Rozdział 14

676 42 12
                                    


Zbliżał się koniec października. Liście na drzewach, które do tej pory cieszyły oczy swoją soczystą zielenią, zdążyły się już zabarwić na żółto i czerwono. Ich intensywna barwa sprawiała, że świat wokół wyglądał niczym pejzaż namalowany ręką malarza obdarzonego niezwykłym talentem. W powietrzu unosił się zapach deszczu i mchu, który porastał kamienie w parkach i niewielkich klombach obsadzonych różnorodnymi krzewami. Wśród traw przebijały się wrzosy, a ich maleńkie kwiaty zebrane na cienkich gałązkach, przypominały z daleka kryształki ametystu. Obserwując z daleka i bliska te wszystkie zmiany zachodzące w przyrodzie upewniałam się tylko, że jesień była zdecydowanie moją ulubioną porą roku.

Postanowiłam zrezygnować z podróży do pracy autem, na rzecz metra i kilkunastominutowego spaceru wśród wielobarwnych roślin, których widok zapierał dech w piersiach. Tak niewiele dzieliło nas od momentu gdy, biały puch otuli londyńskie ulice! Chciałam nacieszyć oczy niezwykłymi kolorami jesieni. Kiedy lekko zmarznięta przekroczyłam próg Future Tower, poranny dobry humor nagle wyparował, bo moim oczom ukazał się olbrzymi czarno – pomarańczowy szyld, zawieszony tuż nad drzwiami do windy. Westchnęłam z niezadowolenia, czytając komunikat, który zajmował zdecydowaną większość jego powierzchni.

Wielki bal Halloween Future Finance
31.10 The Rembrandt Hotel

Jeśli miałabym wymienić jedną, jedyną rzecz, której o tej porze roku nie znoszę, byłoby to właśnie Halloween. Kult śmierci i przebieranie się za stwory nie z tej ziemi, zdecydowanie kłóciły się z moim poczuciem estetyki. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego ludzie tak bardzo lubią brudzić sobie twarze sztuczną krwią i owijać się elastycznymi bandażami, by przypominać zmumifikowane ciała zmarłych faraonów. Zamyślona kierowałam się właśnie do kawiarni, gdy obok mnie pojawiła się Ana.

— I jak tam Jas, wybierasz się?

— Gdzie? — zapytałam szczerze zdziwiona.

— Na wielki bal. — Zachichotała i wyciągnęła z torebki portfel, by zapłacić za nasze stałe zamówienie. Pracownicy znali nas już na tyle dobrze, że każdego dnia przed rozpoczęciem zmiany na ladzie czekały dwa parujące kubki kawy i śmietankowa eklerka dla Any. Blondynka uregulowała rachunej, pomachała do baristy i odwróciła się w moją stronę.

— Pytasz się, jakbyś mnie w ogóle nie znała. Ja i bal? Do tego z okazji Halloween? — prychnęłam. — Tym razem podziękuję.

— No co ty Jas, nie bądź sztywniarą. Będzie zajebiście! Darmowe jedzenie, alkohol, wypasiony hotel, a do tego można jeszcze potańczyć. — Z ciastkiem wciśniętym głęboko do ust zaczęła poruszać rękami i machać głową na boki w rytm muzyki płynącej z niewielkiego głośnika umieszczonego w suficie windy.

Starałam się przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz dałam się porwać muzyce i ruszyłam na parkiet. Po głębszym zastanowieniu, doszłam do wniosku, że nie do końca porwała mnie muzyka, a wujek Stan sześć lat temu na weselu mojej dalekiej kuzynki. Skrzywiłam się na wspomnienie jego ramion wilgotnych od potu i zapachu alkoholu buchającego z ust.

— Odpowiedź brzmi: NIE — oznajmiłam opuszczając windę.

Blondynka przybrała minę zbitego psa, jednak nie udało jej się zmienić mojego zdania. Uczestniczenie w tego typu wydarzeniach, to dla mnie istna tortura. Nie tracąc czasu, zabrałam się za wymyślenie wiarygodnej wymówki, którą będę mogła nakarmić Andrew, gdy tylko zapyta czy zamierzam się pojawić.

Po zalogowaniu do systemu, jak zwykle w pierwszej kolejności otworzyłam skrzynkę mailową. Spisałam nowe zasady zakładania kont osobistych za pośrednictwem bankowości internetowej i pośredniej oraz zaktualizowałam zapiski dotyczące szczegółów obecnie obowiązujących ofert. W pewnym momencie, w mojej skrzynce odbiorczej pojawiła się kolejna wiadomość, oflagowana czerwoną ikonką ważne. Czym prędzej skierowałam kursor myszki na małą kopertę i otworzyłam jej zawartość.

Between words [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz