Rozdział 6

15.8K 531 23
                                    

Mary

Wuj Joseph przywitał nas bardzo serdecznie w porównaniu do żony – zjechała mnie wzrokiem od stóp do głowy i spojrzała na mnie wzrokiem nienawiści jakbym zabiła jej kota. Przecież ona kota nie miała. Zawsze niezależnie od tego czy byłam pokłócona z Patty czy nie to mogłam liczyć na wsparcie wujka. Był bratem mojej mamy. Oboje byli do siebie podobni – nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru. Radosne uosobienie sprawiało, że długo nie potrafili się na nikogo gniewać i nikt nie potrafił długo być z nimi skłóconym.

– Chyba aż tak źle nie wyglądam? – szepnęłam do brata.

– Ona po prostu zazdrości ci figury i ogólnie wszystkiego. Na pewno chciałaby, żeby Patty była taka jak ty.

Weszliśmy do jadalni i zajęliśmy miejsce obok naszych rodziców. Po naszym przyjściu były wolne jeszcze trzy miejsca. Na moje nieszczęście musiałam usiąść naprzeciwko Patty. Brunetka miała ubraną złotą suknię, która sięgała aż do ziemi. Na twarzy miała tonę makijażu. Nałożyła tyle rozświetlacza, że starczyłoby dla pięciu osób. Nie mogłam patrzeć na jej stylizację. Postanowiłam, że będę się do niej uśmiechać mimo wszystko.

– Mary, cudownie wyglądasz w tej sukience – zachwyciła się moja mama. – Mówiłam, George, że to był dobry pomysł, żeby ja kupić – szturchnęła tatę w ramię.

– Dziękuję, mamo – uśmiechnęłam się do mamy.

Brunetka po drugiej stronie stołu wydęła usta w grymasie. Czułam, że ta wigilia będzie „cudowna".

*

Po wigilii stanęłam przy drzwiach na taras i patrzyłam przed siebie pijąc wino. Wuj Joseph kupił na tą okazję dużo wina, żeby starczyło dla wszystkich. Miałam zadzwonić do Marka i złożyć mu życzenia jak tylko skończę tą lampkę. Nagle znikąd pojawiła się za mną Patty:

– Ciekawe czy ten twój milioner załatwi ci nową pracę – syknęła. – Wszyscy uważają cię za taką biedulkę. Andrew tylko podniósł na ciebie lekko głos, a ty go wsadziłaś do więzienia! Nigdy na niego nie zasługiwałaś!! Andrew cię kochał, a ty co mu zrobiłaś?! Ze mną byłby szczęśliwszy!

– Ciekawe czy byłabyś zadowolona gdyby cudowny Andrew przez dobry ponad rok zastraszał cię i nalegał na pójście z nim do łóżka! Ty pewnie byś się cieszyła i od razu przespałabyś się z nim przy pierwszej lepszej okazji! – krzyknęłam i odwróciłam się do niej twarzą.

– Gdybyś nie udawała cnotki to by cię nie zastraszał!

– Czyli pewnie już usłyszałaś jego wersję, co?

– Oczywiście, że mi powiedział prawdę.

– To co on mówi jest jednym wielkim kłamstwem – w moich oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im popłynąć. – Nie będę przy wszystkich o tym mówić. Chodź do twojego pokoju albo gdziekolwiek, a powiem ci prawdę.

– Chyba nie będziesz płakać?

– Przy tobie na pewno nie. Chociaż to co on mi zrobił dwa lata temu boli mnie do tej pory. Czegoś takiego nigdy się nie zapomina.

– To chodźmy do mojego pokoju. Niech stracę.

Poszłyśmy do jej pokoju. Pamiętam jak zawsze bawiłyśmy się jej domem dla lalek. Teraz ten pokój nie przypomina tego pokoju, w którym spędzałyśmy beztroskie chwile. Usiadłyśmy na łóżku.

– Andrew bardzo się zmienił po gdzieś trzech latach naszego związku. Stał się bardzo agresywny. Często na mnie krzyczał i mnie obrażał, a ja mimo wszystko byłam przy nim. Mówiłam mu, że ma kłopoty i powinien udać się do specjalisty. Nie chciał tego i twierdził, że tylko przy mnie wróci do siebie. Bardzo go kochałam. Teraz nie czuję do niego nic. Nadal się boje, że on może w każdej chwili wrócić i znowu mi zrobić krzywdę – powiedziałam ze łzami w oczach.

– Ale co on ci zrobił?

– Nie chciałam iść z nim do łóżka pod koniec naszego związku. Wtedy zaczął mnie zastraszać, że mnie zabije i takie tam różne. Byłam już w złym stanie psychicznym, ale nie dawałam się. Pewnego dnia powiedziałam mu, że to koniec i że nie pasujemy do siebie. O dziwo przyjął to spokojnie. Aż za bardzo.

– On mi wtedy powiedział, że go rzuciłaś, bo masz kogoś nowego i go nie kochasz. I że go zdradziłaś na jakieś imprezie.

– Gdy wychodziłam pewnego dnia z pracy u pani Smith ktoś mnie zaszedł od tyłu. To był Andrew. Poczułam uderzenie w tył głowy, a potem obudziłam się w jakiś obskurnym pokoju.

– A on mi powiedział, bo cię szukałam, że pojechałaś komuś dać dupy i dlatego cię nie ma. Chciałam się z tobą pogodzić, ale gdy to usłyszałam to jeszcze bardziej cię znienawidziłam.

– Najpierw mnie pobił do nieprzytomności – z moich oczu poleciały łzy – a potem razem z swoimi kolegami...

– On nie mógł być zdolny do czegoś takiego! On nie mógł cię zgwałcić!!

– Zrobił to. Potem porzucił na jakieś drodze. Na odchodne powiedział: „Tak kończą dziewczyny, które mnie porzucają, suko". Na szczęście znalazł mnie Adam. Powiedziałam mu o wszystkim. Zawiózł mnie do szpitala i tam wykonali mi wszystkie badania. Wezwali policję chociaż ja tego nie chciałam. Bałam się Andrewa i nadal się boję. Gdy go dziś zobaczyłam uciekłam do domu. Nadal jestem roztrzęsiona gdy jakiś mężczyzna dotknie mnie od tyłu. Nadal chodzę do psychologa. Już od dwóch lat!

Rozpłakałam się na dobre. To nie był dobry pomysł, żeby o tym dziś mówić. W wigilię. W czas radości. Brunetka przytuliła mnie do siebie. Obie płakałyśmy.

– Przepraszam, Mary. Tak bardzo cię przepraszam – powiedziała szlochając.

Mark

Święta Bożego Narodzenia nie były moimi ulubionymi mimo, że zawsze dostawałem te zabawki o których marzyłem. Matka przez całą wigilię suszyła mi głowę o to, że rozstałem się z Isabellą. Ile razy mam jej mówić, że ten związek skazany był od początku na porażkę? Ojciec natomiast był ze mnie dumny. Nasza wigilia nie odbyła się w domu tylko u jakiegoś milionera, który miał być niby nowym inwestorem. Przez cały wieczór liczyłem, że ktoś do mnie zadzwoni i będę musiał wstać od stołu.

Gdy mój telefon się rozdzwonił przeprosiłem zebranych i wyszedłem na zewnątrz.

– Mark Davidson, słucham – nie wiedziałem kto dzwoni, więc przywitałem się oficjalnie z rozmówcą.

– Cześć, Mark – rozpoznałem głos Mary. Pociągała nosem.

– Coś się stało? Słyszę jak pociągasz nosem.

– Nie. Nic naprawdę się nie stało. Dzwonię, żeby życzyć ci wesołych świąt.

– To miłe z twojej strony. Nawzajem wesołych świąt – uśmiechnąłem się sam do siebie.

– Mam pytanie. Jak nie będziesz mógł na nie odpowiedzieć to nic się nie stanie...

– Pytaj. I tak mam czas, bo nie za bardzo śpieszy mi się na moją wigilię.

– Przepraszam cię bardzo, że ci przeszkodziłam!

– Ale mi wcale nie przeszkodziłaś. Pytaj śmiało.

– Czy miałbyś czas spotkać się jeszcze przed sylwestrem? Chciałabym ci podziękować, że załatwiłeś to całe sprostowanie z strony tej gazety.

– Żeby się z tobą spotkać to zawsze znajdę czas – odparłem szczerze. – To kiedy ci pasuje?

– Dam ci jeszcze znać, bo to zależy czy dostanę pracę przed sylwestrem czy nie. Jeszcze się do ciebie odezwę. Pa!

– Pa, Mary!

Blondynka pierwsza zakończyła połączenie. Nawet nie zdążyłem spytać czy będzie na tym sylwestrze. Nic się nie dowiedziałem. Nawet dlaczego płakała. Przecież płakała. Jej głos był mieszanką smutku i radości. Tylko dlaczego? 

To jednak miłość: Miłość do milioneraWhere stories live. Discover now