Rozdział 22

5.4K 198 25
                                    

Weszłam do pokoju i z cichym westchnięciem zamknęłam za sobą drzwi. Jessie i Ami szczebiotały o czymś beztrosko, a mój beznadziejny humor utrzymywał się od wydarzeń w Palm Springs i chyba nic nie było w stanie go poprawić. 

- Masz? - zapytała Jess, przenosząc na mnie spojrzenie.

- Ta - mruknęłam bez entuzjazmu i rzuciłam na łóżko obok niej najtańszy, używany, dotykowy telefon, jaki udało mi się kupić w pobliskim lombardzie. 

- Mieli tylko to - wzruszyłam ramionami, podczas gdy dziewczyna oglądała mój nabytek. 

- Głowa do góry, niedługo się odkujesz i kupisz sobie coś lepszego - próbowała pocieszyć mnie Hinduska, która już zdążyła poznać całą historię. 

- Mam nadzieję - odparłam i zabrałam się do włożenia nowej karty sim. Na szczęście nie utraciłam kontaktów, które zapisały się w chmurze, ale nikt nie miał mojego nowego numeru. Miało to swoje plusy, bo nie miał go również David, ale z drugiej strony musiałam poinformować o tym babcie, a to na pewno wzbudzi w niej pewne podejrzenia. Niestety, była zbyt przebiegła jak na swój wiek i potrafiła czytać ze mnie niczym z otwartej księgi. 

- Rozglądałaś się już za jakąś pracą? - zagadnęła Jessie, podczas gdy ja przycupnęłam na brzegu mojego łóżka. 

- Jeszcze nie. Nie miałam na to ani czasu ani głowy. 

- Widziałam, że w tym Starbucksie na rogu szukają studentów na pół etatu - zakomunikowała Ami. 

- Dzięki, sprawdzę to później - posłałam jej nikły uśmiech i uruchomiłam tego gruchota, który nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał mojego starego telefonu, który dostałam od babci za dobre oceny na zakończenie szkoły. 

- Wiem co poprawi Ci humor - wtrąciła nagle Jess, spoglądając na mnie z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem, zwiastującym jakiś genialny pomysł.

- Oświeć mnie - zaśmiałam się, widząc jej podekscytowany wyraz twarzy. 

- Lody pistacjowe, z podwójną bitą śmietaną i orzeszkami! - obwieściła, wpatrując się we mnie wyczekującym wzrokiem. 

- Jess, jestem spłukana. Dobrze wiesz, że nie mam pieniędzy na głupoty - westchnęłam, od razu markotniejąc. 

- Weź przestań, ja dzisiaj stawiam. Ami, piszesz się? 

- Jasne, czemu nie - odparła z uśmiechem dziewczyna. - A ja do tego dokładam karmelowe frappe, a co! 

- To jak będzie El? - zapytała brunetka, a mi wręcz głupio było odmówić. 

- No dobrze... - zgodziłam się, przybierając na usta nieśmiały uśmiech. - Ale gdy już dostanę moją pierwszą wypłatę, to ja zabieram was na kawę! - uprzedziłam, nie lubiąc wisieć na czyimś portfelu. 

Obie współlokatorki zaśmiały się w reakcji na moją deklarację, powoli zaczynając zbierać się do wyjścia. 


***

Po mile spędzonym czasie w kawiarni, w drodze powrotnej do akademika postanowiłam odłączyć się o moich współlokatorek i zajrzeć do wspomnianego Starbucksa. Czułam się lekko zestresowana, bo jeszcze nigdzie nie pracowałam, ale dobrze wiedziałam, że na ten moment innego wyjścia po prostu nie było. 

Tak jak się spodziewałam, lokal był cholernie zatłoczony, a przy ladzie tłumy oczekiwały w kolejkach na złożenie swojego zamówienia. 

- Świetnie - mruknęłam pod nosem i ustawiłam się w jednej z nich, nie chcąc chamsko przepychać się przez tłum. I o ile normalnie przeklinałabym z tego powodu, to teraz wcale mi się nie spieszyło. Wkrótce jednak dopchałam się do sympatycznie wyglądającego chłopaka przy kasie, który od razu posłał mi ciepły uśmiech.

- Co dla Pani? - zapytał, zawieszając na mnie spojrzenie. 

- Właściwie to... Widziałam na drzwiach kartkę z ogłoszeniem. Przyszłam w sprawie pracy - odparłam, troszkę się przy tym motając. 

- Ah, to świetnie. Manager już od dawna narzeka, że brakuje nam rąk do pracy. Jestem Michael, miło mi cię poznać. 

- Elizabeth - przedstawiłam się, wykrzywiając usta w formie uśmiechu.

- Usiądź przy stoliku i poczekaj chwilę, John powinien niedługo wrócić - polecił, w reakcji na co podziękowałam i zaczęłam rozglądać się za jakimś wolnym miejscem. 

Jak się okazało, czekać nie musiałam wcale długo, bo wysoki mężczyzna koło trzydziestki wkrótce do mnie dołączył. Nasza rozmowa nie trwała długo, a ten dość szybko przedstawił mi jak wygląda sytuacja. Warunki mi odpowiadały, bo choć pensja nie była szalenie wysoka, to sama praca miała przebiegać w trybie zmianowym, dzięki czemu nie powinna kolidować z moimi studiami. 

- Świetnie, w takim razie przyjdź jutro o 16. Michael wszystkiego cię nauczy - skwitował, gdy przyjęłam jego ofertę. 

Podziękowałam, pożegnałam się po czym wyszłam z kawiarni, mając pewne obawy, które skrupulatnie starałam się usuwać z mojej głowy. Połączenie nauki z pracą na pewno nie będzie łatwe, ale wiele studentów praktykowało taki tryb życia, więc czemu miałabym nie dać sobie rady? 

Byłam już pod akademikiem, gdy coś skutecznie wyrwało mnie z zamyślenia. A dokładnie biały nissan, którego nie widziałam już od dość dawna. Drzwi od strony kierowcy powoli zaczęły się otwierać, co mimowolnie przyspieszyło mój puls. Kompletnie nie rozumiałam, czemu reaguje tak na jakiś tam samochód, ale był on dla mnie pewnego rodzaju zagadką, która właśnie teraz miała się rozwiązać...


_______________________________________

Przepraszam, wiem że ten rozdział jest strasznie słaby, ale kilka osób pisało do mnie kiedy będzie next... więc jest. 

Muszę przyznać, że ostatnio czuję się strasznie zdemotywowana. Gdy zaczęłam pisać ,,Hello, Princess'' (jeszcze przed poprawianiem pierwszej części) ta historia miała znacznie większą ilość fanów. Teraz jest ich mniej, co rozumiem, ale pomimo tego, że czytacie moje ''wypociny'', to nie zostawiacie mi żadnej informacji zwrotnej. Tego brakuje mi najbardziej. Waszej opinii, krótkiego komentarza, które wbrew pozorom znaczą dla mnie bardzo dużo. 

Napisałam chyba wszystko, co leży mi na sercu, więc teraz spokojnie mogę iść spać.

Do następnego! xoxo 

Hello, PrincessWhere stories live. Discover now