Rozdział 4

18.5K 554 44
                                    

Mary

Dawno nie czułam się tak okropnie jak w dzień, w którym ukazał się ten artykuł. W pracy inni pracownicy dali mi popalić różnymi docinkami. Jedyną osobą, na którą mogłam wtedy liczyć była Elle. Kanadyjka wspierała mnie. Byłyśmy podobne z charakterów – obie po trudnych związkach. Zbliżają się święta i będę musiała pojechać do rodzinnego miasteczka, a co się za tym wiąże – spotkam mojego byłego chłopaka, Andrew.

Czekałyśmy z Alison w biurze Marka na nasze spotkanie. Mam nadzieję, że on znajdzie jakiś sposób na tą gazetę. Nie chcę być znana jako lesbijka i kochanka prezesa. Jego sekretarka patrzyła na mnie wzrokiem nienawiści. Wiedziałam, że mnie nie lubi. Połowa miasta pewnie mnie nienawidzi.

– Mogą panie wejść – powiedziała.

Wstałyśmy z kanapy i weszłyśmy do gabinetu. Mark siedział w swoim fotelu i czekał na nas.

– Cześć – wstał i przywital się z nami poprzez podanie każdej z nas prawej dłoni. – Bardzo mi przykro, Mary, że ta gazeta napisała ten arytkuł. Jutro spotkam się z redaktorem naczelnym i spróbuję to jakoś odkręcić.

– I co z tego? Oni jak będą chcieli to i tak będą pisać i pisać te artykuły – usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach. – Teraz to na pewno nie znajdę pracy.

Alison usiadła obok mnie i przytuliła mnie.

– Nie martw się. Mark na pewno to jakoś odkręci – zapewniała mnie.

– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby już więcej nie pisali takich artykułów – kucnął przy moich kolanach. – Chcecie się czegoś napić? Kawy? Herbaty?

– Napijemy się herbaty – odpowiedziała Alison.

– To zaraz powiem Melani.

Podszedł do biurka i zadzwonił do sekretarki. Potem usiadł koło mnie.

– Przepraszam cię za wszystko i mam nadzieję, że pojawisz się na balu – zmienił temat. – Macie jakieś plany na święta?

– Zobaczę. Nie mam jeszcze planów na tego sylwestra. Może spędzę go z dziewczynami albo pójdę do jakiegoś klubu.

– Jakbyś potrzebowała jakieś pomocy to jestem do twojej dyspozycji – położył swoją dłoń na mojej, ale szybko ją wyjęłam i schowałam do kieszonki.

– Dziękuję.

Mark

Kobiety szybko wypiły herbaty i opuściły moje biuro. Znaczy chciały opuścić, ale próbowałem je zatrzymać na różne sposoby. Wiedziałem, że to frajerskie podejście. Chciałem, żeby Mary dłużej została.

– Alison – zatrzymałem terapeutkę. – Możemy chwilę porozmawiać?

– Mary, zaczekasz na zewnątrz, bo pan Mark ma do mnie sprawę? – brunetka pokiwała głową twierdząco i wyszła z gabinetu.

Kobieta usiadła na kanapie i założyła nogę na nogę.

– O czym chce pan rozmawiać? – zapytała.

– Może przejdźmy na ty? Mark jestem – podałem jej prawą dłoń.

– Alison – uścisnęła moją dłoń. – Jaki masz problem?

– Potrzebuję porady psychologa lub terapeuty. Mam kilka spraw, o których chcę porozmawiać z specjalistą – wyjaśniłem.

– Dobrze, możemy porozmawiać – rzekła. Wyciągnęła z torebki swoją wizytówkę. – Proszę zadzwonić na ten numer i umówić się na wizytę. Tylko proszę to zrobić szybko.

To jednak miłość: Miłość do milioneraWhere stories live. Discover now