Randka mojego brata cz. I

567 67 16
                                    

— Samu... — usłyszałem głos Tsumu. Irytująco i całkowicie niepotrzebnie przeciągał a w moim imieniu.

Od razu jednak wiedziałem, że coś się święci. Mój głupi braciszek ewidentnie czegoś ode mnie chce. Mógłbym się wręcz o to założyć. 

— Co jest? — zapytałem, patrząc na niego z dołu. Leżałem właśnie na swoim futonie, naiwnie licząc na chwilę spokoju.

Przebywaliśmy jeszcze w hotelu, mimo iż zawody już się skończyły. Razem z drużyną oglądaliśmy pozostałe mecze aż do finału. Co bardziej ambitni (nadgorliwi) zawodnicy Inarizaki dokładnie analizowali wszystkich swoich przyszłych, potencjalnych rywali. Ja raczej patrzyłem na to z umiarkowanym zainteresowaniem.

— Chciałbym cię prosić o radę — wydusił z siebie Atsumu, patrząc wszędzie, byle nie na mnie.

Zawstydzony Tsumu to doprawdy ciekawy widok. Bardzo rzadki poza tym. Gdybym nie znał go całe życie to mógłbym się nawet pokusić o stwierdzenie, że mój brat nie zna czegoś takiego jak wstyd.

— W jakiej kwestii? — zapytałem z westchnieniem, zastanawiając się, jak bardzo będę później żałować tego pytania.

— Pamiętasz, jak poprosiłem Shoyo o numer telefonu?

Ciężko było zapomnieć taką akcję. Chociaż przyznaję, że od tamtej pory Atsumu mało mówił o rudym siatkarzu. Chyba tylko wtedy, kiedy Karasuno grało. Może i był wtedy zdecydowanie bardziej podekscytowany, a jego oczy niemal błyszczały, ale jego komentarze ograniczały się do typowo siatkarskich tematów.

Oczywiście wiedziałem, że ani trochę mu nie przeszło. Widziałem też, że namiętnie wymienia z kimś wiadomości przez kilka ostatnich dni, ale liczyłem, że trochę się opamiętał i na spokojnie podejdzie do tematu swojego szczeniackiego zauroczenia.

Ale oczywiście mój bliźniak nie zna czegoś takiego jak spokój i opanowanie.

— Pamiętam. Stało się coś? — zapytałem, siląc się na maksimum obojętności.

— No więc, widzisz... — Tsumu w końcu na mnie spojrzał . — Jutro ostatni dzień, który spędzimy w Tokio. I tak się składa, że nawet dostaliśmy czas wolny.

Westchnąłem. Atsumu chyba tylko w siatkówce przechodził szybko do konkretów. Teraz miałem wrażenie, że próbuje odwlec jak najdłużej temat właściwy.

— Też należę do drużyny i może cię to zaskoczy, ale wiem takie rzeczy.

— No tak, racja. Bo ja pisałem z Shoyo.

Niespodzianka roku, no naprawdę.

— I? — ponagliłem go.

— Karasuno też ma jutro wolne.

I tak właśnie wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Czasem nie wiem, jak ja wytrzymałem z tym człowiekiem tyle lat.

— Więc rozumiem, że chcesz gdzieś wyjść z karzełkiem? — zapytałem, podnosząc się z futonu. Usiadłem, krzyżując nogi oraz opierając się z tyłu na rękach.

— Właściwie to tak. Nie wiem tylko, czy to nie będzie głupie, jak go gdzieś teraz zaproszę. Nie pomyśli, że jestem dziwny?

— Ale ty jesteś dziwny — odparłem od razu. To było silniejsze ode mnie i nie mogłem się powstrzymać.

— Shoyo nie musi o tym od razu wiedzieć. — Atsumu zrobił naburmuszoną minę, więc darowałem sobie komentarz, że Hinata już to pewnie doskonale wie.

Crush mojego brata || AtsuHinaWhere stories live. Discover now