skorzystać z okazji. Należało mu się po tym co wam zrobił i nie żałuję tego.

Z jednej strony jestem na nich zła, a z drugiej mam ochotę się śmiać. Trochę żałuję, że sama tego nie widziałam, ale wiem że gdybym tam była dołączyłabym do nich. Teraz nie ma czasu na śmiech. Trzeba jak najszybciej to załatwić, a cieszyć się będziemy jutro. Oczywiście o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem.

-Teraz uważnie mnie wysłuchasz i zrobisz to, o co cię proszę. Bez pytań i narzekania. Do jutra musisz się wyrobić. Nikt ma się nie dowiedzieć, nie wiadomo czy to wykorzystam jasne?

Vincent skinął głową i wymienił ze mną spojrzenie. Po chwili wrócił wzrokiem na drogę a ja zaczęłam swój monolog.

Jeśli coś nie pójdzie po mojej myśli muszę mieć jakieś zabezpieczenie. Nie mogę tak łatwo odpuścić, nie po tym co dzisiaj odwalił. Powiedziałam Vincentowi dokładnie co ma zrobić z każdym najdrobniejszym szczegółem. Jego mina była bezcenna kiedy powiedziałam mu, co będzie musiał zrobić po spotkaniu z moim ojcem. Nie mógł uwierzyć jakim cudem udało mi się zdobyć coś takiego i szczerze mówiąc był pod ogromnym wrażeniem. O tym co mam na swojego ojca nie wiedział nikt. Zachowałam to w tajemnicy i dokładnie ukryłam w swoim pokoju. Wszystko czekało na odpowiedni moment i wreszcie on nadszedł. Tak na prawdę nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek to wykorzystam i stanę się taką zimną suką, ale po tym co obaj dzisiaj zrobili, nie mam wyjścia.

Do jutra ojciec nic by im nie zrobił bo dobrze wie, że obaj muszą stawić się na rozprawie, ale po wszystkim nie byłby już taki łaskawy i z najmniejszym dopracowanym szczegółem zemściłby się na wszystkich po kolei. Nie mam zamiaru patrzeć jak najważniejsze osoby w moim życiu cierpią z mojej winy.

Droga do mieszkania była zdecydowanie krótsza niż przewidywałam. Udało nam się zaoszczędzić kilka cennych minut i może jednak wyrobię się w tej obiecanej godzinie. Jak najszybciej wbiegłam do windy zostawiając Vincenta na parkingu z odpalonym silnikiem. Wpisałam kod i czekałam aż winda ruszy. Pierwszy raz czułam, że te kilkadziesiąt sekund trwa jak cała godzina. Nerwowo stukałam ręką o lustro i tylko czekałam, aż w końcu drzwi otworzą się na odpowiednim piętrze.

Wybiegłam z niej jak poparzona i od razu rzuciłam się na drzwi do mieszkania. Nie wysiliłam się, żeby je zamknąć. Zostawiłam w drzwiach klucz i pobiegłam na górę do swojej sypialni. Teraz najważniejsze jest to, żeby po takim czasie to nadal działało. Zrzuciłam lampkę z szafki nocnej i przewróciłam ją do góry nogami. Odkleiłam zaślepkę otworu nogi i wyciągnęłam z niej to czego potrzebowałam. Nie było czasu na ogarnięcie tego bałaganu. Zostawiłam wszystko tak jak jest i jeszcze na szybko złapałam w rękę laptopa. Kiedy zbiegłam na dół wstąpiłam jeszcze do gabinetu Andrea i wyciągnęłam z sejfu potrzebną teczkę. Może jeszcze się przydać, ale to tylko taka ostateczność.

Zakochana Miliarderka *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz