oo2. the story

165 12 5
                                    


    Moselle w dalszym ciągu stała bez słowa, starając się uniknąć kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Ona za to nerwowo patrzyła to na nią, to na Siennę, która pojawiła się po chwili w wejściu na balkon. Tatianę przytłaczała atmosfera, która utworzyła się wokół nich i obawiała się tego, czego może się za chwilę dowiedzieć. Sam fakt, że najprawdopodobniej wcale nie była jedną z Atlantydów, tylko człowiekiem, co wynikało ze słów Sienny, nie mieścił się jej w głowie i ledwo do niej docierał. Nie potrafiłaby się tego domyślić i pewnie przez całe życie przeszłaby w niewiedzy. Pochodziła z Lądu... to wydawało się być niemożliwe.

— Jestem człowiekiem — wyszeptała po chwili, zdając sobie sprawę, że milczenie obu kobiet może uznać za potwierdzenie. Wydawała się być stuprocentowo opanowaną, jednak palce jej dłoni bezustannie plątały się ze sobą, a Tatiana nie potrafiła przestać się nimi bawić, ukazując w ten sposób, że w środku jest jednym wielkim kłębkiem nerwów. — Jeżeli tak jest to... Nie jesteś moją matką? — To pytanie nasunęło się jej jako pierwsze. 

     Starsza blondynka spuściła wzrok na swoje palce, a Tatiana patrzyła na nią z wyczekiwaniem i nadzieją. Tak bardzo chciała, żeby Moselle odwiodła ją teraz od takiego myślenia i natychmiast zaczęła karcić za takie przypuszczenia. Tiana nerwowo zagryzła wargi, czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Zerknęła na rudowłosą w poszukiwaniu odpowiedzi, jednak ta milczała, a dziewczyna niewiele mogła wyczytać z jej oczu. W pewnym momencie poczuła powoli ogarniające ją poczucie gorąca i lekkie zawroty głowy, zgrywające się w jedną całość z nieprzyjemnym uciskiem w brzuchu. To nie mogła być prawda.

— Nie jestem — powiedziała cicho Moselle nawet na nią nie patrząc.

     Serce Tatiany omal nie stanęło w miejscu, a dziewczyna zorientowała się, że robi się jej słabo. Oparła się bokiem o ścianę odwracając wzrok od czarownicy, mimowolnie kręcąc delikatnie głową i mrucząc pod nosem. Zasłoniła twarz dłońmi, nawet nie próbując opanować swojego przyspieszonego oddechu. Nie, nie, nie, nie, nie... 

— Nie dotykaj mnie — wykrztusiła nie mogąc ukryć drżenia głosu, kiedy palce zatroskanej Moselle musnęły jej ramię.

    Krew zaszumiała jej w uszach, a mętlik w głowie utworzony z tysiąca pytań i myśli nie pozwalał skupić jej się ani na jednej, gdyż gromadziły się one zbyt szybko. Jej mama nie była jej mamą. Zagryzła mocno wargę i zacisnęła powieki, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

— Tiana... — zaczęła Moselle, a blondynka wsunęła palce w swoje włosy, odsłaniając tym samym twarz.

     Jej nos i policzki zaczerwieniły się, a oczy zaszkliły. Wreszcie zdecydowała się stamtąd uciec. Dosyć szybko, jednak chwiejnie ruszyła w stronę wyjścia z pokoju, pocierając przy tym czoło. Pośpiesznie skierowała się w stronę swojego pokoju, ignorując głos Moselle i nie rejestrując ani słowa z tego co mówiła. Sunęła palcami po ścianie, chcąc mieć na wszelki wypadek jakieś oparcie. W pewnym momencie uderzyła o nią pięścią odpychając się i w jednej chwili pokonując odległość paru metrów, by znaleźć się u siebie.

     Tatiana opadła na łóżko, chowając nos w poduszce i oddychając nierówno. Nie rozumiała co się właśnie stało, a nowe informacje ledwo do niej docierały, wydawały się być tylko zakodowanymi wiadomościami, do których kodu nie znała. Słyszała odgłos kroków, który z każdą chwilą był coraz wyraźniejszy, jednak nie zwracała na niego uwagi. Zagryzła swoją dolną wargę, próbując powstrzymać jej drżenie, a gorąc, który wcześniej ją opanował, ustąpił miejsca chłodnemu dreszczowi. 

     Po chwili w wejściu do pomieszczenia stanęła Sienna, oparta bokiem o miejsce, w którym powinna znajdować się framuga. Powinna być, ale jej nie było, gdyż w pokoju Tiany brakowało także drzwi. Atlantyda nie dysponowała dużą ilością drewna, a drzwi z marmuru, bądź piaskowca nie wchodziły w grę. Tak więc takim wynalazkiem zadowalała się jedynie rodzina królewska, oraz szczególnie bogaci mieszkańcy miasta. 

AQUALIA | Peter ParkerWhere stories live. Discover now