rozdział 2

707 14 8
                                    


Frisk pov.

Obudziłam się w swoim pokoju.  To był sen, bardzo podobny do ostatniego. Znów widziałam tę postać. To na pewno coś znaczy. Musi. Ta sama postać w dwóch snach. To nie przypadek. Po chwili do mojego pokoju wparowały Allia i Jessica.

- wstawaj śpiochu!- krzyknęła Jessica. Od razu wstałam z łóżka ponieważ wiedziałam ze by mnie polały woda gdybym tego nie zrobiła. Przywitałam wie z nimi przytulając je ,a następnie spojrzałam na Allie która jeszcze nie dostała przytulasa.

- a ja to co?- spytała Allia, przytuliłam ją od razu kiedy to powiedziała ,a po chwili dotarło do mnie że przecież dziś mamy iść szukać dalej sali, którą widziałam we śnie.

- dziewczyny wołajcie Nikol, muałam kolejny sen-powiedziałam z powaga. Jessica jak zawsze robiła za gołębia pocztowego i poszła powiadomić Nikol o nowym śnie.

-jak to kolejny sen, znów byłaś w tej sali?- spytała Allia. Od razu pokiwałam głowa na nie.

- nie, tym razem byłam gdzieś indziej, ale widziałam znów tę postać. Kim kolwiek ona jest, to jej szukam, a nie tej sali- po tych słowach do pokoju weszła moja siostra i przyjaciółka. Dobrze ze tak szybko przyszły.

- czyli to chodzi o osobę ,a nie sale?- spytała Jessica patrząc na mnie.

- czyli teraz szukamy kogoś, kogo nie znamy i nie wiemy jak wygląda, ani jak ma na imię? Po prostu świetnie- powiedziała Nikol z poważną miną. Jak zwykle była pesymistyczna. Wiedziałam że nie będzie jej się chciało szukać wiatru w polu. W końcu zawsze narzeka jak nie mamy jasnego celu.

- nie musicie szukać ze mną, jakoś sobie poradzę sama, macie na pewno lepsze rzeczy do roboty- powiedziałam i nie zwlekając wzięłam czyste ciuchy z szafy i poszłam do łazienki się przebrać.

Time skip. Po śniadaniu i w ogóle.

Wzięłam kartki i przybory do rysowania, a następnie włożyłam je do plecaka. Sprawdziłam czy mam telefon w kieszeni i wyszłam z pokoju. Muszę się przejść i odpocząć od tego szukania. Poszłam na górę Ebott ( nwm czy dobrze napisałam, jak co to mnie poprawcie w komentarzach) tam usiadłam po drzewem i zaczęłam rysować. Kochałam to robić. To mnie uspokajało i pozwalało zapomnieć o problemach. Próbowałam narysować postać która widziałam w snach jednak nie wychodziło mi. Mogłam tylko narysować sylwetkę. Próbowałam i próbowałam ale nie wychodziło mi coraz bardziej. Po chwili zerwał się wiatr i porwał mi kartkę z rysunkiem. Wstałam szybko i zaczęłam ją gonić . Nie mogłam jej złapać, kiedy miałam ją już prawie w rękach poczułam jak grunt osuwała mi się pod nogami. Po chwili spadłam w dół, a jedyne co widziałam to coraz to większa ciemność.

Kiedy znów otworzyłam oczy ujrzałam mnóstwo złotych kwiatków wokół mnie. Gdzie je jestem? A co ważniejsze, czemu ja jeszcze żyję? Jakim cudem? Nie zastanawiając się długo wstałam i poszłam dalej. Niedługo później moim oczom ukazał się złoty kwiatek. Podeszłam bliżej, a wtedy...

- hej-ten kwiatek przemówił. Totalnie mnie zamórowało. Jakim cudem ten kwiatek gada? Nie możliwe, to jest sen, to musi być sen, albo halucynacje. Tak, musiałam uderzyć mocno głową i teraz mam zwidy.
- jestem Flowy, Kwiatek Flowy. Miło cię poznać, a ty jak masz na imię?-ten kwiatek nadal do mnie mówił. Nie byłam pewna co mam odpowiedzieć. Po chwili jednak wyksztósiłam z siebie swoje imię.

- F-Frisk- nadal nie byłam pewna czy to sen, czy też naprawdę gadam z kwiatkiem.

- witaj w podziemiach, pozwól że ci wytłumaczę o co chodzi w tym świecie- gdy to powiedział prze demną pojawiło się czerwone serduszko. Co to ma być? ( twoja dusza idiotko)

- to jest twoje dusza, musisz złapać jak najwięcej LOVE. Mam go sporo, podzielę się z tobą. LOVE to te płatki- w tym samym momencie wokół mnie pojawiły się białe płatki.

- złap ich jak najwięcej-nie wiedziałam czy mogę mu ufać. W końcu to gadający kwiatek. Co więcej nie wiedziałam co sie dzieje. Byłam tak zdziwiona że nawet sie nie ruszyłam. W końcu jeden płatek mnie dotknął i okaleczył moją skórę. Syknęła z bólu łapiąc się za ranę.

- ale z ciebie idiotka, w tym świecie jest jedna zasada. WALCZ albo GIŃ- i znowu wokół mnie pojawiło się mnóstwo białych płatków, a ten kwiatek zaczął się demonicznie śmiać. Mogłam spróbować użyć moich wodnych mocy. Chciałam właśnie to zrobić, ale nagle wielka kula ognia przeleciała obok mnie i uderzyła w tego kwiatka . Jessica? Gdy się obracałam byłam gotowa na spotkanie z siostrą, ale to nie była ona . Mym oczom ukazała się... koza. Stała na dwóch nogach, ubrana w fioletową sukienkę , a zamiast kopyt miała łapy. To było mega dziwne. Nie wiedziałam czy to sen czy po prostu mam mocne kuku na głowie. Może to schizofrenia?

- nie obawiaj się moje dziecię, nic ci nie zrobię- ta koza miała bardzo spokojny i przyjazny głos. ( uciekaj Frisk, puki cię jeszcze nie zjadła!!!)

- kim jesteś?- starałam się brzmieć na pewną siebie, ale nie dało się ukryć że strasznie się temu wszystkiemu dziwiłam. Bałam się jeszcze bardziej. W końcu to gadający chwast i gadająca koza. Do tego wszystkiego brakuje latającej świni, i oddychającej powietrzem ryby.

- jestem Toriel, ale możesz mówić mi mamo- po tych słowach bardziej się zdziwiłam. Nie dość ze koza do mnie mówi to jeszcze każe mi się nazywać matką. Dziwne. Czemu mam jej mówić mamo? Po chwili ta koza uleczyła moją ranę. Dobra to chyba dobry powód by jej zaufać. Toriel wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojego domu. Po drodze mijałyśmy dużo zagadek i pułapek. Nauczyła mnie też zasad tego świata i w ogóle. Powiedziała też że jeśli ktoś mnie zaatakuje mam z nim rozmawiać, pod żadnym pozorem nie walczyć. Kiedy dotarłyśmy do jej domu pokazała mi gdzie będę mieć pokój i dała ciasto. Siedziałam na swoim łóżku i zastanawiałam się co dalej robić. Nie mogę zostać w ruinach na zawsze mam siostrę i przyjaciółki. Nagle sobie przypomniałam o tym że nadal mam telefon w kieszeni. Szybko go wyjęłam i próbowałam zadzwonić do Jessicy, Nikol, albo Allii. Nie było zasięgu, a neta też nie miałam. Po chwili do mojego pokoju weszła Toriel.

- och, moje dziecię, pozwól że wezmę i połączę cię  z siecią komórkową podziemi- Po chwili oddałam mi telefon i pierwsze co zobaczyłam to jej numer telefonu.

- Jak będziesz mieć problem, albo zgubisz sie w ruinach to zadzwoń do mnie, ja po ciebie przyjdę.- powiedziała po czym uśmiechnęła się pociesznie. Odwzajemniłam uśmiech o chodź dalej byłam zgubiona w tym wszystkim to chyba zaczynałam się przyzwyczajać do tego ze gadam z koza. Pewnie jak wrócę do domu albo się obudzę to dziewczyny wyślą mnie do psychiatry jak opowiem o gadającej kozie.

-dziękuję, ale ja nie zostanę na długo w ruinach. Mówiąc szczerze to chcę z tąd wyjść, gdzie jest wyjście?- Toriel od razu zrobiła poważną minę. Wyglądała zupełnie inaczej niż przed chwila. Wystraszyłam się trochę. Co jak mi coś zrobi?

- zostań tu, idę coś zrobić- powiedziała i wyszła z pokoju. Ja nie zamierzałam jej słuchać. Zwłaszcza po tym jak zrobiła straszną minę. To nie tak że jej nie ufałam, ale po prostu chciałam wyjść z ruin. Poszłam więc za nią na dół.

- mówiłam że masz zostać na górze- powiedziała, ale ja jej nie słuchałam. Za nią były wielkie drzwi. Podeszłam bliżej i spytałam.

- czy to wyjście z ruin?- Toriel nie była zadowolona. Wyglądała na lekko wściekłą jak i zdeterminowaną by mnie powstrzymać od wyjścia.

-jeśli naprawdę chcesz wyjść z ruin... musisz mnie pokonać by udowodnić że jesteś gotowa- Pojawiło się przede mną serduszko i Toriel zaczęła atakować.

Tu ru ru ru, walka z Toriel. Time skip.

Toriel mnie przytuliła i wyszłam z ruin. Moim oczą ukazał się śnieg i las. Jest tak jak w moim śnie.

_________________________________________________

Reklamy

Wiem że ten rozdział jest troszku nudny i pewnie wielu z was myślało że już będzie spotkanie Sansa z Frisk, ale przerwa na reklamy musi być.

Adios. See you next time.

Undertale Frans: Razem na zawsze[ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now