[Tom 1] #9#

2K 190 73
                                    

Błąd naprawiony. Ogólnie... Seria I powoli się kończy, więc zostało kilka rozdziałów do końca, a potem seria II z Eri i Overhaul :D

- TobiMilobi

*****

13 Stycznia 2021

Obóz bohaterów okazał się bardziej wymagający, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Minęło zaledwie kilka dni, a większość miała powoli dość mordęgi, w którą zostali wepchani nieświadomie. Minął dokładnie tydzień od kiedy przybyli do miejsca skrytego w lesie, ale nikt nie zwracał większej uwagi na niemiłego siedmiolatka, który chodził z naburmuszoną miną. Izuku obserwował go z namysłem pierwszego dnia, ale szybko uzmysłowił sobie, że dzieciak jest jak on sam i zwyczajnie nie chce rozmawiać z nikim z nich. Obecnie siedział na dachu, obserwując, jak pozostali dobrze się bawią w chwilowym wytchnieniu pomiędzy treningami. Zerknął w stronę okna, które idealnie pokazywało niewielką klasę. Mimo przerwy w zajęciach kilkoro uczniów siedziało w środku, rozmawiając na przeróżne tematy. Oni podobno mieli najniższy wynik na egzaminie i musieli przesiadywać na dodatkowych zajęciach. Zwrócił wzrok na osobę, która przysiadła tuż obok niego. Jeden z najmniej rzucających się w oczy chłopaków z jego klasy. Jasna, niemalże biała skóra i dwukolorowe spojrzenie niewyrażający niemalże żadnych emocji. Patrzył w jego zielone, puste oczy i zaraz obaj, niemal w tym samym momencie spojrzeli w dół.


Zielone, odrobinę przydługie kosmyki włosów sterczały na wszystkie strony świata, ale nie przejmował się uczesaniem po pobudce, przywykł do tego. Obserwował mały mecz koszykówki, rozgrywany właśnie na prowizorycznym boisku, który uczniowie stworzyli, chcąc się trochę rozerwać. Jeden z chłopaków chciał wrzucić piłkę do kosza, ale została wytracona przez przeciwnika. Odbijała się kilkakrotnie o ziemię, a na koniec przeturlała się powoli do Uraraki, która rozmawiała o czymś z Tsuyu zawzięcie. Spojrzała zaskoczona na piłkę, która pacnęła ją w nogę i wzięła w ręce.


- Przepraszam, mogłabyś ją odrzuci? - Zawołał jeden z chłopców od strony boiska.


- Jasne! - Uśmiechnęła się wesoło.


Jednym płynnym ruchem odrzuciła piłkę, która wykonała gładki łuk. Pomimo chęci, młodzieńcy z boiska nie byli w stanie jej pochwycić, a piłka idealnie wpadła do kosza. Zamrugali w szoku, otwierając usta. To było przecież prawie pięćset metrów! Jak ona...?!


- Jak ty... - Chłopak, który poprosił o zwrot piłki, obejrzał się z niedowierzaniem na rozbawioną szatynkę. - Co? Jakim cudem?!


- Magia~! - Zaśmiała się, pokazując dłonie.


- Przecież to nierealne! - Wydzierał się inny, łapiąc za głowę. - I jeszcze trafiła prosto do kosza!


Izuku westchnął cicho, wpatrując się w rozgrywaną scenerię i spojrzał w powoli ciemniejące niebo. Za jakąś godzinę mieli iść w teren z klasą 1-B, ale nawet nie interesowało go, o co właściwie chodzi. Właściwie nie wiedział, czy pójść z nimi, bo może i od tego zostanie odciągnięty z powodu swojej chwilowej ułomności...


- O czym tak rozmyślasz, Midoriya?


Zerknął w stronę Todoroki'ego, który teraz wpatrywał się w sytuację na boisku. Od czasu wypadku był on jedną z niewielu osób, które starały się udawać, że do niczego nie doszło i wszystko jest dobrze, choć nie było. Izuku patrzył na niego chwilę, ale zaraz znów spojrzał na niebo.


