jesteś moim domem

287 30 2
                                    

Minęły trzy tygodnie, odkąd Arthur wrócił z pozornie niekończącego się snu, który przeszedł w Avalonie. Nadal czuł, jak paliło mu gardło, gdy próbował wydostać się z jeziora na brzeg. Kolczuga go dusiła, jego kończyny zdrętwiały, gdy lodowata woda przemoczyła go po kości. Ulga nadeszła, gdy wyszedł na brzeg, stopy stykały się z twardym podłożem, a jego przemoczone ciało otoczyły ciepłe, drżące ramiona. Te same ramiona, które trzymały go w dniu powrotu, trzymały go teraz, gdy siedzieli na kanapie w nowoczesnym mieszkaniu Merlina. Leżeli splątani w siebie, patrząc na coś przyziemnego na pudełku z ruchomymi obrazami, których Merlin jeszcze mu nie wyjaśnił.

Artur zaczął się bać ciszy, jaką przynosiły ze sobą wieczory. Ich dni były wypełnione po brzegi rzeczami, które Merlin nalegał, aby koniecznie zobaczyć. Były wynalazki, o których nigdy by nie śnił, kultura tak różna od jego własnej i język, którego nie mógł zrozumieć bez ciągłej potrzeby tłumaczenia przez Merlina. W najlepszych momentach było to przytłaczające, ale dawało mu zajęcie. To zajmowało jego umysł. Kiedy zgiełk dnia ucichł i zapadła cisza, myśli, które dręczyły go od czasu jego powrotu, przedarły się przez tamę, którą nagromadziły rozrywki. Kiedy przypomniał sobie, ogarnęła go nowa fala żalu.

Nigdy więcej nie zobaczy Camelotu. Nie tak, jak kiedyś. Ludzie, którzy byli tak lojalni swemu upadłemu królowi, rynki zaśmiecające ulice, jego rycerze, jego przyjaciele - wszyscy byli teraz straceni. W tych chwilach ciężar 1500 lat ciążył mu na barkach. Twarze tych, którzy minęli, migotały przed jego oczami, gdy desperacko próbował je zatrzymać. Część niego, mała część, która wychodziła tylko w tych cichych chwilach, marzyła o tym, by zamiast tego pochłonęły go wody jeziora, z którego się wyczołgał. Nie była to myśl, którą często bawił, zamiast tego zdecydował się wepchnąć ją do tyłu swojego umysłu, gdy tylko się pojawiła.

Ciche kliknięcie wyłączającego się okna z obrazami wyrwało go z zamyślenia. Ramię, które zostało luźno zarzucone, teraz zacisnęło się, spierzchnięte usta muskały jego włosy i delikatnie całowały go w czoło.

- Czuję, że myślisz, Arturze - powiedział cicho Merlin.

- Powinieneś kiedyś spróbować, Merlinie. Może ci coś dobrego - odpowiedział, a jego słowa nie kryły w sobie żadnego żaru. Czarownik parsknął rozbawiony obok niego, ale nie zawracał sobie głowy odpowiedzią. - Nie musiałeś go wyłączać - dodał Arthur, zdesperowany, by ponownie przerwać ciszę.

"Nie oglądałeś."

- Ale obserwowałeś - argumentował Arthur.

- Widziałem to tysiące razy - wzruszył ramionami Merlin, pochylając głowę bardziej w zagłębienie szyi blondyna. Arthur zastanawiał się, czy miał to na myśli. Gdyby to stwierdzenie było czymś więcej niż zwykłą przesadą. Podczas gdy spał w Avalonie przez 1500 lat, mężczyzna obok niego przeżył każdą sekundę. Przez upadek jego - ich królestwa. Przez wojny, które sprawiały, że oczy czarownika błyszczały za każdym razem, gdy o nich mówił. Przez śmierć nowych i starych przyjaciół, którzy umierali, ponieważ śmierć nigdy nie dopadłaby go tak, jak oni. Poczuł ukłucie winy przeszyte przez serce, gdy pomyślał o górze smutku, którą mężczyzna, którego kochał, nosił ze sobą przez cały ten czas. Był sam od wieków i serce Artura bardzo go bolało.

"Co jest nie tak?" - zapytał Merlin, zdejmując rękę z ramienia Artura i siadając, aby lepiej mu się przyjrzeć. Już tęsknił za brakiem jego ciepła. Były król otworzył usta, by odpowiedzieć, słowa „nic” lub „wszystko w porządku” tańczyły na jego ustach, chcąc uciszyć rozmowę. Spojrzenie na zmęczone oczy drugiego mężczyzny powstrzymało go. Obiecali, że więcej nie będą kłamać w takich sprawach. Nie po tym, co wydarzyło się w Camlann.

„Znowu myślałem o Camelocie. O minionym czasie - wyszeptał Arthur, nie ufając sile jego głosu, która przemówi głośniej. Minęła kolejna minuta, zanim któreś z nich znowu się odezwało, a ich oddech i stały dźwięk samochodów przejeżdżających ulicami wypełniły pokój.

- Nadal o nich myślę - zaczął cicho Merlin, nie odrywając wzroku od Arthura. „Nie pamiętam, jak wyglądają niektóre ich twarze, minęło tyle czasu. Czasami czuję się z tego powodu winny ”. Smutek, który emanował od drugiego mężczyzny, gdy mówił, był namacalny i poczuł, jak wysychają mu usta. Nie wiedział, co powiedzieć. Merlin kontynuował.

„Myślę o tym, co mogło potoczyć się inaczej. Gdyby to miało znaczenie, gdybym wcześniej powiedział ci o mojej magii. Co by się stało, gdybym był tam dla Morgany, zanim poznała Morgause. Gdybyśmy mogli się razem zestarzeć i być szczęśliwi, gdybym zabrał cię do Avalonu na czas. " Łzy płynęły teraz równomiernie. Artur ze zdziwieniem zauważył, że nie pochodzą od Merlina, ale z jego własnych oczu. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak swobodnie ronił łzy. Według jego zmarłego ojca było to niestosowne dla króla. Ale, przypomniał sobie z goryczą, nie był już królem.

Artur rzucił się na Merlina, przyciskając czarownika mocno do jego piersi, gdy 1500 lat bólu przepłynęło między nimi dwoma. Czuł, jak ręce Merlina desperacko ściskają tył jego koszuli, uziemiając się w rzeczywistości chwili.

- Za wszystko, co straciłem, za wszystko, co musiałem znieść, jestem wdzięczny, że wciąż jesteś przy mnie - westchnął Artur, a słowa opuściły go z własnej woli.

- Wiem, że byłbyś bezużyteczny bez swojego ulubionego służącego - mruknął Merlin głosem stłumionym przez materiał jego koszuli. Znowu odchylał się z humorem. Arthur zauważył, że mężczyzna musi natychmiast zażegnać cokolwiek, co ma związek z jego emocjami. Nie był to jednak czas na niechęć. Puścił Merlina, odciągając go od piersi i kładąc ręce na boku twarzy czarownika. Ostrożnie przesunął kciukami po drżącej szczęce mężczyzny.

- Nie - zaczął Artur surowo, odnajdując siłę, której wcześniej brakowało. „Bez ciebie byłbym bezużyteczny . Nie możemy nic zrobić, aby zmienić to, co się wydarzyło. Musimy tylko skupić się na tym, co się teraz dzieje ”.

„Czy spróbujesz też skupić się na teraźniejszości?” - zapytał Merlin, kładąc dłoń na jednej z dłoni obejmujących jego twarz. „Wiem, że ty też o tym myślisz. Co mogliśmy zrobić inaczej ”.

- Spróbuję - po chwili przytaknął Arthur. Nie przejmował się zaprzeczaniem, że jego umysł skupiał się na tych scenariuszach „co by było, gdyby” bardziej, niż lubił przyznawać.

- W takim razie ja też spróbuję - zgodził się Merlin, pochylając się do przodu, by spotkać w środku mężczyznę, którego kochał, i przypieczętowując ich obietnicę krótkim, czystym pocałunkiem. Artur przyciskał czoło do czoła Merlina, gdy się rozsuwali, ciepło ich oddechów mieszało się między nimi.

„Myślę, że najlepiej pójdziemy do łóżka. Jutro czeka nas długi dzień - zasugerował Merlin, przerywając ciszę, która groziła, że ​​znów zawiśnie między nimi. Arthur się uśmiechnął.

"Zatem chodźmy."

Nocna cisza zdawała się już nie przeszkadzać mu, kiedy szli korytarzem do swojego pokoju. Ból związany z utratą wszystkiego, co kiedykolwiek znał, nie zniknął nagle, ale ból w jego sercu ustąpił. Miał Merlina, który na niego czekał, który był namacalny i obecny, gdy nie było nic innego. Podejrzewał, że nie był tak zagubiony, jak myślał. Arthur może już nigdy nie będzie w stanie chodzić po brukowanych drogach Camelotu, ale to, co miał teraz, wystarczyło. Ciemność, która zalegała w jego umyśle podczas takich nocy, jak ta, ustąpiła miejsca na dźwięk śmiechu Merlina, gdy padli na łóżko. Po raz pierwszy, odkąd wrócił, poczuł się, jakby należał. To był teraz jego dom.

Merlin był jego domem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 03, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

jesteś moim domem | one shot [merthur] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz