Rozdział 32

4.8K 142 9
                                    

Wysiadłam z samochodu Lucasa i poczułam się dziwnie zmieszana. Zdecydowanie był to wieczór ze zbyt dużym natłokiem emocji i choć cieszyłam się, że brunet nie będzie mnie już dzisiaj irytował, to z drugiej strony trochę żałowałam, że to spotkanie skończyło się tak szybko. Na dodatek, mój telefon znowu zaczął dzwonić. Zaklęłam pod nosem i spojrzałam na wyświetlacz, na którym po raz wtóry widniało zdjęcie Davida. Westchnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 

- Halo? 

- Elizabeth! Czemu do cholery nie odbierasz od nas telefonów? - chłopak prawie krzyczał, ale wcale mu się nie dziwiłam. 

- Przepraszam, to był ciężki wieczór. Musiałam się przejść i pobyć trochę sama - skłamałam, powoli idąc w stronę wejścia do akademika. 

- To nie jest powód, dla którego możesz się tak zachowywać! - nadal był zły, lecz dziwnie to po mnie spływało. 

- Wiem, naprawdę przepraszam - powtórzyłam, w międzyczasie szukając w torebce klucza do pokoju.

- Gdzie jesteś? Wysłać po ciebie taksówkę? 

- Jest już późno David, jestem zmęczona. Właśnie weszłam do pokoju i idę spać. 

- Jak chcesz. 

- Jessie jest z Wami?

- Na twoje szczęście, tak. Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka jest wściekła. 

- Oh, uwierz mi. Doskonale sobie wyobrażam - uśmiechnęłam się kącikiem ust. - Pogadamy jutro Dav, nie bądź na mnie zły. 

- Zastanowię się. Dobranoc El. 

- Dobranoc - rozłączyłam się, nie mając nawet siły by ubrać piżamę, czy zmyć makijaż. Na dworze było już praktycznie jasno, a moje oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa, co chwilę samoistnie się zamykając. Zasnęłam rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach i wanilii, którą zawsze pachniało auto Lucasa. 

***

O dziwo na drugi dzień nie miałam strasznego kaca. Trochę mnie suszyło, ale nic po za tym. Zanim się rozbudziłam, wzięłam prysznic i przywróciłam do stanu względnej użyteczności, było już grubo po południu. Nie było nawet sensu bawić się w śniadanie, więc od razu umówiłam się z Jessie na lunch, w sympatycznej knajpce niedaleko plaży. 

Byłam chwilę wcześniej niż powinnam, więc zajęłam stolik i zamówiłam sobie orzeźwiającą lemoniadę. Nie czekałam jednak długo, bo Jessie pojawiła się prawie punktualnie i dopadła mnie bez najmniejszego problemu. 

- No dobra, opowiadaj co wczoraj odwaliłaś - rzuciła bez zbędnych ogródek. 

- Dlaczego od razu zakładasz, że coś odwaliłam? - uniosłam brew w geście zdziwienia. 

- Kochana, rozpłynęłaś się w powietrzu bez słowa. A za to nieodbieranie telefonów kiedyś cię zabiję, przysięgam. 

No dobra, przed kim jak przed kim, ale przed Jessie nic się nie ukryje. Wzięłam łyk lemoniady i opowiedziałam jej całą historię, którą wysłuchała z niekrytym zainteresowaniem. 

- Ha! Wiedziałam, że coś tu śmierdzi - stwierdziła, gdy skończyłam. 

- Tylko morda na kłódkę - ostrzegłam ją, nie chcąc żeby przypadkiem o wszystkim dowiedział się David. Może nie było to do końca w porządku, ale nie miałam innego wyjścia. A przecież nie zrobiłam nic złego, prawda? 

- Jasne, jasne. Poszłaś się przejść i tego się trzymajmy - brunetka puściła mi oczko, podczas gdy kelner przyniósł już zamówione przez nas dania. 

- Tak coś czułam, że prędko to się nie skończy - stwierdziła, nakręcając spaghetti na widelec. 

- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.

- Oj ta cała sytuacja z Lucasem - wyjaśniła z podirytowaniem, w międzyczasie nadal walcząc z niesfornym makaronem.  - Mógłby się wreszcie odczepić i zrozumieć, że zdążyłaś sobie wszystko poukładać bez niego. 

Nie odpowiedziałam, tylko na moment zamyśliłam się nad tą kwestią. A zdążyłam? 

- Mówiłam wam, że jest strasznie uparty - wzruszyłam ramionami. 

- Mam tylko nadzieję, że nie zawrócił ci znowu w głowie? - Jess rzuciła mi podejrzliwe spojrzenie, przez które poczułam się trochę speszona. 

- Co? Nie. Nie zapominaj, że jestem z Davidem - odparłam automatycznie. - Ale dość rozmawiania o mnie. Może mi wyjaśnisz o co chodzi z tobą i Tonym? - zgrabnie zmieniłam temat, ale Jess nie wyglądała na szczególnie zadowoloną z tego powodu. 

- Ugh, to skomplikowane - westchnęła.

- Mamy czas - puściłam jej oczko, ale wiem, że nie to chciała usłyszeć. 

- Dobra... Z Tonym mieliśmy prosty układ, przyjaciele z korzyściami, nic więcej. I to było naprawdę świetne, ale on stwierdził, że to mu nie wystarcza i chce czegoś więcej - zaczęła, a ja z zaciekawieniem wsłuchałam się w jej słowa, od razu wszystko analizując. 

- No to ja zgodnie z prawdą powiedziałam mu, że nie nadaję się do związków i że to nie jest dobry pomysł. Z tego wynikła kłótnia, powiedzieliśmy sobie kilka cierpkich słów no i cóż. Jest jak jest - streściła.

- Serio nic do niego nie czujesz? - zapytałam. 

- Nie wiem, okay? 

- A może powinnaś dać mu szanse? Nie możesz przez całe życie unikać wszystkich głębszych relacji. 

- Błagam, tylko mnie nie pouczaj - przewróciła oczami.

- Nie zamierzam. Po prostu to przemyśl - odparłam, naprawdę nie chcąc jej do niczego zmuszać ani namawiać. Jakby nie patrzeć, nie byłam najlepszym doradcą sercowym, bo moje doświadczenie było niewielkie i na dodatek bardzo pogmatwane, choć o tym miałam się dopiero przekonać. 

Hello, PrincessWhere stories live. Discover now