IV. Tragedia i śledztwo

382 24 24
                                    

~Z punktu widzenia Nat~

Po pierwszej w nocy.

Szłam w nocy do łazienki. Z jednej strony nadal śmiałam się z reakcji Clinta na to, że musiał dać buziaka Bannerowi. Oni często byli tak na siebie skazani. Pamiętam, jak kiedyś na mikołajki klasowe Barton wylosował Bruce'a, a Bruce mnie. Chłopak kupił mi świetny prezent, ale dostał od swojego konkurenta jeden wielki głupi żart, więc ten tego samego dnia skończył ryjem w śniegu na zasypanym boisku za szkołą.

Ale... Steve i Buck? To było dla mnie nie do przyjęcia - żeby ich coś łączyło? Czy może przypadkiem tak wyszło? Chociaż kogo ja chcę oszukać, pewnie dlatego nie chciał mi nic powiedzieć, kiedy mu wyznałam, że od jakiegoś czasu podkochuję się w jego kumplu. Ale to nic poważnego... Bardziej ciekawiła mnie obecnie ich sytuacja.

Kiedy zeszłam na dół i otworzyłam drzwi do łazienki. Potrzebowałam paru sekund żeby wyjść ze świata wspomnień i rozmyśleń, aby zdać sobie sprawę z tego, co się stało... i wtedy zaniemówiłam. Na podłodze leżał Buck - chyba był nie przytomny, a na ręce miał długą, ciętą, krwawiącą ranę. Lustro było całe aż niemożliwie zbite, więc pewnie skaleczył się jego odłamkami. Ale co sie stało? I jak? I kiedy?

Wstrzymując oddech, powoli podeszłam i kucnęłam nad nim. Żył, ale do cholery, cała jego ręka była poraniona. Stracił z niej na pewno dużo krwi i może dlatego zasłabł, a ja nie miałam nic pod ręką... i krzyknęłam na cały budynek.

Wszyscy zbiegli się na dół, a Barnes w końcu prawdopodobnie się ocknął, jednak nie wiedział, co się dzieje. Zdezorientowany chłopak podniósł wzrok i próbował złapać ze swojego punktu widzenia jak najwięcej osób próbujących wdostać się naraz przez otwarte drzwi do łazienki.
Aczkolwiek w takich sytuacjach zawsze pierwszy był Stephen. Podszedł szybkim, zdeterminowanym krokiem i pochylił się nade mną oraz poszkodowanym.

- Przynieście mi szybko coś na zatrzymanie krwotoku i zawołajcie Tereske.

Pietro szybko śmignął do wysokiej szafki stojącej na przeciwko łazienki, sięgnął pierwszy lepszy ręcznik, przyprowadził babke i ogólnie była to bardzo szybka akcja. Ci, którzy zostali przeze mnie zbudzeni, nie do końca kontaktowali, więc po prostu to był dla nich szok. Bardziej opanowani i ogarnięci śledzili każdy nasz ruch. Bucky'emu nie stało się raczej nic bardzo poważnego, ale rana była spora, więc babka musiała go zawieźć do szpitala.

My wszyscy poszliśmy do salonu, bo nikt nie mógł zasnąć po tej akcji. Nikt też nie miał pojęcia czemu, kiedy i jak. Siedziałam na kanapie przerażona z nadzieją, że wszystko będzie dobrze. Steve spojrzał na mnie - widziałam, że czuł się tak samo. Po chwili podszedł do mnie, usiadł obok i przytulił mnie do siebie... Wtuliłam się w niego i poczułam się troszkę spokojniej.

Rogers był wspaniałym przyjacielem, mogłam z nim zawsze porozmawiać o wszystkim... No dobra, o większości rzeczy. A to, że ostatnio nie wsparł mnie jak zdradziłam mu mój sekret, musiało znaczyć, że nie chciał mnie zranić.

- Dobra - Barton w końcu przemówił do nas wstając z fotela. - Czy tylko mi tu coś śmierdzi?

- W sensie Thor? - Pietro żartobliwie spojrzał na niego, próbując dać mu tym spojrzeniem do zrozumienia, że jak ma zacząć prowadzić głupie śledztwo, to wszyscy uciekną do siebie. Thor zrobił mine obrażonego i podsiadł go, rozkładając się na tym fotelu.

- ...Nie jest możliwe, żeby zbić całe lustro na drobne odłamki - zaczął, a blondyn tylko westchnął. - W dodatku nic nie słyszeliśmy. To był sabotaż, ktoś musiał zastawić na niego pułapkę. Wniosek?

- Wniosek jest taki, że jesteś idiotą, a ja idę spać.

- Nikt ci nie pozwolił mi przerwać, panie Maximoff - zakpił Clint.

- A, czyli to było pytanie retoryczne? Czy zadałeś je sam do siebie, bo nikt cię nie słucha?

- Jak widzę, ty mnie bardzo uważnie słuchasz, ale miałem zamiar sam na nie odpowiedzieć.

- Sorry, ale Pan Zapieprzacz ma rację - wtrącił się Stark. - Nie jesteś Sherlockiem a Barnesa nikt nie zabił.

- Mówisz tak, bo... jesteś głównym podejrzanym! - Bartona chyba ewidentnie pie*dolnęło. - A teoria, że jesteś zazdrosny o Rogersa jest niepodważalna.

- Poszukać ci dobrego psychiatry?

Nasłuchiwałam ich kłótni załamana po prostu faktem, z kim ja żyję. Scott przyszedł z popcornem i usiadł obok mnie i Steve'a, a Strange po bohaterskim czynie już dawno spał w pokoju z dala od tej patoli. Reszta siedziała cicho, niektórzy coś podjadając, bo nie śpiąc od pierwszej zrobili się głodni, a dochodziła trzecia. Tereska nie wracała, ale raczej nie dlatego, że nadal siedziała w tym szpitalu, tylko po prostu jej się nie chciało.

- A więc najpierw ustalmy kto ostatni wychodził z łazienki - Clint kontynuował swoje pierdololo. - Thorze, z racji że grałeś w butelkę do końca, zapytam Cię najpierw, kiedy poszedłeś się myć?

Thor juz przysypiał na fotelu, ale kiedy usłyszał swoje imię, natychmiast się ocknął.

- Myć? Eee, jeśli mamy już wtorek to cztery dni temu, a co?

Wanda, która siedziała obok niego na podłodze szybko wstała i odsunęła się. Reszta zmarszczyła brwi, niektórzy zaśmiali się, jednak też z podobnym niesmakiem.

- A Ty, Wando?

Dziewczyna mrugnęła kilka razy, żenująco odwracając wzrok. W końcu podniosłam się z kanapy i odezwałam się:

- Daj spokój Barton. Przestań prowadzić te swoje głupie śledztwo i przesłuchiwać innych, nikt nie wie co się stało!

- Natasho, kochanie, złość piękności szkodzi. - Zrobił parę kroków w moim kierunki i objął mnie od tyłu jedną ręką, a ja tylko przewróciłam oczami.

- Zgadzam się z Nat - oznajmiła Wanda i po prostu poszła do swojego pokoju.

Clinton spojrzał na mnie tym swoim smutnym i wzbudzającym współczucie spojrzeniem, ale nie dałam się nabrać na te jego sztuczki. Zostawiłam ich w salonie i poszłam za współlokatorką.

Ja naprawdę lubię Clinta, ale czasami tak strasznie działa mi na nerwy, że się tylko powstrzymuję przed zastrzeleniem go. Podczas tej dzisiejszej sytuacji naprawdę nie pomagał. Ale jak on się na coś uprze, to lepiej go nie powstrzymywać, tylko się wycofać.
Kiedyś robiliśmy projekt na geografię, ale ten matoł upierał się że Portugalia to miasto w Hiszpanii. Nie dał mi nawet udowodnić, że się myli. W końcu się na niego wkurzyłam i rzuciłam go doniczką. I tak się tym przejął, że potem robił mi śniadanie do łóżka przez tydzień... Więc z drugiej strony to fajnie się z nim przyjaźnić, a tymbardziej kiedy jest się w jego oczach ulubienicą i nietykalną księżnicznąką.

W pokoju na górze jeszcze było słychać głośne rozmowy chłopaków z dołu. Wanda zasnęła ze słuchawkami w uszach, a ja schowałam w głowę w pościeli i chciałam tylko ciszy żeby móc usłyszeć własne myśli.

Nadal trochę się martwiłam o Bucky'ego, ale Steve mnie uspokoił samym swoim przejęciem. Nie wiem, co ja bym właściwie bez nich wszystkich zrobiła. W sensie dobra, dałabym sobie radę, ale naprawdę dobrze mieć tak bliskich ludzi przy sobie. Czasami załamują, wkurzają i doprowadzą do łez, ale nie żałuję, że ich poznałam.

// dobra, wiem, pisze za dużo myśli i opisów przeżyć wewnętrznych, postaram się dawać więcej dialogów i następny rozdział planuję napisać dłuższy więc prosze, dajcie mi trochę czasu ❤️

i przepraszam że Bucky, ruletka za mnie zdecydowała xD

Drama House - Avengers Highschool ✨Where stories live. Discover now