1. Czasami warto się dopasować

28K 1.1K 108
                                    

Nienawidzę przeprowadzek! Czasami jednak nie ma wyjścia. Do pewnych sytuacji trzeba się dopasować i pogodzić z nowymi zmianami. Życie nastolatka nie należy do łatwych i kolorowych, jak to niektórym się wydaje. Bowiem dojrzewanie jest pasmem rozczarowań i wyrzutów. Owszem jest to beztroskie życie, gdyż nie trzeba się martwić o rachunki i tym co do garnka włożyć, ale nie należy bezgranicznie upierać się, że taki młodziak nie ma zmartwień.

  Rodzicielka zapewniała mnie, że będzie wspaniale. Poznam nowych ludzi, może nawet się zaprzyjaźnię... No i właśnie z tego powodu, tak bardzo nie chciałam wyjeżdżać. W Seattle miałam już przyjaciół. Nie chciałam poznawać nowych!
A może był to po prostu paniczny strach przed nieznanym, nowym? To zdecydowanie nie było dla mnie! Miałam już swoje życie i nie chciałam go niszczyć przez przeprowadzkę, z powodu nowej pracy mamy.
Zdecydowanie był to strach przed nieznanym, który powstrzymywał mnie przed tym, co było nieuniknione. I zbliżało się wielkimi krokami.

— Widzisz skarbie ten dom nieopodal lasu? Tam teraz zamieszkamy. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. - ciągnęła rozmowę żeby zagłuszyć ciszę trwającą już dłuższą chwilę. — Może nawet będzie nam lepiej niż w Seattle. - dodała.

— Mamo, uwierz mi, że nigdzie nie będzie nam lepiej. Seattle to nasz dom! - wściekła zacisnęłam zęby, aby się uspokoić. Denerwowało mnie to, że tak łatwo jej przyszło opuścić rodzinny dom. Nie potrafiłam jej zrozumieć. Miałyśmy tyle wspólnych wspomnień związanych z Seattle. Może nie zawsze było kolorowo, ale czymże byłoby życie bez codziennych zmagań z wieloma trudnościami? Rodzicielka gwałtownie zamilknęła, a uśmiech, który zawsze miała na twarzy zniknął niczym rosa o poranku przygrzewana promieniami słońca. Spojrzałam na twarz matki. Nie zamierzałam popierać jej zafascynowania tą przeprowadzką, jednak powoli do mnie docierało, że mogła czuć się wina za cały ten galimatias. A owa fascynacja miała tylko odwrócić uwagę od tego, że jej również było ciężko. Czego mi nie okazywała. Zawsze starała się chować wszelkie zmartwienia pod promiennym uśmiechem. Ta uradowana maska skrywała o wiele więcej zmartwień. Widziałam, jak ciężko było jej wychować mnie w pojedynkę. Starałam się nie być kolejnym utrapieniem, które chowała by w swoim wnętrzu.
Nie chciałam żeby myślała, że ciągnęła mnie na przymus, choć tak to poniekąd wyglądało. Spojrzałam na nią skruszona. Tyle dla mnie zrobiła, dlatego ja mogłam też coś od siebie dać.

— Przepraszam. - wybełkotałam cichutko, a potem mocno przygryzłam dolną wargę. Wtedy zrozumiałam, że nie powinnam stwarzać problemów.

— Wiem, że ciężko było ci zostawić przyjaciół, a jeszcze trudniej będzie zawrzeć ci nową znajomość. Rozumiem cię doskonale. Ja również się boję, ale wierz mi, razem przez to przebrniemy. Jestem pewna, że powoli poukładasz sobie wszystko w głowie. Wierzę w ciebie. Kocham cię Alison. - wyznała szczerze starając się patrzeć mi w oczy.

— Ja ciebie też mamo. - na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech.

Dom był niewielki. Powiedziałabym, że taki w sam raz dla nas. Biały na zewnątrz idealnie współgrał z otaczającym go lasem. Malownicza zieleń niemal pochłaniała wszystko wokół, gdyż podtrzymujące go dwie białe, trochę poniszczone kolumny, porośnięte były bluszczem, co dodawało mu niesamowitego uroku. Dzika roślinność wspinała się po budynku, chcąc przejąć go całego dla siebie. Czystość powietrza zdecydowanie wygrywała wszystko. Było o niebo lepsze powietrze, którego zawsze mi brakowało. Wciągnęłam do płuc haust tlenu. Miło było poczuć tą rześkość. Najbardziej urzekł mnie, a jednocześnie przeraził swoją bliskością, las. Był ogromny. Od razu poczułam dziwne uczucie chęci wejścia do niego, poznania się. Uznałam, że to przez miłość do natury i zwierząt, która była przy mnie od małego.
Przez chwilę wpatrywałam się w głąb pomiędzy drzewa, jakbym kogoś szukała, byłam zahipnotyzowana pięknem. Nagle nieznana mi siła zmusiła mnie do skierowania się w stronę natury. Już postawiłam pierwszy krok w kierunku nieznanego, ale usłyszałam dobrze znany mi głos za sobą. Podziałał, jak zaklęcie zaklinające.

HybrydaWhere stories live. Discover now