03.07.2016

63.7K 2.4K 2.7K
                                    

Culver City, Kalifornia, 03.07.2016, 6.24

Pokłóciłem się z Clark.

Ostatnio w kinie poznałem jej koleżankę. Ashley. Zdziwiłem się, że były z jednego rocznika, bo wyglądała dużo starzej. Myślałem, że jest na studiach. Kiedy wyszedłem z sali kinowej złapała mnie w korytarzu. Szła do łazienki i mnie zatrzymała. Zdziwiło mnie to jaka pewna siebie była. Wyglądała tak, jakby była przyzwyczajona do tego, że cały świat jej słucha. Zaintrygowało mnie to. Poza tym, jest koleżanką Clark, a ojciec od zawsze powtarzał, żeby przyjaciół wrogów trzymać jak najbliżej. Cóż, może Clark nie jest już moim wrogiem, ale Ashley wciąż mogła dać mi przydatne informacje.

Nawet się nie zapytała, tylko wyrwała mi mój telefon z ręki i wpisała swój numer. Na początku pomyślałem, że może chce się umówić. Wyjaśniłem jej, że nie jestem zainteresowany, na co tylko zaczęła się śmiać. Powiedziała mi, że organizuje u siebie imprezę i chce, abym wpadł razem z Clark. Po tym to ja zacząłem się śmiać, bo wiedziałem, że nie było opcji, aby Victoria się na to zgodziła. Jednak pomimo mojej inteligencji wciąż jestem osobą, którą można łatwo podpuścić durnym zakładem. Miałem wygrać stówę, jeśli uda mi się ją przyprowadzić. I rzeczywiście wygrałem co potwierdza mój zmysł do interesów i to, że umiem dokonać niemożliwego.

A wygrałem tylko dlatego, że Clark wyrzuciła mnie z okna.

Ta popaprana wariatka naprawdę to zrobiła.

Chciałem ją jakoś przygotować, więc zadzwoniłem do niej, gdy była na zakupach. Okazało się, że kupowała bieliznę i nawet nie chcę wspominać o tym, co pojawiło się w mojej głowie. Wiedziałem, że się nie zgodzi, gdy tak po prostu to zaproponuję, ale lubię ją drażnić.

Jak zwykle wieczorem chciałem wejść do jej pokoju przez okno. Była to dla mnie dobra zabawa, bo często nie zapowiadałem swoich wizyt, przez co tak śmiesznie się denerwowała. Poza tym, jakoś chciałem uniknąć spotkania z jej matką. Jeszcze poszczułaby mnie tym koniem, którego trzymają w domu i który niby jest psem w co szczerze wątpię. Wyrzuciła mnie z tego okna jakbym w jej mniemaniu co najmniej nie miał kości! Całe szczęście, że krzewy ozdobne zamortyzowały mój upadek, bo Thiago by mnie zabił jeśli bym się połamał. Wiedziałem, że ta dziewczyna ma nie po kolei w głowie. Niby to mi zarzucają bycie agresywnym, a to ona rzuca w ludzi przedmiotami i wyrzuca ich z pierwszego piętra. Wariatka!

Ale finalnie na dobre mi to wyszło. Cóż, dobrze, bo wygrałem sto dolców i zakład, ale gdybym wiedział jak skończy się ta noc, w ogóle bym tam nie poszedł.

Od zawsze miałem wrodzony talent aktorski i wzbudzałem poczucie winy w każdej nauczycielce, więc wzbudzenie go w niej nie było takie trudne. Znów ją rozbawiłem. I znowu się śmiała. Przeze mnie. Głośno. Śmiała się, bo powiedziałem coś zabawnego, a jej oczy się świeciły.

Widząc ją wtedy w jej dresach i za dużej bluzie, z resztką rozmazanego makijażu i zniszczonymi włosami zrozumiałem jedną rzecz. Lubiłem ją w takim wydaniu, bo cholernie do niej pasowało.

Znów rozmawialiśmy. Bez kłótni. Już dawno przestałem próbować ją zrozumieć, więc zacząłem pytać wprost o co jej chodzi. I ten system nawet się sprawdza, bo okazuje się, że Clark potrafi mówić z sensem. Oczywiście rzadko, ale to i tak coś. Było tak dopóki nie zaczęła obrażać mojego samochodu. Całkowicie się odkleiła. Jak ona śmie? To jest najlepiej zachowany samochód w całej pierdolonej Kalifornii. Sama jeździ tym swoim mercedesikiem i ma czelność mówić mi takie rzeczy. Dbam o niego bardziej, niż ludzie dbają o swoje własne dzieci. Poparli mnie nawet w tym jej znajomi. Okazało się, że nie byli tacy źli. Trochę obawiałem się tego, że z nikim się nie dogadam, ale było dobrze. Potrafili być zabawni.

Do czasu.

Nie wiem dlaczego się z nią pokłóciłem. Przecież naprawdę dobrze się bawiliśmy. Znów czas płynął szybciej, a myśli nie krążyły w mojej głowie tak chaotycznie. Rozmawiałem z ludźmi, paliłem papierosy. Nawet zagrałem z nią w szachy, w które i tak wygrałem. Jest to jedna z niewielu rzeczy, za jakie jestem wdzięczny ojcu. Jeszcze przed pójściem do szkoły codziennie rozgrywaliśmy partyjkę. Było tak do czasu, potem zapomniał, że ma dzieci. W międzyczasie rozmawialiśmy. Okazało się, że Ashley zajmuje się sexworkingiem. Mam wiele koleżanek, które również w tym siedzą. Była to naprawdę dobra rozmowa i czerpałem z niej przyjemność. Do tej pory jedyną taką osobą, z którą rozmawiałem nie myśląc o tym, aby jak najszybciej to skończyć, był Luke. Nawet z mamą i moimi przyjaciółmi tak nie miałem, bo często moje baterie po prostu się wypalały i nie chciałem prowadzić dłużej konwersacji.

Clark często mówi i robi głupie rzeczy i może nie rozumie przedmiotów ścisłych, ale jest inteligentna. Lubię z nią rozmawiać, bo często mnie rozbawia. Jej żarty i odzywki na moje zaczepki są na poziomie przedszkola, ale ta satysfakcja w jej oczach za każdym razem, gdy mnie obrazi, jest... ujmująca. Dlatego tak często ją zaczepiam. Lubię, gdy po moich słowach mruży te błyszczące oczy, a następnie zadziera nos i mówi coś, co powiedziałoby dziecko z piaskownicy. Sama czasami jest takim dzieckiem.

Lubię widzieć, gdy czerpie z czegoś satysfakcje. Przyjemnie się na to patrzy.

Po naszej rozmowie uciekła gdzieś, a ja postanowiłem skorzystać z toalety. Po drodze wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Chyba miała na imię Betty. Była ładna i miała szczery uśmiech, ale nie jakiś szczególny. Taki zwykły, może nawet telewizyjny. Mogłaby reklamować szczoteczki soniczne do zębów.

Chwilę porozmawialiśmy, aż ukradkiem zobaczyłem, że Clark wychodzi z mieszkania. Zdziwiło mnie to, bo byłem pewien, że to ja ją odwiozę. Nie chciałem, aby wracała sama, wiec poszedłem za nią. I to okazało się błędem.

Clark wie o Death Fight. Pokłóciliśmy się. Powiedziałem kilka słów. Może o kilka za dużo? Powiedziałem jej, że jest pierdolonym nikim, ale to przecież prawda. Jest dla mnie nikim. Przypadkową dziewczyną, na której miałem się zemścić. Zwróciłem na nią uwagę tylko dlatego, że jest córką byłego szeryfa, który pozwolił na to, aby morderca mojej siostry nie poniósł żadnej odpowiedzialności.

To jest jej największa wada. Wtyka nos w nie swoje sprawy, jest wiecznie ciekawska i nie umie zrozumieć, że ludzie mają swoje życie. Ale to, jakie spojrzenie mi posłała... znów poczułem się tak jak wtedy, gdy Luke dowiedział się o lekach. Patrzyła na mnie z obrzydzeniem i rozczarowaniem. Jak ona śmie być mną rozczarowana? Nic nas nie łączy i nigdy nie łączyło. Zachowuje się tak, jakbyśmy się co najmniej przyjaźnili, a prawda jest taka, że nie chcę mieć w życiu kogoś takiego jak ona. Dla niej wszystko jest proste. Niech sobie ocenia, droga wolna. Brzydzi się tego, że mogę kogoś zabić.

Tylko nie wie, że od ponad roku odliczam dni do tej walki, bo tylko ona jest moim wybawieniem. Nie mogę się wycofać ani zrezygnować, bo Venom zniszczy wszystko, co jest dla mnie ważne. Skrzywdzi bliskie mi osoby. Jedyną ucieczką z tego świata jest przegrana.

Dlatego chcę to przegrać. Muszę to zrobić.

I muszę pozbyć się tego uczucia w żołądku za każdym razem, gdy przypomnę sobie jej rozczarowane spojrzenie. Nie ma prawa, aby mi to robić.

***

kocham i do następnego xx


Zmiana NarracjiWhere stories live. Discover now