4. Wątpliwość

648 16 3
                                    


Pomieszczenie wyglądało, jakby ktoś wylał na wszystko białą farbę. W pokoju znajdowało się tylko jedno okno, którego rolety, były podniesione do samej góry, przez co wlatywało poranne słońce. Wokół mnie nie było prawie, żadnych mebli. Było dość pusto. Leżałam na długim niewygodnym szpitalnym łóżku, podłączona do dużej wielkości kroplówki. Z prawej stronie, widniał ekran, który pokazywał, jakieś odczyty serca czy tam ciśnienia. Sama nie wiem, mało uważałam na biologii. Po drugiej zaś stał mały stoliczek z różnymi owocami oraz wazonik z małym bukietem żółtych tulipanów.

Zakładam, że pewnie Alex je przyniosła, tylko ona doskonale wie, że tulipany są dla mnie symbolem spokoju . To bardzo miłe i słodkie. Cieszę się, że ktoś mimo wszystko mnie odwiedza. Przynajmniej wiem, że nie jestem z tym wszystkim sama. Jest to cudowne uczucie wiedzieć, że ktoś jest i zawsze był z tobą w najgorszych chwilach.

Każdy w życiu powinien mieć kogoś, dzięki komu poczuje się kimś wyjątkowym. Nie mówię tu oczywiście o tym, że sami sobie tego dać nie możemy. Aczkolwiek zawsze przyjemnie wiedzieć, że możemy liczyć na czyjąś obecność, wsparcie i co najważniejsze, miłość.

Moje małe przemyślenia przerwała wchodząca do pokoju niska brunetka, ubrana w jasnoszary strój medyczny. Widząc mnie, uśmiechnęła się szeroko i szybko podeszła do stojaka z zawieszoną wysoko tubką z cieczą. Bardzo sprawnie zaczęła odpinać kroplówkę, po to, by wymienić ją na nową.

- Jak się czujesz?

- Ile tutaj jestem? - zapytałam cichym głosem, obserwując poczynania dziewczyny.

- Kilka dni. - odpowiedziała niemal od razu. - Z tego, co widzę, jesteś w świetnym stanie, więc myślę, że dzisiaj już wypiszemy cię do domu. - zerknęła na mnie.

- To świetnie. Marzę o długiej kąpieli i chce też odpocząć w samotności. - dziewczyna chwyciła za monitor i zaczęła coś zapisywać.

- Nie wątpię, chociaż tyle ludzi przychodziło cię odwiedzać, że myślałam, że jesteś jakąś celebrytką. - parsknęłam, gdy ta podeszła do stoliczka kładąc kilka karteczek z receptą na leki. - Twój chłopak chyba najbardziej czeka na twój powrót.

- Przepraszam, że kto? - popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, na co ta zrobiła grymas w stylu niezrozumienia.

- No ten chłopak, co ciągle się tu kręci. To ten, który zostawił Ci tulipany. - westchnęła rozmarzona, dodając. - A tak między nami to jest bardzo przystojny. - uśmiechnęła się, puszczając oczko, czym prędzej opuszczając pomieszczenie.

- Ale ja nie mam... kurwa. - westchnęłam, patrząc na drzwi, które samowolnie się zamknęły.

To troszeczkę niepokojące, chociaż coś podpowiadało mi, że może to Sanders chce mnie przeprosić, że wpakował mnie w to całe bagno albo podziękować za pomoc. Nawet gdyby był to on, nie przyjmę od niego niczego.

Prędzej wolałabym zaprzyjaźnić się z diabłem.

Mimo wszystko coś bardzo głęboko mną drgnęło. Nieznane dla mnie, a wręcz obce uczucie ogarnęło moje ciało. W najdalszych zakątkach duszy byłam tak strasznie rozdarta. Dosłownie wszystko mi mówiło, że ten człowiek jest zły, wręcz piekielny, że to, co się stało tamtego dnia to tylko kolejny z dowodów. Do czego on mógł się jeszcze posunąć? Zastraszanie, gnębienie, pobicie, morderstwo i to nawet trzy w pierdolone kilka minut. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on nie czuł się winny. Zachowywał się, jak jakiś zbawca świata, mimo że nim nie był. Każdy wokół niego dziwnym trafem kończył źle, np. Jack czy Ci goście w alejce. Co w takim razie spotka mnie? Groził mi już kilka razy i nawet zobaczyłam tego skutki, ale dlaczego zatem mi pomógł? Mógł mnie tam zostawić i jakby nic odejść. Dlaczego więc został?

Cloud [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now