Rozdział 11

15K 414 114
                                    

Mary

Jeszcze tego samego dnia postanowiłam pojechać do Marka. Atmosfera w naszym mieszkaniu była nieco napięta i nie chciałam znowu wywołać kłótni spojrzeniem na nią. Stałam przed wejściem do jego kamienicy. W sumie nie mogłam nazwać tego kamienicą, bo tam mieszkali ludzie w apartamentach. Zawsze zastanawiałam się jak to jest być bogatą i mieszkać w takim apartamencie. Serce waliło mi strasznie. W końcu przemogłam się i weszłam do środka. Skierowałam się windy i wyjechałam nią na prawie sam szczyt. W miedzy czasie do windy wsiadali bogacze. Jedna kobieta oburzyła się widząc mnie.

– Pewnie jedziesz na ostatnie piętro do pracy? – zapytała widząc moja walizkę. – Nie sądzę, żeby ktokolwiek związał się na stałe z osobą, która nie ubiera się zgodnie z panującą modą.

Było mi głupio i nic nie odpowiedziałam. Czekałam momentu aż będę mogła wysiąść z tej przeklętej windy. Ulgą było zobaczenie mieszkania Davidsona. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie pozwoliłam im uwolnić się. Dość, że pokłóciłam się z Ali to jeszcze ta kobieta mnie obrażała. Byłam dla niej gorsza, bo nie ubierałam się w ubrania od znanych projektantów.

Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Czekanie na otworzenie drzwi przez bruneta ciągnęło mi się w nieskończoność. Jakie było moje zdziwienie, gdy otworzyła mi Isabella. Chciałam już się ulotnić, ale Mark w porę przyszedł.

– Cześć, MJ – brunet uśmiechnął się do mnie. – Wejdź i się rozgość – ignorował obecność swojej ex. Po przekroczeniu progu jego mieszkania zamknął nas w szczelnym uścisku.

– Co ta idiotka tutaj robi? – zapytała kobieta z złością.

– Po pierwsze to ona ma na imię Mary – wypuścił mnie z swoich objęć, a ja mogłam sciągnać kurtkę. – Po drugie to oddaj mi klucze i zabierz swoje rzeczy. Nic nas więcej nie łączy – wyciągnął dłoń w jej kierunku. Oczekiwał, że odda mu klucze. Po dłuższej chwili zrobiła to z wielką niechęcia.

– Teraz to ona tutaj będzie mieszkała?! I spała w naszym łóżku?! – zaczęła krzyczeć. – Suka odebrała mi ciebie i teraz zajmie moje miejsce w twoim życiu. Niedoczekanie. Nie pozwolę jej na to! Irene nie pozwoli ci wejść do tej rodziny, zobaczysz – zwróciła się do mnie. – I ja o to zadbam. Zniszczę cię.

Założyła swoje futro i wyszła trzaskając drzwiami. Byłam zszokowana tym co mówiła.

– Mary, kochana, wszystko w porządku? – Mark zlapal mnie za ramiona.

– Tak. Tylko nie powinnam tutaj teraz przyjeżdżać. Zniszczyłam ci wieczór, ale nie mogłabym wytrzymać u siebie... - łzy popłynęły z moich oczu.

Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Jego salon był wielkości połowy mojego mieszkania. Urządzony w całkowitej bieli z domieszką beżu. Podobało mi się tutaj. Usiadłam obok niego na kanapie.

– Opowiedz mi co się stało.

Westchnęłam.

– Pokłóciłam się z Ali o nasz wyjazd. Twierdzi, że nadal powinnam spotykać się z jej kolegą. Nie potrafię myśleć o spotkaniu z nim gdy...

– Gdy?

– Gdy przez półtorej miesiąca, dupku, nie dawałeś znaku, że żyjesz! Cholernie się martwiłam o ciebie. Ty miałeś mnie w dupie!

– Musiałem sobie wszystko poukładać w głowie.. Przepraszam. Potrzebuję ciebie – przysunął się bliżej.

– Po co? Masz masę kobiet, które chciałyby z tobą być...

To jednak miłość: Miłość do milioneraWhere stories live. Discover now