Rozdział 20

613 36 1
                                    


Zbliżał się Sylwester. Od naszego ostatniego spotkania Thomas nie dawał znaku życia. Ana wywierała na mnie presję i wręcz błagała, żebym to ja wykonała pierwszy krok, ale ja wolałam tego uniknąć. Wystarczy, że narzucałam się Robowi i nic dobrego z tego nie wynikło. Postanowiłam pozwolić by wszystko podążało swoim powolnym tempem, choć w głębi duszy tak naprawdę usychałam z tęsknoty. Kiedy tylko pomyślałam o tym, że byłam o krok, od poznania smaku jego ust, żołądek wypełniała próżnia, a nogi samoistnie uginały się w kolanach.

— Co planujesz założyć? — Ana leżała na podłodze, z nogami zarzuconymi na moje łózko.

W ostatni dzień starego roku wybierałyśmy się do Devona na organizowaną przez niego domówkę. Ja, jak to ja oczywiście najchętniej zaszyłabym się pod kocem, hipnotyzując wzrokiem smartfona, który milczał od siedmiu długich dni, ale gdy tylko o tym wspomniałam, blondynka właściwie zabijała mnie wzrokiem. Pokazałam jej niechętnie kilka kompletów, które moim zdaniem były odpowiednie na tego typu imprezę. Przy okazji modliłam się w duchu, by pomogła mi coś wybrać i dała mi wreszcie spokój.

— Ten crop top z długim rękawem i bojówki będą idealne. — Zawołała szczerząc się do ekranu telefonu.

— To Devon? — Przyglądałam się jej roześmianej twarzy i rozmarzonym oczom. Do tej pory nie poruszałyśmy tego tematu, jednak uznałam, że najwyższa pora by i jej uczucia wyszły z cienia i ujrzały pierwsze promienie słoneczne.

— Mhm. — Przytaknęła nie odrywając oczu od wyświetlacza i zaczęła wystukiwać wiadomość zwrotną.

— Czy coś jest miedzy wami? — zaczęłam, na co Ana zerwała się z podłogi jak oparzona.

— Czemu tak myślisz?

— Bo widzę, jak na niego reagujesz.

— Nie wiem o czym mówisz. — Zaprzeczyła, ale marna była z niej aktorka.

— Ana, ja byłam z tobą szczera, gdy zapytałaś o to, co łączy mnie z Thomasem. Nie jestem ślepa. — Pokazałam jej język. — Na przyjęciu z okazji otwarcia Safe Capital byłaś wyraźnie zazdrosna o niego i Lilith, a teraz cieszysz się do komórki jak jakaś nastolatka.

Twarz blondynki oblała się szkarłatnym rumieńcem. Nim odpowiedziała, ukryła twarz w dłoniach i pokręciła głową.

— Jestem aż tak przewidywalna? — jęknęła patrząc na mnie przez szeroko rozstawione palce.

— W tej kwestii – aż tak — zaśmiałam się i usiadłam obok niej. — A co on na to?

— Devon? Nic nie wie — odparła zdecydowanie. — I nie może się dowiedzieć. Nie chcę go stracić.

— Dlaczego miałabyś go od razu stracić? A co jeśli ty też jesteś dla niego ważna?

— Dobrze jest jak jest, Jas. Naprawdę nie ma o czym mówić. — Wzruszyła ramionami. — To, że dobrze się dogadujemy i lubimy spędzać wspólnie czas nie musi od razu oznaczać, że on czuje to samo co ja.

— A jeśli oznacza? Nie chcesz się przekonać co by było gdyby?

— I mówi mi to ktoś, kto uciekł przed prawdopodobnie najlepszym pocałunkiem w swoim życiu, bo koleś wypił kilka głębszych dla odwagi? — prychnęła.

— Ja i Thomas to kompletnie inna bajka. My mieliśmy... Trudne początki.

— A ja nie chcę mieć trudnego końca, rozumiesz? Wolę go nigdy nie mieć, niż kiedykolwiek stracić. Nawet jeśli mielibyśmy się tylko przyjaźnić — oświadczyła i wróciła do rozmowy z Devonem.

Between words [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz