22.

552 61 11
                                    

   O ósmej zwlokła się z łóżka niemal tak wykończona, jak kilka godzin wcześniej, gdy się kładła. Prawdę mówiąc, nie spała za dobrze. Po zmyciu z siebie zakrzepłej krwi pod prysznicem i przebraniu się w czystą piżamę, długo przewracała się z boku na bok, a gdy już udało jej się zasnąć, miała chaotyczne, niespokojne sny, pełne ucieczek, spadania i wysokości.

Cóż, przynajmniej nie śnił jej się martwy Ethan. Albo żywy, nieważne, bo i tak za każdym razem płakała tak samo.

Godziny odwiedzin w Leighton Hospital znała na pamięć, miała je wyryte w głowie jak litery na nagrobku. Na oddział mogła wejść o dziewiątej, więc kwadrans wcześniej wyszła z domu i ruszyła samochodem Jazza na parking, na którym zostało jej auto. Teraz, gdy zza deszczowych chmur na chwilę wychyliło się słońce, dostrzegła ślady krwi na zagłówku, przez co przeszedł ją zimny dreszcz. Nie mogła wyrzucić z głowy obrazu skatowanego Jaspera, ani uczuć, jakie jej towarzyszyły. Paraliżującego strachu, że mężczyzna może nie żyć.

Zamknęła suv Pratta i wepchnęła kluczyki głęboko do kieszeni. Z ulgą przesiadła się do swojej Micry, ruszając w kierunku centrum.

— Dobrze, że jesteś. Wychodzę — oznajmił, gdy weszła do sali. Zagłówek łóżka miał podniesiony, a jego ciało odziane było tylko w szpitalną koszulę. Gdyby wstał, widać by mu było nagi tyłek. Ubrania z poprzedniego dnia co prawda leżały na szafce, poskładane w kostkę, ale nawet stąd czuła od nich mdlący, metaliczny zapach krwi, a przecież były brudne także od błota na parkingu. Rzuciła w nogi łóżka papierową torbę z odzieżą Ethana.

— Tak szybko cię wypisują? — zdziwiła się. Przytaknął niepewnie, lecz nim zdążył coś powiedzieć, w pomieszczeniu pojawiła się pielęgniarka.

— Panie Pratt, proszę się jeszcze zastanowić nad tym wypisem na żądanie. Lekarz uważa, że dobrze by było, żeby...

— Wiem — westchnął. — Ale pobyt tutaj mnie wykańcza. Chcę być już w domu, nic mi nie będzie.

— Jazz... — Teraz to Rachel próbowała mu przemówić do rozsądku.

— Zrobię to z tobą albo sam, ale nie zostanę tu ani dnia dłużej — warknął. Widząc jego determinację, nie pozostało jej nic innego, jak się poddać. Już poprzedniego dnia widziała, jaki był uparty, gdy mimo paskudnych obrażeń i bólu nie zgadzał się na wezwanie karetki. — Pomóż mi wstać — poprosił łagodniej.

Pielęgniarka rzuciła pakiet dokumentów na szafkę, a Jasper powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Spuścił nogi na podłogę. Asekurowała go, kiedy wstawał, i widziała, jak jego twarz tężeje, gdy stawiał pierwszy krok. Gwałtownie wypuścił powietrze przez nos, ale ani się nie skrzywił, ani nie jęknął. Wszystko, byle udawać, że on wcale nie cierpi. Rachel wkurzało takie zgrywanie twardziela, które niczemu nie służyło.

W łazience poprosił ją, by wyszła. Ubieranie zajęło mu na tyle długo, że zastanawiała się, czy nie sprawdzić, co się z nim dzieje. Kiedy już była prawie zdecydowana na wejście do łazienki, drzwi się otworzyły i stanął w nich Pratt. Oddychał płytko, ale szybko i nie umknęło uwagi dziewczyny, że nie potrafił się wyprostować. Jego twarz wyglądała jednak lepiej, niż w nocy. Wciąż pozostawała sina i opuchnięta, a na policzkach pojawił się zarost, ale przynajmniej nie było krwi.

Zwinął wypis w rulon i wepchnął sobie do kieszeni, nie przejmując się tym, że ponad połowa kartki wystawała na zewnątrz.

— Idziemy? — rzucił, ruszając w kierunku drzwi.

Korzystając, że odwrócił się plecami i jej nie widział, Rachel przewróciła oczami. Miała wrażenie, że robił wszystko, byle nie okazać przed nią słabości, choć przecież widziała go już, kiedy problemy go rozgniatały na miazgę. Tak jakby wyczerpał jakiś przez niego samego ustalony i przestrzegany limit.

— Jedziemy do mnie — polecił, gdy usadowił się na siedzeniu pasażera w jej Micrze. Tym razem nie udało mu się powstrzymać grymasu bólu. Nie zaprotestowała.

Po drodze wykupiła przypiętą do wypisu receptę na leki przeciwzakrzepowe i przeciwbólowe. Pomogła mu wejść po schodach i usadowić się na kanapie. Rozpisała dawki tabletek, które powinien brać, wiedząc, że i tak będzie je łykał według uznania. Nie umknęło jego uwagi, że wciąż milczała.

— Nieco się pospieszyłem z tą dzisiejszą randką — próbował zażartować. Nie odpowiedziała. — Wiesz może, co z żoną Bordera? — Pokręciła głową. — Rachel, co się dzieje? Chodź tu do mnie.

Poklepał miejsce obok siebie na kanapie. Nawet nie spojrzała w tamtą stronę, z uporem maniaka wpatrując się za nieumyte okno.

— Skarbie, nie chcę, żebyś była smutna. Nikomu nic poważnego się nie stało, Wooda poszukuje policja, wszystko skończy się dobrze.

— Tym razem — rzuciła, z trudem panując nad drżeniem głosu. Kątem oka dostrzegła, jak mężczyzna przekrzywił głowę, nie rozumiejąc jej słów. Postanowiła więc uzupełnić. — Jaką mam pewność, że następnym razem nie zabije cię jakiś bandyta? Że nie będziesz miał wypadku na motocyklu? Ja nie dam tak dłużej rady, mam dość strachu o to, że pewnego dnia zostanę sama.

— Co to oznacza? — Jego głos był zaskakująco spokojny.

— Nie wiem. Nie chcę się na razie z nikim spotykać. Nie jestem na to gotowa. — Nawet dla niej brzmiało to słabo, ale to prawda. Ta krótka chwila przekonania, że Jazz od niej odszedł, uświadomiła jej głębię problemu. Gdyby po raz kolejny musiała przeżywać śmierć osoby, do której się przywiązała, mogłaby się nie podnieść. Była beznadziejnym materiałem na partnerkę.

— W takim razie wyjdź. — Teraz jego głos był nie tylko spokojny, lecz niemal głuchy, jakby wydobywał się z wykopanej mogiły.

— Jazz, dobrze wiesz, że nie powinieneś zostawać sam. Powinnam...

— Idź stąd, do cholery! — Wreszcie przestał być tak przerażająco zimny. Krzyk musiał go wiele kosztować, bo przycisnął dłoń do twarzy. Wstał nieco zbyt gwałtownie, przez co zachwiał się na nogach. Kiedy chwyciła go za ramię, odtrącił ją gniewnie. — Wyjdź z mojego mieszkania — dodał, tym razem ciszej. Powlókł się w kierunku łazienki, gdzie trzasnął drzwiami. — Wyjdź stąd, bo z każdą chwilą zakochuję się w tobie coraz bardziej i rozstanie będzie cholernie bolesne — wyszeptał jeszcze. Rachel była już jednak w przedpokoju, nie miała więc szans tego usłyszeć.

Tak blisko nieba (NIEBO #2) ✓Where stories live. Discover now