rozdział 3

625 17 54
                                    

Frisk pov.

Szłam przez ten las i rozglądałam wokół. Gdzieś tu muisi być ta osoba z mojego snu. Było mi bardzo zimno i chciałam jak najszybciej dojść do jakiegoś Cieplejszego  miejsca. W końcu moim oczom ukazał się most. Ominęłam gałąź i poszłam w jego stronę. Po chwili usłyszałam trzask. Obróciłam się i zobaczyłam że gałązka jest złamana. Coś ją złamało, od razu poczułam  się obserwowana i dostałam dreszczy. Szybko ruszyłam przed siebie. Wlaśnie miałam przejść przez most, ale usłyszałam głos.

- człowieku, nie wiesz jak przywitać się z nowym przyjacielem? Odwróć się i uściśnij mi dłoń- zamórowało mnie, nie wiedziałam co mam zrobić. Po chwili jednak zebrałam się na odwagę. Zamknęłam oczy i obruciłam się. Uścisnęłam dłoń nieznajomego a wtedy...



-stary numer z poduszką pierdziuszką na ręce- powiedział nieznajomy, który okzał się być szkieletem. Miał na sobie krótkie, czarne spodenki, niebieską bluzę i rużowe kapcie. ( kapcie w zime, panie)

-jestem Sans. Szkielet Sans, a ty?- spytał. Przez chwilę stałam i zastanawiałam się czy mogę mu zaufać, co więcej byłam zdziwiona w końcu TO SZKIELET. po chwili jednak odpowiedziałam.

-Frisk- Sans się  do mnie uśmiechnął. Wyglądało to dziwnie. ON CAŁY CZAS się UŚMIECHAŁ. Nie rozumiem czemu. Wyglada to na prawdę creepy.

-jesteś człowiekiem, tak?- spytał Sans. Pokiwałam głową na zgodę. Przez krotki czas trwała między nami cisza. Dość niezręczna. W sumie samo to ze on to szkielet jest niezręczne. Sans miał właśnje coś powiedzieć, ale przerwał mu czyjś głos.

- SANS! - to było głośne. Od razu obróciłam się by zobaczyć kto się tak wydziera. Zanim zdołałam jednak zobaczyć te osobę Sans złapał mnie za ramiona i pociągnął w stronę lampy.

- to mój brat. Szybko, schowaj sie za tą lampą- powiedział po czym dosłownie wepchnął mnie za lampę. Zrobiłam to co mi kazał i schowałam  się za lampą. Po chwili usłyszałam głos.

- SANS! MIAŁEŚ PRACOWAĆ, JAK NIBY CHCESZ ZŁAPAĆ CZŁOWIEKA?- spytała wysoka postać w zbroi. Kolejny szkielet. Uśmiechał się szerzej niż ten niski. To straszne. Aż mnie mięśnie twarzy bolą na myśl o takim szerokim uśmiechu.

- Papyrus, przecież ja pracuję.- powiedział szkielet w niebieskiej bluzie zwany Sans.

- PRACUJESZ? PRZECIEŻ TY TO SIEDZISZ I NIC NIE ROBISZ. KAMIEŃ JEST MNIEJ LENIWY OD CIEBIE, TY KUPO KOŚCI!- krzyknął wysoki szkielet. Trochę się bałam bo z tego co wiem to chcą złapać człowieka. JA JESTEM CZŁOWIEKIEM. To pierwszy powód do niepokoju.

- może i tak.   - powiedział Sans i uśmiechnął się do brata.

-SANS, JA W CIEBIE NIE WIERZĘ, JAK MOŻESZ BYĆ TAK LENIWY- Sans i Papyrus rozmawiali jeszcze przez chwilę. Obserwowałam to z ukrycia. Kiedy Papyrus już poszedł Sans się do mnie odezwał.

-możesz już wyjść- zrobiłam to co kazał. Sans się do mnie uśmiechnął. Czułam jak rumieńce pojawiają się na moich policzkach. Nadal było mi zimno, ale starałam się nie dać po sobie tego poznać.

- hej, mam do ciebie proźbę, czy... mogłabyś dać się złapać mojemu bratu. On nic ci nie zrobi, niebył by w stanie nawet skrzywdzić muchy- powiedział Sans. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Papyrus niby nie wyglądał groźnie, ale nadal się trochę go bałam, a  skoro był nie groźny to czemu Sans kazał mi się przed nim ukryć? ( zadaję sobie te pytanie od kąt poznałam undertale i nadal nie znam na nie odpowiedzi, czy ktoś mi może wytłumaczyć czemu on kazał jej się ukryć za tą piepszoną lampą skoro Paps jest niegroźny) w końcu uznałam że i tak nie mam nic do stracenia więc...

- dobrze- odpowiedziałam, a Sans się znowu do mnie uśmiechnął.

- dzięki. Widzimy się później- powiedział i zniknął. ( puf i nie ma Sansa xd) postanowiłam iść dalej. Aż w końcu dotarłam do miasteczka zwanego Snowdeen ( nwm czy dobrze napisałam, prawdopodobnie nie xd ) porozmawiałam z paroma potworami, były bardzo miłe. Wiele z nich mówiło mi o dwóch szkieletach ( Sans i Papyrus) i jakiejś rybie ( Undyne ) Teraz szłam drogą przed siebie i po chwili spotkałam Sansa i Papyrusa. Rozmawiali o czymś i chyba mnie nie zauważyli. Tak czy inaczej dam się złapać ,ale za to chce przysługi. Sans ma mi powiedzieć jk stąd wyjść. Tego bede chciała w zamian za przysługę.

- SANS, MUSZĘ ZŁAPAĆ CZŁOWIEKA. WYOBRAŹ SOBIE TYLKO MNIE W STRAŻY KRÓLEWSKIEJ. JAK ZŁAPIĘ CZŁOWIEKA TO UNDYNE W KOŃCU MNIE PRZYJMIE.- krzyknął wyższy szkielet.

- Paps, spokojnie bo ci strzelą KOŚCI- powiedział Sans po czym się zaśmiał.

- SANS! TO NIE JEST ANI TROCHĘ ZABAWNE!- krzyknął wyższy szkielet ze złością.

- Serio? Bo mnie to śmieszy- powiedział Sans. Ja też sie zaśmiałam i wtedy obydwoje zwrócili na mnie uwagę. Staliśmy przez chwilę w ciszy.

-SANS!!! CZY TO... CZŁOWIEK? - spytał wyższy szkielet widząc mnie. Zestresowałam się i zadrżałam. Chciałam uciec ,ale nie mogłam.

- nie, ja myślę że to kamień- powiedział Sans. Obok mnie był kamień. Zaśmiałam się.

- A TO OBOK KAMIENIA?- powiedział wyższy szkielet. Patrzyłam na nich jak ogłupiała.

- to jest człowiek.- powiedział Sans.

- O MÓJ BOŻE!!! A WIĘC... CZŁOWIEKU, JA WIELKI PAPYRUS CIĘ ZŁAPIĘ, MUSISZ PRZEJŚĆ PRZEZ MOJE PÓŁAPKI- powiedział Papyrus i szybko uciekł. Byłam trochę zaskoczona tym że po prostu sobie poszedł, myślałam że będzie próbował mnie złapać. Sans sie do mnie uśmiechnął i podszedł bliżej. Nie wiedziałam czy mam się bac czy nie. Szczerze zaczynałam myśleć że tych dwoje to tacy typowi głupole którzy się wygłupiają.

-dziękuję że mu się pokazałaś. Zobaczenie człowieka to dla niego spełnienie marzeń. Wiem że mówiłem że jest niegroźny, ale tak na wszelki wypadek uważaj. - powiedział Sans. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie ma on jakiegoś rozdwojenia jaźni. CO CHWILE MÓWI ZE JEST NIEGROŹNY ALE JEGO CZYNY I INNE SŁOWA W OGÓLE MNIE DO TEGO NIE PRZEKONUJĄ.

-dobrze- powiedziałam. Sans się tylko do mnie uśmiechnął i nagle zniknął. Poszłam dalej przed siebie.

_____________________________________________

Howdy

Spotkanie z Sansem! Cieszycie się? Mam nadzieję że tak.  Od razu mówię że w następnym rozdziale dopiero rozwinie się akcja wiec...

See you next time

Undertale Frans: Razem na zawsze[ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now