26

389 22 2
                                    

Krew w moich żyłach płynęła coraz szybciej, a nogi zrobiły się jak z waty. Z tyłu głowy ciągle miałam myśl, że to może być mój ostatni wieczór z przyjaciółmi. Starałam się unikać negatywnych myśli, ale dotyk obcego chłopaka na moim ciele budził we mnie lęk i obrzydzenie.

Przez moment pomyślałam, żeby zacząć krzyczeć, ale szybko odrzuciłam ten pomysł, ponieważ i tak szansa na to, że ktoś mnie usłyszy była znikoma, a nie chciałam zbędnie denerwować mężczyzny i pogarszać mojej, już i tak beznadziejnej, sytuacji.

Jego ręce wsunęły się agresywnie pod top, przez co z oczu poleciała mi kolejna fala łez. To nie był ten sam dotyk co Five. To nie był ten delikatny i czuły sposób, w jaki mnie dotykał mój chłopak.

Poczułam uderzenie w plecy i przejechałam skórą po korze drzewa. Mocny ból spowodowany tarciem spotęgował tylko chęć powrotu do łóżka, z którego jestem pewna, że nie wyjdę co najmniej przez tydzień, o ile uda mi się do niego z powrotem wrócić.

Nieznajomy zaczął całować moją szyję w wyjątkowo obrzydliwy sposób, nie przejmując się, że pozostawia na mnie tony swojej śliny.

- Przynajmniej mam jego DNA i będę mogła użyć go przeciwko niemu - zaśmiałam się w myślach odbiegając na moment od sytuacji, w który się znajdowałam, ale szybko wróciłam na ziemię.

Kiedy zjechał ustami w okolice mojego biustu, zaczęłam ponownie szarpać rękami, łudząc się, że to mi pomoże. Moja noga, którą na jego nieszczęście umiejscowił pomiędzy swoimi, momentalnie poleciała w górę, przez co chłopak syknął z bólu i puścił mnie, łapiąc za obolałe miejsce.

Wykorzystałam tę chwilę nieuwagi i zebrałam się do biegu, ale jego reakcja była szybsza i złapał mnie za kostkę, przez co wylądowałam twarzą na twardym podłożu. Połamane gałęzie i szyszki wbijały się w moje ciało. Ból fizyczny jak i psychiczny w tamtym momencie był nie do zniesienia.

Gdyby tylko Five ze mną poszedł, ta sytuacja nie miałaby miejsca. Teraz on siedzi sobie przy ciepłym ognisku, a ja przeżywam koszmar.

- Nienawidzę cię - szepnęłam cicho sama do siebie i przymknęłam oczy, zwisając z rąk oprawcy, który zdążył mnie w tym czasie podnieść.

Nagle usłyszałam trzask łamanych gałęzi gdzieś niedaleko od nas. Otworzyłam oczy szukając źródła dźwięku, ale nie zobaczyłam nic oprócz drzew. To była moja jedyna szansa. Niewiele myśląc, krzyknęłam z całych sił, licząc, że to wystarczy, by ten ktoś mnie usłyszał.

Chłopak, który dotąd mnie niósł, zrzucił mnie na ziemię i uklęknął obok mojej głowy. Szarpnął mnie za włosy i wyszeptał do mojego ucha jedno słowo:

- Suka.

Ostatni raz poczułam jak kopnął mnie w brzuch i zaczął biec w głąb lasu. Byłam wyczerpana i tak obolała, że nawet nie miałam siły wstać. Usłyszałam zbliżające się kroki, w myślach błagając, aby ten ktoś mi pomógł.

- Via? - zabrzmiał przyjemny męski głos i poczułam jak duża dłoń odwraca moją głowę w swoją stronę. - Matko Via co się stało?

Jego głos drżał, ale podniósł mnie z ziemi i zaczął biec w stronę, z której przyszedł. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, ocierając mokre ślady z moich policzków.

Byliśmy coraz bliżej światła. Drzewa zaczynały się przerzedzać, a w mojej głowie dudniała stłumiona muzyka, która podwajała jej ból. Obraz przed moimi oczami wciąż wirował, a w ustach czułam metaliczny smak krwi, która sączyła się z rozciętej wargi.

Powoli docierały do mnie także krzyki i rozmowy ludzi znajdujących się na plaży. Każda najmniejsza część ciała pulsowała niemiłosiernie, a ja odpływałam coraz bardziej. Powieki stawały się z każdą sekundą cięższe, aż w końcu zamknęły się na dobre.

***

Czułam czyjąś dłoń, delikatnie głaskającą moje plecy. Pomału otworzyłam oczy i zamrugałam kilkakrotnie, przyzwyczajając się do światła. Próbowałam podnieść się do pozycji siedzącej, ale szybko zrezygnowałam z tej decyzji, czując przeszywający ból w całym ciele.

- Nie wstawaj, musisz odpoczywać - usłyszałam męski głos i w końcu odwróciłam głowę w jego stronę. Obok mnie siedział Five w białej bluzie i szarych dresach. Jego włosy sterczały w wszystkie strony, co było bardzo urocze. Uwielbiałam go w takim wydaniu.

Przeniosłam wzrok na pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w pokoju gościnnym u Klausa i Bena. Nie pierwszy raz tutaj nocowałam, głównie zdarzało się to po imprezach, ponieważ ich dom był najbardziej do tego przystosowany.

- Jak ja się tu znalazłam? - zapytałam ponownie patrząc w oczy Five.

- Jason cię znalazł w lesie ledwo żywą i od razu przybiegł z tobą do nas. Na początku mieliśmy jechać do szpitala, ale w końcu stwierdziliśmy, że zrobimy to jak się obudzisz - na chwilę przerwał i wziął głęboki oddech, chowając głowę w dłoniach. - Tak bardzo żałuję, że nie poszedłem wtedy z tobą. Gdyby nie to pewnie nic by ci się nie stało i leżelibyśmy razem z kacem po imprezie. Przepraszam.

W jego głosie było słychać smutek, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mógł przewidzieć co się stanie, ale mimo wszystko mój okropny charakter miał do niego delikatny żal o to. No bo jednak gdyby ze mną poszedł, nikt by się na mnie nagle nie rzucił.

- Stało się i tyle - starałam się nie brzmieć jakbym miała jakieś wyrzuty do niego, ale chyba mi nie wyszło, bo chłopak spuścił wzrok na swoje palce, którymi się bawił. - Przynajmniej żyję - zaśmiałam się cicho, a Five ponownie na mnie spojrzał i uśmiechnął się słabo.

- Kocham cię Via.

Te słowa z jego ust były dla mnie jak lekarstwo. Ból fizyczny dalej dawał się we znaki i wiedziałam, że nie uniknę wizyty w szpitalu, jednakże ten drugi ból, który jak dotąd siedział wewnątrz mnie, nagle w całości wyparował.

Dokładnie tego było mi teraz trzeba. Miłości. Osoby, która się mną zaopiekuje i zapewni mi bezpieczeństwo, którego brakowało mi niespełna 12 godzin temu.

Pomimo zakazu ze strony chłopaka, odnośnie mojego wstawania, uniosłam się do góry i ostrożnie wtuliłam w ciało osoby, którą kochałam. Rany na plecach szczypały przy każdym ruchu, ale po tym wszystkim to już nie miało znaczenia. Chciałam tylko poczuć się kochana.

- Gdzie jest Jason? Chcę mu podziękować - powiedziałam kiedy z powrotem opadłam na miękkie poduszki. Byłam niesamowicie wdzięczna mojemu przyjacielowi, że mnie wtedy znalazł. Gdyby nie on, mógłby mnie tu nawet nie być.

Nie minęła nawet sekunda po wypowiedzeniu moich słów, a drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wleciał Klaus z jakąś torbą w ręce, którą wymachiwał we wszystkie strony. Miał na sobie tylko różowe spodenki, a na nogach żółte crocsy.

- Moja księżniczka się obudziła - zawołał wesoło, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się wielki uśmiech. Co jak, co ale Klaus potrafi mnie wyciągnąć z każdego dołka. Każdemu życzę takiego przyjaciela jak on.

The Umbrella Academy • Instagram Where stories live. Discover now