Wyszyłyśmy na korytarz i szybkim krokiem poszłyśmy wkierunku wind. Byłyśmy lekko zaskoczone kiedy zobaczyłyśmy chłopaków stojących przy drzwiach. Nie wyglądali najlepiej i nie sądzę, żeby któremukolwiek z nas chciało się iść dzisiaj na zajęcia. Nigdzie jednak nie mogłam dostrzec Johna.Tylko jego z nami nie było. 

-Nie mogłaś zbudzić mnie wcześniej?- Zapytał zachrypniętymgłosem Sean.

-Ciesz się, że w ogóle cię zbudziłam...- Warknęła w jego stronę blondynka i nacisnęła przycisk przywołujący windę.- Nie będę ciępilnować. Zepnij dupę i dorośnij.

-Lepiej spójrz na siebie.- Mruknął pod nosem blondyn, co spowodowało że jego siostra gwałtownie obróciła się w jego stronę i stanęła kilka centymetrów przed jego twarzą.

-Lepiej się pospieszmy, bo się spóźnimy.- Wtrącił niepewnieMatteo.

Winda się otworzyła a ja wraz z Mattem i Alecem weszliśmydo środka. Rodzeństwo wciąż stało na zewnątrz prowadząc jakąś niemą iniezrozumiałą dla nas rozmowę. Dopiero kiedy drzwi zaczęły się zamykać Bella wsunęła między nie rękę i weszła do środka. Podczas naszej krótkiej rozmowy, gdzie każdy jedynie mruczał coś pod nosem cichym głosem dowiedziałam się, że Matt nie dał rady ściągnąć z łóżka Johna, więc zapewne on jako jedyny odpuści sobie dzisiejszy dzień.

 Wyszliśmy na zewnątrz a promienie słoneczne spowodowały, że musiałam przymknąć na chwilę oczy. Zaczęłam przeklinać w myślach to, że nie pomyślałam o okularach przeciwsłonecznych, które cholernie by się teraz przydały. Zeszliśmy po schodkach, ale nagle coś przykuło moją uwagę. Ktoś mnie zawołał. Głośno i wyraźnie słyszałam swoje imię.

-Aria!

Zatrzymałam się tak jak i cała reszta. Dobrze znałam ten głos i wiedziałam do kogo należy, ale i tak chciałam się łudzić, że tak naprawdę go tu nie ma. Że nie czeka mnie rozmowa z nim, nie chciałam dzisiaj tego przerabiać, nie kiedy się spieszę i wciąż boli mnie głowa. Westchnęłam głośno i pokręciłam głową. Spojrzałam na stojącą obok mnie blondynkę i skinęłam do niej lekko głową.

-Spotkamy się później.- Odparłam i wsadziłam ręce dokieszeni.

Nic więcej im nie wyjaśniłam. Wyprzedziłam ich wszystkich i podeszłam do osoby, która stała przy granatowym samochodzie. Miał na sobie ciemną bluzę i zarzucony na głowę kaptur. Zdawałam sobie sprawę, że nie chciał robić niepotrzebnego zamieszania swoją osobą, a tym bardziej nie chciał żeby ktokolwiek mnie z nim kojarzył. Jack był wysokim szatynem. Zawsze podziwiałam to z jaką gracją się porusza i wykonywał każdy, nawet najmniejszy ruch. Był potwornie przystojny i niejedna dziewczyna mdlała na jego widok. Ciemne, brązowe oczy intensywnie wpatrywały się we mnie kiedy tak powoli do niego podchodziłam.Twarz miał gładką, idealnie ogoloną i delikatną w dotyku. Jego ciało przypominało sylwetkę modela. Wąskie biodra opinały się w ciemnych spodniach, a szerokie barki delikatnie unosiły się podczas oddechu. Był przepiękny. Każda kobieta widząc go padałaby mu do stóp.Ale dla mnie był tylko bratem.

 Nie był rodziną. Niemieliśmy tych samych rodziców. Byliśmy po prostu kimś w rodzaju najlepszych przyjaciół, którzy kochają się tak samo jak rodzeństwo. Jest najwspanialszym bratem pod słońcem.Najważniejszą osobą w moim życiu i jedyną którą kocham tak bardzo, że byłabym w stanie oddać za niego życie. Od śmierci mojego brata ciężko nam było się odnaleźć. Oboje bardzo to przeżyliśmy i od czasu pogrzebu widzieliśmy się zaledwie kilka razy.Wcześniej potrafiliśmy rozmawiać całymi nocami, sprzeczać się o błahostki i wyzywać się bez przyczyny. Ale żadne z nas nie wiedziało jak ze sobą rozmawiać wiedząc, że jego już z nami nie ma. 

Nadal go kochałam, i to bardzo, ale świadomość tego, że zostaliśmy teraz sami strasznie mnie dobijała.I mimo tego, że widzieliśmy się wczoraj, bo to on pomógł mi zabrać wszystkie rzeczy z pokoju hotelowego, tak nie za wiele rozmawialiśmy. A teraz on stał przede mną. W całej okazałości. Z tym swoim delikatnym uśmiechem,który potrafił wyleczyć z każdej choroby.

Zakochana Miliarderka *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz