06.07.2016

58.4K 2.3K 947
                                    

Culver City, Kalifornia, 06.07.2016, 20.30

Zostało dziewięćdziesiąt minut. Nie wiem co mam zrobić. Z jednej strony obiecałem sobie, że nigdy więcej nie powtórzę tego błędu. Nigdy więcej nie zaryzykuję dla kogoś swoim życiem. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Przecież Clark nie jest dla mnie nikim ważnym. To powinno być prostsze. Odmowa bez wyrzutów sumienia powinna być prostsza. Ale ciężko jest odmówić wiedząc, że to moja wina.

Chciałem być dzisiaj sam. Skupić myśli. Prócz walenia w worek do upadłego lubię sprzątać. Wyciszam wtedy swoją głowę, chyba mam to po mamie. Postanowiłem, że dziś ogarnę swoją szafę, która i tak zachowana jest w perfekcyjnym kolorystycznym porządku. Myślałem, że może wtedy wpadnie mi do głowy niesamowity pomysł. Byłem w trakcie składania koszulek, gdy przyszła Laura. Była sama. Po jej minie wywnioskowałem, że o wszystkim wiedziała i chciała porozmawiać. Tej jednej rzeczy w niej nie znosiłem. Zawsze chciała o wszystkim rozmawiać, przegadywać problemy, dochodzić do kompromisu i mówić o tym, co nam nie pasuje, aby nie było niedomówień.

Reasumując: ma zdrowe podejście i nie ma problemów ze słownym przekazaniem tego, co myśli.

Każdy w naszej paczce tego nie znosi, bo wszyscy jesteśmy z dysfunkcyjnych rodzin, gdzie zamiast szczerze rozmawiać od zawsze się krzyczało i wyrzucało sobie najgłupsze rzeczy. Dalej nie wiem jakim cudem Laura znalazła się pomiędzy nami. Jestem pewny, że gdybyśmy zaczęli wypełniać jakieś formularze, każdy z nas miałby minimum po trzy różne fobie i zaburzenia.

Nie naciskała, ale poprosiła abym dał jej szansę się wypowiedzieć. Wie, że nie znoszę tego, gdy ktoś zamienia się w „wujka dobrą radę". Pozwoliłem jej na to, bo wiem, że się martwi. Siedzieliśmy w mojej sypialni na podłodze. Nie odzywałem się za wiele. Poradziła mi to, abym postąpił zgodnie z tym, co uważam. Może było to miłe, ale w tej sytuacji, rada która jest gówno warta. Nie ma dobrego wyjścia. Jeśli się zgodzę, znienawidzę siebie jeszcze bardziej. Nie chcę tego robić. Nie chcę znów przez to przechodzić. To generuje zbyt wiele wspomnień. Wiem, że na każdym treningu, w głowie miałbym tylko twarz Darcy i widok jej walizek. Znów myślałbym, ile chciałem dla niej poświęcić. Było już tak dobrze, powoli przestawałem o niej myśleć. A teraz to znów wróciło.

Jeśli się nie zgodzę, Clark nie pożyje długo. Wiedziałem, że za mniej niż tydzień widziałbym nagłówki gazet: „Nastolatka znaleziona w rzece". Albo by ją gdzieś wywieźli. To chorzy ludzie, którzy nie znają granic. Czy mógłbym dalej z tym żyć? Ale przecież Death Fight coraz bliżej...

Jestem popierdolony.

Wiem, że moja psychika to nierówny grunt. Mogą uważać, że mam nerwy ze stali, w końcu tyle przeszedłem, ale każdy ma swoje granicę. Jeśli przyjmę tę walkę, zrujnuję sam siebie.

Laura widziała, że nic już nie wskóra, bo jej słowa nic nie zmienią. Nie lubię kontaktu fizycznego, ale byłem jej wdzięczny, gdy mnie przytuliła. Jest naprawdę dobrą przyjaciółką. Spędziliśmy tak w ciszy trochę czasu. Przestałem mieć ochotę na sprzątanie. Wypiliśmy herbatę, a potem poszła. Życzyła mi powodzenia.

Od tamtej pory siedzę w ciszy i zastanawiam się, co zrobić. Podejrzewam, że zaraz przyjdzie Clark. Już widzę, jak błaga mnie o to, abym się zgodził. Z tego co słyszałem, Scott z Mattem wyjaśnili jej na czym to polega. Każdy chciałby immunitet. Jestem ciekawy czy cieszyłaby się tak, jak cieszyła się Darcy. W sumie miałaby do tego prawo, tutaj chodzi o jej życie, a Darcy zrobiła to dla własnej zachcianki.

W dłoni trzymam jej apaszkę. Uprałem ją, więc nie pachnie już jej perfumami. Pamiętam to, gdy ją zdjęła, a ja zobaczyłem jej siniaki. Zrobiłem jej krzywdę. Wiele razy. I choć ona również nie jest święta, nasze winy są nieporównywalne. Pamiętam, jak odwiozła mnie pijanego z imprezy. Niby nic, ale to było miłe. Nie zostawiła mnie.

Wiem, że mnie nienawidzi. Czuję to. Gdy na mnie patrzy, gdy jest blisko mnie. Mieliśmy kilka chwil słabości, ale zazwyczaj było to tylko głupie, ludzkie pożądanie. Chciała mojego ciała, nie mnie. A ja chciałem jej. Gdy dowiedziała się o Death Fight całkowicie straciła do mnie jakikolwiek szacunek. Ale wiem też, że nawet pomimo tej nienawiści, gdyby była na moim miejscu, zgodziłaby się. Może dlatego, że jest głupią męczennicą i bierze na siebie całe zło tego świata?

A może dlatego, że po prostu jest dobrą osobą?

Jest zbyt niewinna i dobra, aby żyć w tym świecie. Z tymi jej poplątanymi włosami, zaraźliwym rechotem i durnymi odzywkami. Ma tylko siedemnaście lat. Ja mam niewiele więcej, ale jestem już przyzwyczajony. Miałem o niej różne opinie. Zmieniały się jak w kalejdoskopie w zależności od mojego nastroju. Dalej sam nie umiem przed sobą przyznać czy ją lubię czy wręcz przeciwnie. Ale po tym wszystkim wiem jedno.

Clark jest dobrym człowiekiem.

***

kocham i do następnego xx


Zmiana NarracjiWhere stories live. Discover now