20.

7K 165 38
                                    

Zatrzymałam się właśnie na parkingu akademika. Byłam tak bardzo szczęśliwa bo właśnie niedawno skończyłam rozmawiać z właścicielem hotelu, który zgodził się spotkać ze mną już jutro.  Chce sprzedać hotel jak najszybciej, co za tym idzie cena nie będzie aż tak kosmiczna. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko i moje małe marzenie o posiadaniu własnego kasyna się spełni.

Wysiadłam z samochodu zabierając z niego kilka teczek zawierających umowy odnośnie kupna hotelu jak i kontrakt dla Alice, które odebrałam od prawnika i ruszyłam do środka. Mój humor od samego rana się nie zmienił i mam nadzieję, że nikt nie zniszczy mi tego pięknego dnia. Wiedziałam jednak, że kiedy wejdę do swojego pokoju Bella zacznie wspominać mi wczorajszy wieczór i mój wybuch złości, który wyładowałam na naszym lustrze.

Zbliżałam się do swojego pokoju mając nadzieję, że chłopaki też tam będą. Chciałam im powiedzieć, żeby pakowali się na jutro i psychicznie nastawiali na szaloną noc.  Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam jedynie blondynkę leżącą na swoim łóżku z laptopem na kolanach.

-Hej Bell - przywitałam się z uśmiechem.

-No nareszcie! Gdzie wyście byli? Alec ledwo zdążył na egzamin i nie było czasu na rozmowę, co wam odbiło? Mieliście wrócić wczoraj! Wyglądasz jakoś inaczej... Co się wczoraj wydarzyło? Właściwie czemu ten Damien nie daje ci spokoju? - Przez czas kiedy blondynka prowadziła swój monolog, stałam przy drzwiach i lekko się do niej uśmiechałam. Ta dziewczyna tyle gada, że czasami mam ochotę zatkać jej buzię.- Z czego ty się śmiejesz?!

-Z ciebie.- odpowiedziałam i usiadłam na swoim łóżku. Bella odłożyła laptopa i opuściła nogi na ziemię czekając zapewne na moje wyjaśnienia.- Byliśmy u mnie w mieszkaniu. Rano trochę zaspaliśmy, dlatego Alec ledwo zdążył. Dzisiaj byłam u Jacka w firmie potem miałam jeszcze spotkanie z prawnikiem na mieście. Z ręką w porządku, a co do Damiena... Nie mam pojęcia dlaczego po trzech latach ma czelność mnie nachodzić.

-Ugh... Jesteście szaleni... Mogłaś przynajmniej napisać, że żyjesz i wszystko w porządku.- odparła urażona. Ale miała racje. Wiedziałam, że się martwili i mogłam chociaż napisać im głupią wiadomość, że nie wrócimy na noc.

-Wiem, przepraszam jakoś wyleciało mi to całkiem z głowy. Można powiedzieć, że byłam zajęta czym innym.

-Czy ty chcesz mi powiedzieć, że my tu odchodziliśmy od zmysłów a ty pieprzyłaś się z Alecem? - Zapytała podchodząc do mojego łóżka i siadając obok mnie.

-Nie, nie pieprzyłam się z nikim...

-Ale coś musiało być, dziewczyno spójrz na siebie! Od kiedy tu weszłaś nie przestajesz się uśmiechać, Alec to samo. Wpadł do sali i nawet kiedy wykładowca zaczął go opieprzać za spóźnienie ten głupek ciągle się śmiał! Co się pomiędzy wami wczoraj wydarzyło?

-Powiedziałam, że go kocham- przekręciłam głowę w jej stronę i zobaczyłam jak otwiera szeroko usta. Chyba pierwszy raz widziałam, żeby Bell była zaskoczona i nie wiedziała co ma powiedzieć- On powiedział mi to samo.

-No wiedziałam!- krzyknęła po dłuższej chwili ciszy.- Wiedziałam, że z tego będzie coś więcej. Matko wy do siebie tak pasujecie! Tak się cieszę - rzuciła mi się na szyję, przez co obie upadłyśmy z hukiem na podłogę.

-Jesteś stuknięta- odparłam starając się powstrzymać śmiech. Leżałyśmy na ziemi, przytulone do siebie. Cieszyłam się, że jest szczęśliwa razem ze mną. Pierwszy raz w życiu miałam tak bliskie relacje z dziewczyną. Pierwszy raz czułam że mam przyjaciółkę.- W ogóle gdzie są chłopaki? Muszę z wam coś powiedzieć.

-Sean pisał, że siedzą w salonie. Właśnie miałam do nich iść, ale akurat wróciłaś- odparła pomagając mi wstać.

-Więc chodźmy!

Zakochana Miliarderka *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz