★1★

339 15 3
                                    

Pov. Rose
Otworzyłam oczy, chwilowo widziałam tylko ciemność. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do otaczającej mnie czerni i zauważyłam zarysy mebli stojących w pokoju. Znowu to samo, znowu ten sen. Nie daje mi spokoju od 2 tygodni. Podniosłam się i usiadłam na łóżku opierając się o ścianę. Sądząc po mroku, jest jeszcze bardzo wcześnie.

Zeszłam z łóżka i podeszłam do okna. Na dworze było szaro i nie przyjemnie. Dopiero teraz zdałam siebie sprawę, jak mocno pada deszcz. Podeszłam do szafy, w której miałam tylko dwa różne możliwości ubrania i nałożyłam na siebie mój strój codzienny. Podeszłam do łóżka i zaścieliłam je. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz kierując się do pomieszczenia, w którym mogę coś zjeść. Nikogo tam nie było, co tylko utwierdziło mnie w tym, że musi być naprawdę wcześnie. Zazwyczaj w komisji ludzie są już na nogach o 4:30.

Zrobiłam sobie szybkie śniadanie. Gdy kończyłam posiłek zaczął robić się ruch. Spojrzałam na zegar 4:57. Powoli odsunęłam krzesło i wyszłam ze stołówki kierując się do mojego pokoju. Do treningu została mi jakaś godzina. Nie miałam pojęcia co chcę robić do tego czasu, więc stwierdziłam, że się przewietrze. Przebrałam się w mój strój treningowy, czyli zwykle dresy i bluzkę. Nałożyłam na siebie bluzę i wygodne buty. Po chwili szłam w kierunku wyjścia. Budynek główny komisji jest bardzo duży. Na początku trudno mi było się odnaleźć, ale z czasem się przyzwyczaiłam.

Wyszłam na zewnątrz i skierowałam się na bieżnie. Zaczęłam biec i rozmyślać nad moim snem. Nie był on zwyczajny. Od jakiegoś czasu śni mi się budynek. Ogromny stary budynek z dużą ilością okien. Nic nie ma wokół niego. We śnie również jakiś głos do mnie mówi. Jednak nie widzę rozmówcy. Ten sen nie daje mi spokoju. Zatrzymałam się i spojrzałam na zegarek. Była prawie 6:00 czyli godzina treningu. Postanowiłam już wrócić.

Weszłam do sali treningowej i zobaczyłam, że moja szefowa przyszła dziś na trening. To właśnie ona mnie tu przyjęła. Była bliską przyjaciółką mojej matki, która zmarła przy porodzie, więc ona mnie przygarnęła. Nie traktuje jej jak matki ani ona mnie jak córki. Nie wolno mi okazywać uczuć. Powtarzano mi to od dziecka.

- Rose dzisiaj będzie trening bez mocy - jej głos wyrwał mnie z rozmyśleń. O moich mocach nie wie nikt z komisji. Wie tylko ona i ja.

- Rozumem,czy mogę zaczynać? - spytałam spoglądając na nią.

- Proszę bardzo- odpowiedziała pokazując ręką w stronę maty. Ona natomiast udała się do lady przede mną. Stanęłam na macie i skupiłam się na zadaniu.

- Najpierw sprawność - powiedziała bez wyrazu. Wzięła z blatu zestaw noży i zaczęła we mnie rzucać. Ja sprawie je omijałam tak, aby te nie trafiały we mnie.Po około 10 minutach. Podeszła do drzwi i nacisnęła mały przycisk. Po upływie krótkiej chwili w drzwiach stanął chłopak, blondyn średniego wzrostu. Nie znałam go, w komisji nie mam przyjaciół i nie znam za wielu osób. Na misję zawsze chodzę sama.

Przeniosła wzrok na chłopka i skinęła głową w moją stronę. Ten zbliżał się do mnie i zaczął atak. Podniósł rękę chcąc uderzyć mnie w twarz, lecz zrobiłam szybki unik i dostał w brzuch. Podciął mi nogi i upadłam na plecy. On skoczył na mnie, lecz ja obróciłam się w bok i uderzyłam go w tył głowy. Chłopak upadł na matę.

- Bardzo dobrze, na dziś to już koniec treningu - usłyszałam głos kierujący się do wyjścia.

Poczekałam, aż kobieta zniknie za drzwiami. Lekko zmęczona udałam się do mojego pokoju i wzięłam prysznic.Usiadłam na krześle koło okna i sięgnęłam po książkę. Zaczęłam czytać, lecz nie trwało to długo. Usłyszałam alarm. W komisji bardzo rzadko się on zdarza, ja słyszę go po raz 2.

Podniosłam się sprawnie z krzesła i szybko ubrałam w strój do misji. Ten rodzaj alarmu oznaczał, że w budynku znajdują się nie proszeni goście. Wybiegłam na korytarz i włożyłam słuchawkę do ucha. Każdy takie ma, służą one tylko i wyłącznie do misji.

- Zgłaszam się,Rose- powiedziałam do mikrofonu.

- Idź na 2 piętro i kieruj się do mojego gabinetu, możesz używać mocy. Melduj wszystko na bieżąco- usłyszałam kobiecy głos mówiący do słuchawki. Byłam lekko zdziwiona, że pozwoliła mi używać mocy, oznacza to, że sytuacja jest poważna.

- Zrozumiałam, jestem już w drodze- odpowiedziałam. Wchodziłam właśnie po schodach prowadzących na 2 piętro, gdy ktoś złapał mnie od tyłu. Szybko jednak tego pożałował, ponieważ uderzyłam go w twarz następnie mocno uderzyłam butem w jego stopę, dzięki czemu oprawca poluzował uścisk, co umożliwiło mi uderzyć go łokciem w brzuch i zepchnąć ze schodów. Wylądował nie przytomny na samym dole.

Szybko znalazłam się na 2 piętrze. Wychyliałam się zza ściany, aby zobaczyć ile osób stoi mi na przeszkodzie do drzwi znajdujących się na końcu korytarza. Zauważyłam 6 postaci rozmieszczonych po piętrze. Postanowiłam użyć iluzji. Stworzyłam swoją postać na środku korytarza, a sama nałożyłam na siebie niewidzialność. Idąc koło ściany zauważyłam, że parę osób mierzy do mnie bronią. Wszyscy byli bardzo napakowani, ale jednocześnie głupi, ponieważ zaczęli szczęlać do mojej iluzji, co poskutkowało, że trójka z nich zastrzeliła siebie nawzajem

Wyłączyłam iluzje oraz zdjęłam z siebie niewidzialność. Stałam za jednym z nich i wbiłam mu nóż w udo po czym kopnęłam w brzuch. Ten uderzył głową o ścianę. Pozostałą dwójkę pokonałam w zwykłej walce wręcz. Podeszłam do drzwi gabinetu i zauważyłam,że są lekko uchylone. Nałożyłam iluzję i weszłam po cichu do środka. Zobaczyłam, że przy szafce z aktami stoi wysoki mężczyzna.

- Nie ładnie grzebać w czyichś rzeczach- mój głos przeszył pomieszczenie zwracając na mnie uwagę przeciwnika.

- Na szczęście nie zdążysz się poskarżyć- odpowiedział z wyższością w głosie, idąc w moją stronę. Czasami bardzo bawi mnie to jak ludzie myślą, że mają ze mną szansę. Zdjęłam iluzje i pojawiałam się za nim. Zdezorientowany obrócił się w moją stronę, a ja oddałam pierwszy cios. Uderzyłam go w brzuch. Ja natomiast dostałam w nogę. I tak trwała nasza walka. Zaczęło mnie to nudzić,więc wzięłam sztylet z burka i rzuciłam w jego stronę. Poprawiałam swój stój i usłyszałam pytanie.

- Rose zgłoś się, jak wygląda sytuacja?

- Wszystko w porządku jestem już w pani gabinecie. - odpowiedziałam.
- Co mam teraz robić ?

- Zostań tam i pilnuj, dawaj mi znać co jakiś czas jak to u ciebie wygląda.

- Tak jest- odpowiedziałam.

Podeszłam do ciała mężczyzny i podniosłam akta leżące koło niego. Skierowałam się do szafki na dokumenty i poukładałam je z powrotem. Zobaczyłam, że na ziemi leżą jeszcze trzy teczki, które pewnie wypadły, przy poszukiwaniach. Schyliłam się, aby je podnieść lecz moja uwagę przykuła czarna gruba teczka z moim imieniem. Podniosłam ją i podeszłam do burka. Powoli otworzyłam i zaczęłam przeglądać zawartość...

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Co sądzicie o pierwszym rozdziale? Zachęcam do wyrażania opinii w komentarzu oraz zostawienia gwiazdki.
♥️♥️♥️

M.W

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Ocalona // Five HargreevesTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon