I

13.3K 644 1.1K
                                    

~*Rex Lapis*~


Przemierzałem kraj Liyue od niemal czterech tysięcy lat. Byłem przy jego założeniu, obserwowałem jak się rozwija, widziałem jego wzloty i upadki, patrzyłem na śmierć i narodziny wielu ludzi. Dałem im wszystko co najlepsze, czułem się odpowiedzialny za ich istnienie. Walczyłem w ich obronie, byłem gotów poświęcić własne życie dla ich dobra, ale nic nie trwa wiecznie. Bycie bogiem może wydawać się przyjemne i mało wymagające. W końcu jesteś nieśmiertelny, masz nieograniczoną moc, możesz robić co tylko zechcesz. Ale marnie kończyli ci, których myślenie zamykało się tylko i wyłącznie do tych aspektów. Ich ambicje kończyły się na osiągnięciu stanu, gdzie ich dzień zaczynał się i kończył na bezproduktywnym spędzaniu każdej chwili w jedynie swoim towarzystwie. Popadali w paranoję, a ich umysł zapadał się sam w sobie. Zacząłem bać się właśnie tego, tej nudy i bezużyteczności. Odkąd wojny się skończyły a cały świat podpisał kontrakt pokojowy, poza drobnymi zamieszkami między zwykłymi ludźmi, w moim kraju nie działo się nic godnego uwagi boga. Mój czas się kończył, wiedzieli o tym nawet mieszkańcy Liyue. Oddalali się ode mnie, a ja oddalałem się od nich. Moje życie zaczęło opierać się na wyczekiwaniu dnia Rytuału Zstąpienia, kiedy to wszyscy zbierali się aby oddać mi hołd, dostarczając mi tym jedynej możliwej rozrywki. Z roku na rok przychodziło jednak coraz mniej mieszkańców aż w końcu została garstka, którą dumnie prowadziła Ningguang. Zaczynało przeszkadzać mi bycie bóstwem. Życie śmiertelnika wydawało się zbawieniem, jakie zsyłał na nich los. Fascynowały mnie ich krótkie, kruche istnienia, umysły będące w stanie pojąć jedynie zalążek prawdy o otaczającym ich świecie i... Ich najmocniejsza strona, jaką jest odczuwanie uczuć. Długo myślałem nad swoją decyzją, długo szukałem kogoś, komu byłbym w stanie powierzyć swoje... Życie? I wtedy wpadłem na nią. Tsaritsa, władczyni zakonu Fatui, szerzyła wojnę, jednak jej intencje były pokojowe. Co najważniejsze jednak, pozostawała neutralna w stosunku do mojej osoby i pragnęła czegoś, co tylko ja mogłem jej dać.
Tego dnia ludzie Liyue widzieli śmierć swojego jedynego boga. Tego dnia ich dotychczasowe życie przestało istnieć. Tego dnia moje życie zmieniło się nieodwracalnie.

* * *

Otworzyłem oczy. Świat wirował, w środku pojawiło się dziwne, nieznane dotąd uczucie. Złapałem się za pulsującą głowę, a moje dłonie napotkały coś miękkiego. Obróciłem kilka razy palcami i przyjrzałem się puszystym, ciemnym włosom. A więc to tak wygląda? Widziałem wiele włosów, wiele fryzur, ale nigdy nie byłem w stanie wyobrazić sobie ich faktury. Do moich nozdrzy dotarł niesamowicie przyjemny zapach, a brzuch wydał z siebie okropny dźwięk. Coś ściskało mnie w środku, a jedyne na co miałem ochotę, to odnaleźć źródło tego cudownego zapachu.

Rozejrzałem się po sporym pomieszczeniu i dopiero teraz spostrzegłem gapiącą się na mnie kobietę o długich, jasnych włosach i typowym dla Fatui ubiorze. Czyli trafiłem w dobre miejsce.
Kobieta mierzyła w moją stronę mieczem, obserwując mój każdy ruch. W jej oczach dostrzegłem przerażenie i ciekawość jednocześnie. Odchrząknąłem poprawiając swoją fryzurę i podniosłem się z kamiennej podłogi.

Witaj, miło mi cię poznać. Jednak nie jesteś Tsaritsą, a to jej aktualnie szukam.

Kim do cholery jesteś? Blondynka zrobiła krok w tył, marszcząc brwi. Jak się tu znalazłeś? Dlaczego jesteś nagi?

Na... Co takiego? Spojrzałem na siebie. Zapomniałem, że ludzie przywykli do zakrywania niektórych części swojego ciała. Wybacz mi o pani, nie przygotowałem się do tego spotkania jak należy. Ukłoniłem się nisko, a moje długie, ciemne włosy opadły w dół, niemal dotykając podłogi. Kobieta przysunęła się bliżej a czubek ostrza jej miecza znalazł się tuż pod moją brodą.

Song of Freedom - Childe x Zhongli || Genshin Impact ||Where stories live. Discover now