11.

615 63 9
                                    

Nie umarłam. Zajęłam się pisaniem Doliny szczęścia, ale już wróciłam. Ostatnie tygodnie były trudne, przynajmniej pod względem ilości wolnego czasu, a może jego organizacji, jednak mam nadzieję, że będzie tylko lepiej i nowe rozdziały będą pojawiały się częściej. Dzisiaj mam dla Was trochę akcji.

   Rachel długo wahała się, jak powinna wyglądać na randce, na którą najwyraźniej się umówili. Nie chciała ubrać się zbyt pretensjonalnie, ale z drugiej strony zależało jej na ładnym wyglądzie. Do diabła, nawet w najlepszych ciuchach nie mogła konkurować z laskami, które podrywał ten uroczy Casanova, ale to nie oznaczało, że nie zamierzała próbować.

Wyjęła więc z szafy jedną z tych bluzek, o których zapomniała, że je posiada. Dawno temu, jeszcze w szkole, królowała na imprezach, ale to się zmieniło. Rachel się zmieniła. Teraz nie była nawet pewna, czy przy trybie życia, jaki prowadzi, zdoła się wcisnąć w czarną koszulę z kołnierzykiem, skromną z przodu i półprzezroczystą, koronkową z tyłu.

Bluzka leżała idealnie, a połączenie jej z białymi rurkami i botkami na wysokim obcasie prezentowało się naprawdę nieźle. Rachel nie zamierzała jednak udawać kogoś, kim nie była, więc nie przesadzała z makijażem. Pociągnęła tylko usta matową szminką i zrobiła małe kreski na górnych powiekach. Wrzuciła klucze do torebki, założyła ulubioną kurtkę i wyszła z mieszkania.

Na dworze szarzało i robiło się chłodno, ale przynajmniej nie zapowiadało się na deszcz. Wręcz przeciwnie, gwiazdy wysypały się na niebo, które wydawało się tak blisko, że gdyby wyciągnęła rękę, mogłaby je dotknąć. Zadarła głowę w górę i obserwowała je, jakby wypatrywała znajomej twarzy.

Podskoczyła ze strachu, gdy ktoś dotknął jej ramienia. Odruchowo odskoczyła, ale nie zobaczyła zakazanej gęby Wooda, lecz krzywy uśmiech Jaspera Pratta.

— Ja też lubię patrzeć w gwiazdy — wyznał. Nie miała pewności, czy żartuje lub mówi to tylko, by poderwać ją na tanie teksty, czy może magia rozgwieżdżonego nieba naprawdę przemawiała i do niego.

— Dużo dziewczyn słyszało ten tekst? — Obróciła w żart własne wątpliwości.

Nie odpowiedział, obdarzył ją tylko elektryzującym spojrzeniem spod zmrużonych powiek. Długie rzęsy rzucały cień na jego źrenice. Z wahaniem chwycił ją pod ramię i poprowadził w kierunku Queens Park.

— Mogę cię o coś zapytać? — Przystanęła. Gdy skinął głową, chciała wyrzucić z siebie wszystko, o czym mówił jej James i dowiedzieć się wreszcie, co kryje w sobie ten facet, lecz zabrakło jej odwagi. — Dlaczego mówią do ciebie Jazz?

Parsknął urywanym śmiechem. Znów ruszyli w kierunku bramy, podczas gdy mężczyzna zbierał się w sobie, by odpowiedzieć.

— Jako nastolatek uwielbiałem George'a Melly'ego — odezwał się w końcu.

— Chrzanisz.

— Serio. — Nie uszło jej uwagi, że się zaczerwienił, co przyprawiło ją o dziką satysfakcję.

— Zatem pod maską ukrywasz wrażliwe wnętrze — zażartowała, lecz Jasper się nie roześmiał. W zamyśleniu przyglądał się linii drzew. — Hej, dobrze się czujesz?

— Tak. — Wydawał się roztargniony, ale nie zamierzała drążyć. Okazało się jednak, że chwila ciszy skłoniła go do mówienia. — Naprawdę uważasz, że coś przed tobą ukrywam? Nie chciałem tego.

— Jazz, to był tylko żart — zaoponowała, marszcząc nos, jednak on jakby nie słuchał.

— Wiem, że patrzysz na mnie przez pryzmat tego, co zrobił mój ojciec. Już się przyzwyczaiłem, że wszyscy doszukują się jego we mnie, ale to nie znaczy, że przestało mnie to denerwować.

Tak blisko nieba (NIEBO #2) ✓Where stories live. Discover now