Rozdział 8

6.9K 278 15
                                    

Wkrótce goście zaczęli nacierać na dom bractwa. Brian objął funkcję DJ'a, Joseph i Zack stanęli na bramce, a reszta chłopaków rozpierzchła się po pomieszczeniach. 

Wraz z Davidem siedzieliśmy w kuchni i sączyliśmy przygotowane przez chłopaka drinki. Byłam pod wrażeniem, w jakim tempie ludzie wlewali się do środka przez drzwi wejściowe. W bardzo krótkim czasie impreza nabrała tempa, część osób balowała już na parkiecie, a reszta w dalszym ciągu zażywała równego pokroju alkoholi.

Muszę przyznać, że czułam się zrelaksowana. Nie wiem, czy była to zasługa spożytej wódki, czy samej atmosfery, ale cieszyłam się, że zgodziłam się przyjść. 

W pewnym momencie tuż obok nas zjawił się Harry. Był czymś widocznie podniecony i z wyraźnym entuzjazmem powiedział coś do Davida. Muzyka kompletnie zagłuszyła mi ich rozmowę, ale z moich obserwacji wynikało, że przekazał mu naprawdę wesołą wiadomość, bo Dav również się ożywił. Chwycił mnie za rękę i skinieniem głowy zasugerował, żebym poszła za nim. Bez protestu ruszyłam w jego ślady, wychodząc na obszerny taras za domem. Do basenu już zdążyli wpakować się ludzie, ale nie to przykuło moją uwagę. Harry, Flyn i Tony siedzieli przy jednym ze stolików i nabijali czymś fajkę wodną. No dobra, doskonale wiedziałam co to jest i właśnie to niepokoiło mnie najbardziej. 

David zajął miejsce na jednym z krzesełek i pociągnął mnie na swoje kolana.

- Paliłaś kiedyś zioło? - zagaił Flyn, szukając czegoś w kieszeni. Poczułam się zakłopotana, bo nigdy nie miałam do czynienia z żadnymi narkotykami. Papierosów również nie paliłam, a alkohol ograniczałam do minimum. Zawahałam się nad odpowiedzią, ostatecznie postanawiając nie kłamać. 

- Nie - odparłam nieśmiało, dyskretnie obserwując ich reakcje. Nie wybuchnęli śmiechem, aczkolwiek wyglądali na lekko zdziwionych. 

- Dziewczyno, nie wiesz co tracisz! - skomentował Tony. 

- Spodoba Ci się - wyszeptał mi do ucha Dav, owiewając je swoim gorącym oddechem. Nie byłam pewna, czy chciałam to robić, ale wtem przypomniałam sobie o moim postanowieniu. Koniec ze starą Elizabeth! 

Skinęłam głową i popatrzyłam jak Harry zaciąga się białym dymem. Po chwili powoli wypuścił go z płuc, podając fajkę dalej. Takim sposobem dotarła i do mnie, co wprawiło mnie w małą konsternacje. Ku mojemu zbawieniu, brunet postanowił mi pomóc, przedstawiając dokładny instruktaż. Zgodnie z jego wskazówkami, zaciągnęłam się dość mocno, od razu zaczynając potężnie kasłać. Chłopcy zaśmiali się, aczkolwiek podobno była to normalna reakcja u nowicjuszy. Z każdym kolejnym buchem szło mi coraz lepiej. Nie mogłam jednakże pojąć, co w tym jest takiego fajnego. Czułam się kompletnie normalnie... aż do czasu. 

W końcu poczułam jak kąciki moich ust niekontrolowanie szybują w górę. Śmiałam się ze wszystkiego i ze wszystkich. Nie potrafię stwierdzić ile to trwało, ale brzuch i policzki paliły mnie od ciągłego uśmiechania się, a z kącików oczu kapały łzy. Wkrótce przyszedł czas na fazę drugą, która wydała mi się zdecydowanie gorsza. Czułam się jak w zwolnionym filmie. Świat dookoła mnie delikatnie falował, a ja nie potrafiłam tego zatrzymać. 

- O boże, David, ja już nie chce - żaliłam się szarookiemu, walcząc z uczuciem cofania się w czasoprzestrzeni. 

- Spokojnie El, niedługo Ci przejdzie - starał się mnie uspokoić, sam będąc wyraźnie wyczilowanym. Zauważyłam, że jego oczy były małe i zaczerwienione. Zaczęłam się zastanawiać, czy wyglądam tak samo, ale szybko o tym zapomniałam, bo zauważyłam na horyzoncie znajome sylwetki. 

- Elizabeth! Tutaj jesteś! - wrzasnęła Jess, ciągnąc za sobą Ami. 

- Szukamy cię od godziny! Mogłabyś odbierać czasem telefon? Zaraz zaraz... - dodała Ami, niebezpiecznie zawieszając wzrok na stoliku. 

- Zjarałaś się! - krzyknęła uradowana Jessie i klasnęła w dłonie. Mogłabym teraz zaprzeczyć, ale mój wygląd mówił sam za siebie. 

- Jestem z ciebie taka dumna! Wiedziałam, że ten uniwerek zmieni cię na lepsze - dopowiedziała, teatralnie ocierając łezkę wzruszenia. Nie potrafiłam znaleźć żadnej dobrej odpowiedzi, więc jedynie uśmiechnęłam się głupkowato i niemo przyglądałam się im moimi z deka przyćpanymi ślepiami. 

- Nie będziemy wam przeszkadzać - stwierdziła pogodnie Hinduska i zabrała ze sobą Jessie z powrotem do środka. 

Siedzieliśmy z chłopakami jeszcze jakiś czas. Czułam się już całkiem normalnie, a jedynie doskwierał mi głód i pragnienie. 

- Pójdziesz ze mną po coś do picia? - zapytałam Davida, w reakcji na co skinął głową i zaczął się podnosić. Zgrabnie wstałam z jego kolan i powolnym krokiem skierowałam się do drzwi. Nienawidziłam przedzierać się przez tłum, toteż chwyciłam chłopaka za ramię, podążając przetorowaną przez niego ścieżką aż do samej kuchni. 

- Na co masz ochotę? - zapytał, przeglądając różnorakie butelki ustawione na blacie.

- Zrób mi niespodziankę - poprosiłam i posłałam mu kokieteryjny uśmiech. Odpowiedział tym samym i zabrał się za przyrządzanie tajemniczego, kolorowego drinka. Nie obserwowałam jakoś specjalnie uważnie jego ruchów, leniwie omiatając wzrokiem parkiet. Już z daleka dostrzegłam przedzierającego się przez ludzi Josepha, na którego twarzy malowało się zdenerwowanie. Pędził prosto do nas. No dobra, może nie tyle do mnie, co do mojego towarzysza. Miałam złe przeczucia, które już po chwili się spełniły. 

- Tony bije się z Ashtonem! 





Hello, PrincessWhere stories live. Discover now