★2★

189 11 1
                                    

Przeglądałam kolejno kartki znajdujące się, w teczce, ale nie widziałam niczego ciekawego. Ponad połowa z nich dotyczyła moich licznych misji.

Czytałam właśnie opis jednego z moich pierwszych zadań. Uśmiechałam się sama do siebie na myśl o tym ile od tego czasu udało mi się poprawić. W zaledwie kilka lat bardzo się rozwinęłam. Na pozostałych kartkach znajdowały się opisy moich treningów.

Gdy miałam już zamykać ją z powrotem zobaczyłam coś co szczególnie zwróciło moją uwagę. Była to trochę mniejsza od pozostałych, beżowa kartka ozdabiana złotymi wzorkami po bokach. Wyglądała na bardo ważną. Sięgnęłam po nią i zaczęłam czytać.

Odpis skrócony aktu zgonu
1. Dane osoby zmarłej
Imię : Elizabeth
Drugie imię : Cecylia
Nazwisko: Leader

2. Czas i miejsce zgonu
Data zgonu: 05.04.1992
Godzina zgonu: 6:57
Miejsce zgonu: Dom mieszkalny

Zdziwiona przestałam czytać, był to akt zgonu mojej mamy. Spojrzałam jeszcze raz na datę. Nie zgadza się. Urodziłam się 1 października 1989 roku, a ona zmarła przy porodzie czyli tego samego dnia. Według dokumentu, w dniu jej śmierci miałam ponad 2 lata. Spojrzałam na papier i czytałam dalej.

Zwłoki znalezione przez: Panią Handler
Powód zgonu: zatrzymanie akcji serca.
Osoba zmarła nie posiada krewnych, ani potomstwa.

Po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Jak to nie ma potomstwa? Czas jakby zwolnił, a ja nadal trzymając dokument osunęłam się na ziemię. W głowie miałam milion myśli.

Spojrzałam na kartkę i zobaczyłam jeszcze raz jej imię Handler. Moja kierowniczka, ona mnie tu zabrała. Dlaczego skłamała ? Wstałam z podłogi i zaczęłam rozglądać się po jej gabinecie. Był on bardzo specyficzny. W średniej wielkości pomieszczeniu znajdowały się szafy z dokumentami całej komisji, biurko z wielkim skórzanym krzesłem a na ścianie za nim wisiał ogromny obraz przedstawiający jej podobiznę. Jednak to co wyróżniało go spośród innych gabinetów, była gablota. W środku znajdowało się wiele przedmiotów z jej podróży w czasie.

Zaczęłam od przeszukiwania jednej z szaf stojących przy ścianie. Jednak w żadnej z nich nie znalazłam nic co mogłoby mi pomóc. Nagle dostałam olśnienia. Spojrzałam na biurko i zauważyłam mała szufladę. Podeszłam i chciałam ją otworzyć. Pociągnęłam za uchwyt, ale ten nawet nie drgnął. Bingo - pomyślałam. Wyjęłam broń i wycelowałam w zamek od szuflady, pociągnęłam za spust. Sięgnęłam ręką do uchwytu i otworzyłam szufladę na całą szerokość.

Wyjęłam jej zawartość na biurko i zaczęłam przeglądać. Było tam mnóstwo wycinków z gazety. Nie wiedziałam, za bardo co dzieje się na zewnątrz poza strefą czasową komisji. Nigdy jej nie opuściłam. Bardzo mało osób wiedziało o moim istnieniu. Na kawałkach gazet było napisane ,,The umbrella academy" zaczęłam czytać.

,,Kolejna pomyślna akcja naszej siódemki. Dzieci z magicznymi zdolnościami uratowały zakładników, podczas napadu na bank. Całe miasto jest im wdzięczne."

Wzięłam do ręki resztę kartek. Na każdej z nich było coś o tych dzieciach. One także mają moce ? Czyli nie jestem sama ? Czytając kolejno artykuły zdążyłam dowiedzieć się, że urodzili się tego samego dnia co ja. Zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam na kartkę, która wypadła mi luzem.

,, Znajomy wszystkim bogacz sir Reginald Hargreeves zaadoptował siódemkę nadzwyczajnych dzieci, każdy z nich posiada moce"

Przestałam czytać i uważnie przyglądałam się mężczyźnie. Był on wysokiego wzrostu oraz o prostej posturze. Wyglądał na dużo starszego. Miał na sobie czarny kapelusz oraz monokl na oku. Jego wąsy i gęsta szara broda zasłaniały prawie całą jego twarz. Pozował on do zdjęcia razem ze wszystkimi dziećmi.Na odwrocie kartki, były jakieś zapiski.

Rose Leader urodzona 1 października 1989 roku. Ukryć przed innymi. Tajna broń komisji.

Tajna broń komisji ? Teraz nie odczuwałam tylko smutku. Czy to możliwe że Handler zabiła moją matkę i zatarła po mnie ślad ? Odwróciłam szybko kartkę z powrotem do zdjęcia. Tym razem zauważyłam coś przez co z moich ust wydobył się lekki okrzyk zdumienia. Mężczyzna wraz z dziećmi pozował na tle starego budynku z bardzo dużą ilością okien.

Otworzyłam szerzej oczy i zrozumiałam, że to jest ten sam budynek, który śni mi się od jakiegoś czasu po nocach. W mojej głowie znów rozpoczęła się plątanina myśli. Czułam jak smutek, żal, rozpacz a przede wszystkim gniew wzbiera się we mnie.

-Co ona sobie myślała? Uprowadziła mnie, zabiła moją matkę. Przecież się przyjaźniły po co to robiła ? Doszło do mnie, że manipulowała mną cały czas? Możliwe, że zabijałam niewinnych ludzi. Poczułam się okropnie. Spojrzałam na budynek i zauważyłam na nim adres. Schowałam kartkę do kieszeni i wiedziałam już co muszę zrobić. Postanowiłam dowiedzieć się prawdy o sobie.

- Rose,melduj się- usłyszałam nagle jej głos. Miałam ochotę na nią nakrzyczeć. Nie mogłam tego zrobić, ponieważ odebrałbym sobie szansę na zemstę. Otarłam łzę z policzka. Opanowałam głos i tak jakby nic się nie stało odpowiedziałam.

- Wszystko w porządku, na razie nikogo nie ma.- powiedziałam moim zwyczajnym głosem.

- W takim razie zostań tam jeszcze na wszelki wypadek.- odpowiedziała.

Tak jest - powiedziałam obojętnym głosem.

Od razu po wypowiedzeniu tych słów, wyjęłam słuchawkę z ucha i rzuciłam ja na podłogę. Zgniotłam ją butem i skierowałam się w stronę drzwi.

Muszę stąd uciec. Podeszłam do burka i wzięłam z niego pistolet oraz zestaw sztyletów po czym schowałam je do mojego pasa. Wzięłam do ręki zapałki i podpaliłam zasłonę oraz akta w szafkach. Znałam ten budynek jak własną kieszeń.

Wyjście z niego nie sprawi mi żadnego problemu. Nałożyłam na siebie iluzje maskująca i wyszłam na korytarz. Musiałam zejść na parter, ponieważ tam znajdują się walizki, dzęki którym będę mogła wydostać się z tej strefy czasowej. Idąc po schodach usłyszałam alarm przeciw pożarowy. Idąc do celu minęło mnie parę osób, ale nie musiałam się o to martwić, ponieważ byłam niewidzialna.

Rozglądnełam się po parterze i tak jak myślałam, dzęki pożarowi, który wywołałam, tylko 2 strażników pilnowało teczek. Wyjęłam dwa sztylety i rzuciłam w ich stronę. Szybko poszło- pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Podeszłam do teczek i wzięłam jedną z nich.

Wyszłam z pomieszczenia i rzuciłam w tamtą stronę granat,który zdążyłam zabrać z gabloty w gabinecie. Zanim wszystko wybuchało, otworzyłam teczkę i przeteleportowałam się na właściwą ulice. Weszłam między budynki. Zobaczyłam, że akademia znajduje się po drugiej stronie jezdni.
Muszę coś zrobić z teczką- pomyślałam. Nałożyłam na nią iluzję i ruszyłam w stronę budynku. Akademio przybywam...

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Witam wszystkich serdecznie. Jak wam się podobał drugi rozdział? Zachęcam do podzielenia się opinią w komentarzu oraz dania gwiazdki.
♥️♥️♥️

M.W

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Ocalona // Five HargreevesWhere stories live. Discover now