- Właściwie to o niczym... - Mruknął. - Nawet nie wiem do końca, po co tu jestem...


- Jesteś częścią naszej klasy, to normalne, że musiałeś z nami pojechać na obóz. - Przyznał otwarcie. - Rozumiem twoją niepewność, nawet jeżeli ty sam jej nie potrafisz nazwać, ale wciąż próbujemy pomóc tobie w powrocie do stanu sprzed wypadku...


- To nie był wypadek. - Izuku przerwał wypowiedzieć Todoroki'ego, na co ten spojrzał na niego ze znikomą niepewnością w oczach. - Świadomie chciałem się zabić, nazywajmy to po imieniu. Nikt mnie nie zmuszał, nikt nie kazał, nikt się nie przyczynił do tego, to była moja świadoma decyzja. Jestem wiecznym nieszczęściem i wątpię, że w przyszłości zostanę dobrym bohaterem. Bohater, który traci powoli wzrok, zaczyna być problemem niżeli pomocą. Jeżeli kiedykolwiek zostanę pro bohaterem, to będę nim nie dłużej jak może ze trzy, cztery lata.


- Więc wykorzystaj ten czas, który masz i pomagaj ludziom na tyle, ile będziesz w stanie, a kiedy uznasz, że to koniec, przerwij i zajmij się czymś, co pomoże kolejnym pokoleniom bohaterów. Zostań nauczycielem w szkole bohaterów. Pamiętaj, zawsze jest jakieś wyjście, Midoriya.


Uśmiechnął się nikle i choć był to wyuczony gest, to czuł, że pierwszy raz od dawna mógł go nazwać najszczerszym, na jaki mógł się zdobyć od kilku tygodni. Nigdy nie pomyślał, że powinien z kimś porozmawiać na temat swoich wątpliwości względem bohaterstwa. Uważał, że skoro zawsze radził sobie sam, to tak właśnie będzie najlepiej i nikt nie pomoże. Ignorował wyciągnięte do niego pomocne dłonie, które były tuż za jego plecami i parł przed siebie, okaleczając się na każdym kroku. Powoli pozwalał, żeby pnącza z kolcami opatulały go coraz ciaśniej i ciaśniej, zabierając oddech, a przecież mógł przystanąć i spojrzeć za siebie, dostrzec jak wiele osób chce jemu pomóc. Ignorancja, to coś gorszego od udawania, że wszystko jest dobrze.


- Oh, Midoriya? - Zerknął w dół, gdzie stała Mandalay, machając do niego ręką. - Mógłbyś pomóc mi znaleźć Kote? Powoli się ściemnia i nie było go na obiedzie!


- Oczywiście! - Zawołał w odpowiedzi i spojrzał na Shouto. - Wybacz Todoroki, ale muszę iść. Możemy dokończyć tę rozmowę później?


- Oczywiście.


Deku zeskoczył gładko w dół, tuż przed bordowowłosą kociarą, co trudne nie było, zważywszy, że budynek miał tylko parter. Oczywiście dostrzegł przerażone i niepewne spojrzenia kolegów z klasy, którzy najpewniej obawiali się, że chce znowu zrobić sobie krzywdę. Co za bzdura... Po niedługiej rozmowie, Todoroki dołączył do niego w misji odnalezienia chłopca, bo jak sam przyznał, to może potrwać, a we dwójkę szybciej go znajdą. Czuł na sobie przeszywające, niemalże palące spojrzenie Kacchan'a, ale starał się je ignorować za wszelką cenę. Wiedział, jakie blondyn ma podejście do Todoroki'ego i próbowanie pilnowania jego za wszelką cenę, jakby obwiniał się za wypadek...


- Bzdura... - Mruknął na własne myśli.


Todoroki wyglądał, jakby chciał o coś zapytać, ale zrezygnował niemal natychmiast. Cokolwiek dręczyło Midoriye, prędzej czy później powie to na głos. Potrzebował po prostu czasu... Tylko czy go jeszcze mieli?

Bez UczućWhere stories live. Discover now