IX. Kontrola

190 18 16
                                    

~Pov Wandy Maximoff~

Dzień obecny (z rozdziału VII)

Wróciliśmy wykończeni do akademika. Tym razem przynajmniej byliśmy najedzeni, ale nikomu nic się nie chciało i rozwaliliśmy się w salonie na pierwszej wygodnej rzeczy, która była pod ręką (i ekhem tyłkiem ekhem). Clint chyba nawet nie zauważył, że to "coś", na czym usiadł, było Scottem Langiem.
Wszyscy milczeli, bo nikt pewnie nawet nie miał siły się odezwać. WF na ostatniej lekcji to najgorsza rzecz jaka może spotkać człowieka w szkole. Mieliśmy siedem lekcji, w tym trzy kartkówki, a jeszcze pod koniec musieliśmy przeżywać ten straszny wysiłek fizyczny, biegając przez godzinę po całym boisku na czas.

Mimo finalnej chwili dla oddechu ta cisza bez dram i dyskusji nie mogła trwać długo, więc odezwał się Tony:

- Wiecie co? Spodziewałem się, że coś tu się będzie działo, ciekawe akcje z życia mieszkających razem nastolatków, a jak widzę to ograniczamy się do kłótni o głupoty i rzucania się jedzeniem.

- Panie Wielkie Ego, wiemy, że to dla Ciebie nowe środowisko, ale w życiu nie jest tak jak w komediach na Nickelodeon - odparła ruda dziewczyna, jako jedyna podnosząc się z pozycji leżenia na stole.

- A ja bym chciał przypomnieć, kto tu w większości te kłótnie o głupoty wywołuje - wtrącił się Buck.

- Nie wystarczy Ci to, że James dopiero co wrócił ze szpitala, a my nadal nie wiemy co się stało wtedy w łazience? - odparł podirytowany Stephen.

Zaczęli się sprzeczać, ale na tym urwała się moja uważność. Za każdym razem, kiedy ktoś coś wspomniał na tamten temat, przechodził mnie lekki paraliż. Byłam po prostu przerażona, a teraz kiedy Loki o tym wiedział... Czułam, że wyjawienie mu tego było po prostu głupim pomysłem. Byłam pod wpływem emocji...

- Wszystko okej? - zapytała mnie nagle Natasha.

Gwałtownie podniosłam głowę do góry, bo siedziałam na kanapie, a ona niespodziewanie do mnie podeszła.

- Wanda?

- Tak, wszystko w porządku - uspokoiłam ton.

Przyjaciółka usiadła koło mnie, a chłopacy w dalszym ciągu prowadzili dyskusję, w którą wtrącało się coraz więcej osób. Tylko Peter i Bruce się nie odzywali, bo rzadko ingerowali w takie akcje, ale później Parker też zabrał głos i w końcu zrobiło się głośniej niż w zoo, w klatce z małpami.

- No dobra, skoro taka tu stypa, to zróbmy imprezę - zaproponował dość sensownie Clinton. - Taką z żarciem, muzyką, drinkami i ani słowa konfidentom i nauczycielom. Pasi?

- W końcu jakieś konkrety - zadowolił się mój brat.

- Ale nielegalna impreza z alkoholem? - młody Pete trochę nie ogarniał, bo nigdy nie brał w takich udziału.

- Z prawdziwym, czystym alkoholem, a jak inaczej? - Buck uśmiechnął się pod nosem.

Zaczęły padać pytania, podekscytowania, sprzeciwy. Ciężko było dogodzić każdemu jednemu w grupie, ale... Tony w skutku był za. A jak Tony Stark był za, to już nie było dyskusji.

────

Do końca dnia wszyscy tylko planowali, przygotowywali i kłócili się, ale dosłownie nie zdawali sobie sprawy, jak długo im zajmie przygotowanie tej domówki (internatówki właściwie he he) i że będą musieli się jakoś dogadać. Padały pomysły na specjalne zaproszenia, ale niewiele przeszło, chociaż było trzeba znaleźć trochę ludzi z innych domów, chociażby do pomocy - bo większość siódemki była... pospolitymi leniwcami.
Jednak ja nadal miałam jeden problem do rozwiązania - kontrolę. To była ta rzecz, o którą bałam się bardziej, niż o nie udaną jakąś cholerną imprezę. Przed zachodem słońca przeszłam się do lasu, aby zaczerpnąć świeżego (nie zatrutego debilizmem) powietrza, dla chwili skupienia, odcięcia się i przemyślenia wszystkiego. Las znajdował się za wszystkimi siedmioma akademikami, na samym końcu długiej ścieżki, łączącej je ze szkołą. Wyjść z niego było wiele, ale każde prowadziło albo w stronę autostrady, albo do rzeki, więc zostaliśmy przy jego pobliskiej części i nigdy nie zapędzaliśmy się w głąb - no chyba że chodziliśmy tam wszyscy wspólnie i nie chcieliśmy, żeby nauczyciele nas przyłapali na wagarach. Czasami też się zdarzało przyjść grupowo do niego w nocy bądź późnym wieczorem, kiedy było już ciemno, bo "gry terenowe" w naszym gronie odbywały się zazwyczaj z bardzo ciekawymi skutkami, np. Peter i Scott utknęli na drzewie uciekając przed straszącym wszystkich Thorem, Pietro znalazł się nieraz w rowie itp.

Drama House - Avengers Highschool ✨Where stories live. Discover now