Rozdział 4

1.7K 64 78
                                    

-Wiesz...

-Okej przyjaciel - powiedział a ja się uśmiechnęłam na tą wiadomość

-Ale jakby ukrywamy się z tym bo jak Klaus się dowie to odrazy stwierdzi że jesteśmy parą - powiedziałam i się cicho zaśmiałam.

-Okej może idźmy już spać? - spytał

-No dobra a tak w ogóle znowu nie do graliśmy - odpowiedziałam i zaśmiałam się.

Wróciliśmy do swoich pokoi. Zasnęłam prawie od razu.

Pov:Five

Wszedłem do pokoju położyłem się i próbowałem zasnąć ale nie wiem czemu nie mogłem. Zacząłem myśleć o tym czemu zgodziłem się na przyjaźń

Przecież nie dopuszczałem do siebie nikogo ale czemu akurat ją dopuściłem tak blisko... Ja jej prawie nie znam a jaj już zaufałem...Pięć kurwa co się z tobą dzieje...Czy ja...nie no... a może... dobra nie będę już o tym myślał...

~Miesiąc później~

Pov:Melody

Przez ten miesiąc zdążyłam się z nimi tak jakby zaprzyjaźnić. Z Piątką gadałam późnymi wieczorami żeby nas nikt nie widział a w dzień od czasu do czasu się wyzywaliśmy żeby zachować pozory. A przez to moje rodzeństwo praktycznie przestało mówić jaką byśmy słodką i piękną parą byli w sensie ja i Pięć. Ja i Ben zaczęliśmy się wymieniać książkami bo okazało się że mamy podobny gust. Treningi były nawet męczące co czasami mnie dobijało.

Siedziałam na łóżku i czytałam jakiś kryminał od Bena aż nagle usłyszałam.

-Dzieci misja - wołała mama

Byłam trochę zestresowana bo to moja pierwsza misja.
Mama weszła do mojego pokoju dała mi maskę i powiedziała żebym się nie stresowała bo wszystko będzie dobrze.

-Zbiórka w samochodzie szybko - zawołała mama i poszła na dół.

~W samochodzie~

-No więc napad na bank numer 5 i 9 przeteleportujecie się i otworzycie nam tylnie drzwi. Numer 1,2 i 3 parter z 15 złodziei. Numer 4,6 i 7 na dół z 20 złodziei.
Numer 5 i 9 pierwsze piętro też z 20 złodziei. Zrozumiano - powiedział ojciec.

Wszyscy kiwnęli na tak że zrozumieli.

~Na miejscu~

Gdy przyjechaliśmy ja i Five teleportowaliśmy się do środka i odtworzyliśmy tylnie drzwi wszyscy weszli do środka. Tak jak ojciec nam kazał ja i Five weszliśmy na pierwsze piętro powoli i cicho. Pięć teleportował się za pierwszego poddusił go a on strzelił pistoletem niechcąco w dwóch kolejnych. Ja za ten czas zabiłam dwóch. Resztę zabiliśmy razem w sensie tak myśleliśmy. Aż usłyszałam strzał. Odwróciłam się i zobaczyłam że jeden ze złodziei strzela we mnie ale Pięć w trybie natychmiastowym teleportował się przede mnie i dostał kulką w nogę. Gdy zabiłam tego złodzieja podbiegłam do Five. Był nieprzytomny w tedy przybiegła reszta naszego rodzeństwa. Luther wziął Five na ręce i zaniósł go do auta. Pojechaliśmy szybko do akademii. Martwiłam się o niego bo to w końcu mój przyjaciel nie chciałam go stracić. Mama i ojciec wyciągali mu teraz kule z nogi i opatrywali ją. Siedziałam przez ten cały czas przed salą i czekałam aż mama albo tata wyjdą.

Czemu do chuja to zrobił...a jak nie przeżyje...Melody nie myśl nawet tak...

Po policzku spłynęła mi jedna łza.

Czy na pewno? ~ Five HargreevesWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu