🎶/19. Przepraszam.

2K 68 11
                                    

[T/I]-twoje imię

-Melody, nie drap tych drzwi-po raz trzeci tego wieczora zabrałaś małą kotkę z korytarza i wróciłaś do salonu.

Delikatnie odłączyłaś ją na zwinięty koc, ale ona nie miała zamiaru zostać tam nawet na minutę. Wróciła i zamiast drapać zaczęła miauczeć.
Odłożyłaś laptopa z grafikiem zmian pracy w barze. Melody wiernie pilnowała drzwi. Wzięłaś ją na ręce i dla świętego spokoju otworzyłaś drzwi.
-Widzisz, Melly? Nikogo tu...-urwałaś, by popatrzeć na korytarz, który miał być pusty.
Stał Peter Quill, ubrany szop pracz i personifikacja drzewa.

Pierwsza minuta została spożytkowana na mruganie i przecieranie oczu.
Druga była po prostu milczeniem. Nawet Melody była cicho i nieufnie łypała wzrokiem na nieproszonych gości.
W ciągu trzech kolejnych słuchałaś.

-Ładna ta twoja laska, Quill.
-Zamknij się, Rocket. Albo zostawię cię w prezencie dla Melody-syknął mężczyzna podczas, gdy biała kotka wtulona w ciebie przyglądała się swoim pazurkom.
-Jestem Groot.
-Nie Groot, ona nie mówi po twojemu. Nie dogadasz się-zapewnił Quill.
  -Jestem Groot! Jes...-przerwały mu głosy wzburzonych opiekunów.
  -Groot! Co ty sobie wyobrażasz?
  -Tak przy damach? Dorośnij, chłopie i przeproś, albo dostaniesz szlaban.
  -Jestem Groot-wymamrotało drzewko i spuściło głowę w dół.
  -[T/I]?- z szoku wyrwały cię słowa Petera.
  -Co? Jak wy? Kim oni...? czemu? Drzewo i ...?-nie mogłaś wydobyć z siebie jakiekolwiek sensowne pytania.

Peter położył ci dłonie na ramionach i zaprowadził do mieszkania. Posadził na kanapie i dał szklankę z wodą.
-Dam ci minutę. Wiem, że to dość... niecodzienny widok, ale widzisz, żeby poznać bliżej moje życie znajomość tych idiotów jest w zasadzie wymagana. Kontaktujesz już?-kiwnęłaś delikatnie głową.
-Okej, więc zacznijmy od tego, że sam nigdy bym się w to nie wplątał. Kiedy byłem dzieckiem poznałem kilka istot.  Z kosmosu. Wychował mnie um najwspanialszy ojciec ze wszystkich galaktyk.
-Stop. Tu ci przerwę. To ile jest tych galaktyk?
-Dużo więcej, niż ludziom się wydaje, skarbie. Wracając...
----
Nie wiedziałaś, jak do tego doszło. Naprawdę. Nie miałaś pojęcia.

Groot bawił się z Melody, który mimo dwóch odmiennych języków o dziwo się dogadali.
Rocket cały czas sypał jak z rękawa historiami kompromitującymi Petera.
Siedziałaś i nie mogłaś przestać się śmiać. W tym momencie Quill wstał i wystawił dłoń w twoją stronę.
-[T/I], pozwolisz?
-Jasne. A ty Rocket, częstuj się i pilnuj Groota i Melly.
Szop kiwnął i zajął się krakersami.
Ty sama wstałaś bez pomocy Petera i poszłaś do kuchni. Usiadłaś na wysokim barowym krześle.
-Więc?
-Jak się czujesz?-zapytał bez owijania w bawełnę.
-Nie wiem-odpowiedziałaś równie szczerze.-To dosyć dużo rewelacji, jak na jeden raz. Przynajmniej wiem, co się z tobą działo. I gdzie pracujesz.
-Wiem, że to nie jest łatwe... Skreślisz mnie przez to, skarbie? Wiem, że ostatnio było różnie i powiedziałam parę słów za dużo, za które teraz przepraszam. Ale naprawdę, jeśli istnieje jakiś cień szans, że mi wybaczysz to...
-Istnieje, Peter-zeszłaś z krzesła i bez zbędnego gadania mocno się do niego przytuliłaś. Quill oparł głowę na twojej i dłonią gładził twoje plecy-i mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham.
-Z kim ty spałeś, że twoim synem jest drzewo?

Marvel-preferencje 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz