7. Wdech

482 17 8
                                    



Poczułam ogromny ból głowy, który niemal wypalał mi pozostałe resztki mózgu. Powoli uniosłam przeciążone powieki, które nie chciały ze mną współpracować. Od razu oślepiły mnie promienie słoneczne, które przedzierały się przez odsłonięte okno. Szybko narzuciłam na siebie pościel, tylko po to, by nie zwariować. Wtuliłam się w miękką poduszkę i odetchnęłam głęboko, czując przy tym bardzo przyjemny i intensywny zapach.

O kurwa jego mać.

Jak poparzona, gwałtownym ruchem usiadłam, przy czym nabawiłam się przeszywającego bólu w skroniach. Z podwyższonym ciśnieniem i szybkim biciem serca, zlustrowałam pomieszczenie. Szare ściany, wielka szafa naprzeciwko łóżka, które swoją drogą było, tak ogromne, że przynajmniej z cztery osoby, by się zmieściły. Wokół mnie było kilka szafek. Zero zdjęć, zero obrazów. Wszystko zaprojektowane tak, by przewyższała tu prostota.

W pewnym momencie skupiłam wzrok na swoim odbiciu, które widziałam w lustrze szafy. Byłam blada, miała wory pod oczami i rozmazany makijaż. Wyglądałam fatalnie, ale to nie było najgorsze. Miałam na sobie czarną koszulkę, która nie była moja. Szybko zajrzałam pod pościel i odetchnęłam głęboko, jak wszystko leżało na swoim miejscu.

Może nie jest tak źle?

Szybko chwyciłam swoją komórkę, która na moje przeklęte szczęście musiała być rozładowana. Bardzo powoli i wręcz głuchą ciszą zwlekłam się z mebla, przy czym o mało nie zabiłam się o czarny worek, który leżał centralnie przy łóżku. Przeklęłam pod nosem, szukając czegoś, czym, ewentualnie mogłabym się obronić. Mimo pokaźnych rozmiarów pokoju pomieszczenie było dość puste. Na żadnej możliwej szafce nie leżało nic, oprócz małej lampki niedaleko mnie.

Czy uderzenie lampy, da radę zabić człowieka?

Ronnie idiotko skup się. 

Kurwa jestem na jakimś piętrze, więc nie dam rady skoczyć. Czekaj, a co jeśli, jest tu jakieś inne wyjście, niż okno i drzwi, które na pewno prowadzą do głównego wyjścia z budynku? Dobra, przecież nikt nie jest tak nienormalny, by w sypialni zamieścić wyjście ewakuacyjne, co nie?

Podeszłam do ciemnych, drewnianych drzwi, bardzo powoli naciskając klamkę. Zajrzałam za nie i zobaczyłam krótki korytarz, a na jego końcu wielkie drzwi, które na sto procent prowadziły do wyjścia z mieszkania. Nie słychać było, żadnego, nawet najmniejszego dźwięku. Niepewnie przeszłam przez próg, uważnie obserwując każdy zakamarek w zasięgu swojego wzroku.

Szłam po cichu, tak, żeby broń boże nie zaskrzypiała podłoga. Niepewnie stawiałam nogi na zimnych, wręcz lodowatych panelach. Co chwilę przymykałam powieki, myśląc, że jestem za głośno. W momencie, gdy doszłam do połowy korytarza, ujrzałam dwa pomieszczenia, które zaparły mi dech w piersiach.

Po lewej stronie był dużych rozmiarów salon. Na środku pomieszczenia stała wielka szara kanapa i dwa małe fotele. Naprzeciwko nich wisiał telewizor, który podłączony był do tysiąca, jak nie większej ilości kabli, ale nie to zawróciło mi w głowie, lecz ogromna kuchnia, która była po mojej prawej. Mimo swojej wielkości była urządzona bardzo skromnie i schludnie. W tym samym stylu, co sypialnia, w której się obudziłam. Wielki blat, ogromny rząd półek, dużych wielkości lodówka i wiele innych niezbędnych urządzeń wpasowywało się w piękne, jasne kolory ścian. To wszystko było tak idealnie zaprojektowane, tak jakby każdy szczegół był przemyślany i dopracowany. Jak zaklęta poszłam w prawo, gdzie moje serce skradło jedno potężne okno, z którego widok był tak hipnotyzujący, że przez chwilę, nie obchodziło mnie, gdzie jestem, co robię i czy żyje.

Cloud [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now