🇺🇸/5. Wasza pierwsza randka

Start from the beginning
                                    

Po raz kolejny tego dnia mężczyzna zapunktował, szanowałaś facetów, którzy słuchali tego, co kobieta ma do powiedzenia.
Z drugiej strony nie powinno cię to dziwić.
Umówiłaś się z najbardziej pożądananym gentelmenem Ameryki.

Pięć minut i dwie kłótnie o smak popcornu później usiadłaś wygodnie wsparta na poduszkach z uśmiechem na ustach. Wygrałaś, a Steve obrażony na cały świat usiadł obok ciebie i włączył film.
Pierwsze pięć minut ze skupieniem wpatrywałaś się w ekran. Potem zobaczyłaś, że Rogers przez ten czas nawet nie drgnął.
Lekko szturchnęłaś go ramieniem, ale nie zareagował. Powtórzyłaś ruch i odwróciłaś wzrok, by dalej oglądać film. Minęła chwila, a poczułaś, że ktoś cię popchnął. Oddałaś mu, nawet na niego nie patrząc. Pierwszy kwadrans minął wam na szturchaniu się co chwila. Starałaś się zachować obojętny wyraz twarzy, ale uśmiech już cisnął ci się na usta.
Nagle Steve zatrzymał film. Odwróciłaś głowę w jego stronę.
-Co jest?-i w tym momencie dostałaś w twarz poduszką.
Na chwilę cię sparaliżowało, ale tylko na chwilę.
-Nie zrobiłeś tego, Rogers.-powiedziałaś dziwnie spokojnym tonem, hardo patrząc mu w oczy.
Steve odwzajemnił twoje spojrzenie. A ty śmiało mogłaś stwierdzić, że mieć tak piękne oczy jak on to grzech.

-Ależ zrobiłem. Co ciekawe, wcale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
-Masz świadomość, że właśnie rozpocząłeś wojnę?-powiedziałaś wciąż patrząc mu w oczy.
-W takim razie będzie to jedyna wojna, w której wzięcie udziału sprawi mi przyjemność.

Mimo tego, że wasza rozmowa była o czymś tak błahym jak poduszki, atmosferę między wami można było ciąć nożem. Zarejestrowałaś, że Steve był bliżej ciebie niż wcześniej. I wtedy wyczułaś, że to idealny moment.

Na pocałunek.

Nie. Na atak. I pierwsza strzeliłaś Rogersa poduszką w twarz.
Szok, jaki malował się na jego twarz, był nie do podrobienia. Wybuchłaś śmiechem i druga poduszka odbiła się od umięśnionego torsu blondyna.
Rzeczony blondyn szybko odzyskał rezon. A potem poduszki były już wszędzie. Kilka minut później opadliście plecami na rozłożone koce i zaczęliście kalkulować straty.
Zgubiłaś wsuwkę, pogniotłaś sukienkę, a twoje włosy przypominały fryzurę stracha na wróble.
Steve nadal szukał zegarka, który gdzieś mu spadł. Włosy miał trochę rozwalone, ale i tak wyglądał bardzo dobrze.
Czy on kiedykolwiek nie wyglądał dobrze?
-----
Film kończyliście w wyjątkowo wygodnej pozycji. Rogers obejmował cię ramieniem, a ty opierałaś głowę na jego piersi. Nie odczuwałaś dyskomfortu, przeciwnie czułaś się bardzo dobrze. Mężczyźnie także zdawało się to wcale nie przeszkadzać. Siedział rozluźniony od czasu do czasu podając ci torbę z popcornem.
Gdy skończyła się finałowa scena i pojawiły się napisy, Rogers zeskoczył i sprawnie złożył ekran. Ty w tym czasie dokopałaś się do zapasów Steve'a i pozwoliłaś sobie otworzyć czekoladę i wyjąć truskawki.
Blondyn wrócił, a gdy spojrzał na ciebie tylko uniósł brew.
  -Postanowiłaś obsłużyć się sama?
  -Przyjechałeś tu, żeby bawić się kelnera?
Steve tylko przewrócił oczami i przybrał na twarz popisowy uśmiech.
  -Skoro już je zabrałaś, to chociaż się podziel.
----
Mijała kolejna godzina, ale wcale nie miałaś ochoty wracać. Kapitan okazał się świetnym partnerem rozmowy. Poruszaliście tematy od muzyki, przez jego pracę, po historię Brooklynu te 80 lat temu. W międzyczasie któreś oberwało poduszką, ale nie przeszkadzało wam to.

Czas leciał jednak nieubłaganie. A ty zaczęłaś porządnie marznąć. I nie pomagała ci ani marynarka Steve'a, ani trzeci koc. Postanowiliście się powoli zbierać. Wcześniej nawet nie zwróciłaś uwagi, że słońce już zaszło. I to był twój błąd. Wzięłaś ostatnią kostkę czekolady. I już miałaś schodzić ze skrzyni ładunkowej, gdy uświadomiłaś sobie, że nie widzisz nawet ile dzieli auto od ziemi.
Do tego Rogersa wcięło. Na domiar złego wcale go nie słyszałaś. No serio? Teraz?
-Steve?
-[T/I], co się dzieje?
-Gdzie jesteś?
-Przy aucie, co się stało?
-Pomożesz mi zejść?
-Niezależna kobieta prosi mnie o pomoc? Co to za święto? Czekaj, zapiszę w kalendarzu.
-Rogers, nie żartuj, bo ci to nie wychodzi.-mruknęłaś-pomożesz mi wreszcie?
Blondyn chwilę później wrócił do ciebie i wystawił obie dłonie.
-Chodź, złapię cię.-kojący ton głosu, sprawił, że przestałaś odczuwać jakikolwiek niepokój.
Zrobiłaś powoli krok, a w zasadzie pół bo źle wymierzyłaś kroki i  poleciałaś do przodu. I pewnie zaliczyłabyś dość bolesny upadek, gdy nie męskie ramiona, które szczelnie cię objęły. I uratowały przez rozwalonym kolanem.
Gdy Rogers powoli postawił cię na własnych nogach i spojrzał na ciebie z góry.
Uniósł twój podbródek i uważnie przyjrzał się twojej twarzy, jak gdyby chciać sprawdzić, czy nic ci nie jest.
-Dzięki, Steve-szepnęłaś nadal obserwując baczny wzrok mężczyzny.
-Wiesz przecież, że nie masz za co. Ja tylko...-nie dałaś mu dokończyć i zamknęłaś mu usta pocałunkiem. Sam Rogers najpierw wydawał się lekko zszokowany, ale całkiem szybko odzyskał rezon. Odwzajemnił twój pocałunek. Jedną dłoń umieścił na twojej talii i przyciągnął cię bliżej. Kciukiem drugiej dłoni niespesznie gładził twój policzek.
I trzeba było to przyznać; całował obłędnie.
Po kilku sekundach lekko odsunęłaś głowę, nadal jednak stykaliście się czołami głęboko oddychając.
-Całkiem smaczna ta czekolada-szepnął i przygryzł wargę, potem sięgnął ręką za ciebie. Zdjął kosz i odszedł w stronę części pasażerskiej.
Ty nadal stałaś przy bagażniku myślami wracając do waszego pocałunku.

Tak, to zdecydowanie była udana randka.

Marvel-preferencje 18+Where stories live. Discover now