Epilog

553 6 0
                                    



Złączyła dłonie tak skromnie bez wahania

Głosy wokół prześcigały słowa

Niczym skowronek wołający matkę

Niczym szept nad krzykiem

Takim bezdźwięcznym rytmem

Horyzont stracił blask

Patrząc na wszystko z wyższością

Bezduszny potok opuścił jej ciało

Tak po cichu w ciemności

Dziecina egzystowała kalecząc czas błogi

Uciec chciała

Truchtem w przemokniętą rosę

A może w komnatę średniowiecznej agonii

Manifestowała poskromioną burze

Bez pustynnej rozbitej szklanki

Miłosierdzia dla swoich grzechów

Tak odległych nie pierwotnych

Pycha powtarzała

Słysząc dziennie tysiąc kłamliwych prawd

Złączyła dłonie tak skromnie bez wahania

Cloud [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz