Rozdział 12

788 46 12
                                    


Pracowałam na stanowisku sprzedawcy usług bankowych od niespełna dwóch tygodni i choć trudno w to uwierzyć, sprawiało mi to nie małą satysfakcję. Na dziesięć rozmów z klientami, średnio osiem kończyło się nawiązaniem współpracy, co rzutowało na coraz wyższą premię pod koniec miesiąca. Zgodnie z zapewnieniami Andrew, znalazłam się w jego grupie. Oprócz mnie, zaprosił do niej Thomasa, co oczywiście było do przewidzenia. W końcu obaj mężczyźni byli dobrymi znajomymi, chociaż co zaskakujące ich stosunki były bardzo formalne. Czasami odnosiłam wręcz wrażenie, że panuje między nimi wzajemna niechęć. Mężczyźni spoglądali na siebie gniewnie, od czasu do czasu tylko wymieniając ze sobą kilka zdawkowych uwag. Wciąż nie mogłam zrozumieć jakim cudem takie dwa przeciwieństwa mogły się ze sobą zaprzyjaźnić.

Jeśli chodzi o mnie i Thomasa, to od sytuacji z Leilą nie mieliśmy okazji, by ze sobą porozmawiać. A Może robiliśmy wszystko, by tej okazji nie stworzyć? Sama już nie wiedziałam.

Jednak mimo braku kontaktu, nasze oczy coraz częściej spotykały się podczas wędrówek po open space, wprawiając moje serce w irracjonalne drżenie. Oczywiście wciąż nie mogłam pogodzić się z tym, co zaszło między mną a Robem (który swoją drogą nie miał za grosz honoru i wydzwaniał do mnie praktycznie co wieczór), jednak bez względu na wyzierające ze mnie cierpienie, na widok bruneta z moim ciałem działo się coś dziwnego.

Coś, o czym wolałam nie myśleć.

Niestety Ana trafiła do grupy Gilberta. Jej stanowisko mieściło się piętro wyżej, więc nie mogłam szukać w niej oparcia w chwilach zwątpienia. Nie udało mi się też poznać nikogo na tyle, by spędzać z nim przerwy, więc posiłki zazwyczaj spożywałam w samotności. Zgodnie z zasadami panującymi w Future S.A, po wejściu na open space wszystkie telefony komórkowe musiały zostać wyłączone, by nie zakłócać sygnału.

Kiedy po jakimś czasie, w porze lunchu udałam się do kuchni by napić się kawy i zagryźć ją batonem z automatu, do ciasnego pomieszczania niespodziewanie wkroczył Thomas. Wyglądał na zmieszanego, gdy zobaczył, że jestem jedyną osobą, której udało się wybić na przerwę. Przez ułamek sekundy mierzył mnie wzrokiem i w ciszy podszedł do ekspresu. Gdy maszyna skończyła wypluwać aromatyczny napój, chwycił kubek i usiadł przy stole możliwie jak najdalej ode mnie. Napięcie spowodowane jego obecnością było nie do zniesienia. Czułam jak moje dłonie zaczynają się pocić, a tętno pod wpływem zwiększonej intensywności uderzeń serca znacznie przyspiesza, niekiedy potykając się boleśnie i gubiąc rytm. Po upływie kilku minut, które ciągnęły się w nieskończoność, postanowiłam zakończyć tę milczącą torturę.

— Thomas... — zaczęłam.

— Jasmine... — powiedział w tym samym momencie.

Roześmialiśmy się pod nosem.

— Panie mają pierwszeństwo — dodał i wskazał mnie dłonią.

Moje usta wygięły się w delikatnym łuku. Spojrzałam w jego ciemne oczy, które wyjątkowo pozbawione były jego nieodłącznego towarzysza – gniewu.

— Chciałam ci podziękować. No wiesz, za tamto... Po egzaminie — wydukałam nieskładnie, nie chcąc wracać do tego, czego konkretnie był świadkiem.

Wbiłam wzrok w swoje palce, oblewając się rumieńcem. Thomas milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

— Nie ma za co — rzekł w końcu, a ja odetchnęłam z ulgą. — Mam nadzieję, że nie byłaś zła. Nie chciałem podsłuchiwać, po prostu ta dziewczyna nie specjalnie dbała o dyskrecje. Miałem się nie wtrącać, ale sprawiałaś wrażenie zagubionej. Nie mogłem na to patrzeć...

Between words [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now