04.07.2016

62.2K 2.3K 1.7K
                                    

Culver City, Kalifornia, 04.07.2016, 18.24

Felicity właśnie wyszła z mojego mieszkania. Wiem, że miałem się już z nią nie spotykać, ale zobaczyłem ją na siłowni i jakoś tak wyszło. W sumie jest mi to obojętne, a ona też nie miała żadnych obiekcji. Na początku była trochę obrażona za moją ostatnią wiadomość, ale nie chowała długo urazy. Było tak jak zawsze. W porządku.

Rozmawiałem również z Mattem. Nie był zły za to, że przez dłuższy czas nie mieliśmy kontaktu. Podobno też jest zapracowany. Oczywiście musiał spytać się jak tam u Clark, na co miałem ochotę wskoczyć pod najbliższą ciężarówkę. Dlaczego ludzie pytają o to akurat mnie? Niech zadzwonią do niej. Po naszej ostatniej kłótni wiem, że nasza znajomość jest skończona. Chciałem to jakoś utrzymać. Mogliśmy się dogadać i miało to nawet potencjał, ale to ona to zaprzepaściła wtrącaniem się do nie swoich spraw.

Gdy niezbyt grzecznie zasugerowałem mu, że może sam do niej zadzwonić, on znów zaczął się śmiać. Robił to za każdym razem, gdy tylko o niej wspominaliśmy. Czy rozbawiała go nawet telepatycznie? Myślałem, że popchnie dalej jej temat i znów rzuci coś, że mógłby się z nią umówić, ale zamiast tego zaczął opowiadać o dziewczynie, którą niedawno poznał w kinie. To mnie zdziwiło, bo myślałem, że jego następnym obiektem zainteresowania będzie Clark, jednak on zachowywał się tak, jakby w ogóle nie istniała. A przecież mówił, że mógłby się z nią spotkać...

Nie chciałem o tym rozmyślać. To nie moja sprawa i szczerze mnie to nie interesuje. Clark może robić co chce i z kim chce. Ja nie jestem taki jak ona, nie wtrącam się w cudze sprawy.

Czasami wspominam naszą ostatnią rozmowę. To z jakim obrzydzeniem na mnie patrzyła. Ale w sumie co z tego? Kim ona jest, abym się tym przejmował?

Wczoraj zdechł pies Laury. Wabił się Bary i miał szesnaście lat. Laura ciężko to zniosła, więc wszyscy stwierdziliśmy, że będziemy razem z nią. Zorganizowaliśmy nawet pogrzeb niedaleko jej domu, a Matt wygłosił długą i dramatyczną mowę o kulawych psach, tęczowym moście i rasizmie na świecie. Długo płakała, ale była nam wdzięczna. Potem poszliśmy coś zjeść i trochę poprawiliśmy jej humor. Od zawsze miałem słabość do Laury. Jest chyba najmilszą osobą, jaką znam chociaż jest dla nas bardziej matką niż przyjaciółką. Jak zwykle skończyliśmy pijani na jakiejś plaży. Wróciłem do mieszkania dopiero po północy, ale przed tym... byłem pod jej domem.

Nawet nie wiem dlaczego. Wracałem na piechotę, bo byłem pijany i chciałem się przewietrzyć. Jakoś tak wyszło, ze skręciłem w parę uliczek. Nie myślałem czysto. Stałem po drugiej stronie ulicy. W jej pokoju świeciło się światło i nie miała zasuniętych rolet. Po chwili ją zobaczyłem. Rozmawiała z kimś przez telefon i kręciła się w tę i z powrotem. Włosy miała splątane w niedbałym koku i miała na sobie tylko za dużą, niebieską bluzę do połowy ud.

Przez chwilę myślałem nawet nad tym, aby do niej wejść, ale szybko sam siebie za to skarciłem. Po co? O czym mieliśmy ze sobą rozmawiać? Ona nie chciała mnie widzieć, powiedziała mi to dosadnie.

Ktoś musiał ją rozbawić, bo się śmiała, a w głowie automatycznie usłyszałem ten zachrypnięty, niski dźwięk. Potem zasłoniła roletę, a ja zdecydowałem się wrócić do domu. Popełniłem błąd przychodząc tam.

Musiałem wzmocnić treningi, bo zbliżają się ważne walki. Po sytuacji z lekami Luke pilnuje mnie dwa razy bardziej. Na szczęście nie gada już tyle o blondynie. Może dlatego, że ostatnio zagroziłem mu, że jeśli jeszcze raz wspomni o tym czupiradle to zabiorę mu klucze do mojego mieszkania. I tak przebywa w nim więcej, niż w swoim, choć jego jest dużo większe. Nie lubi w nim przesiadywać od kiedy jego matka się wyprowadziła. Dlatego często śpi na mojej kanapie, chodzi w moich ubraniach, korzysta z mojego netflixa i wyjada mi zawartość lodówki. Czasami czuję się, jakbym miał współlokatora albo co najmniej psa. Jego też trzeba wyprowadzać na spacery i znosić ujadanie.

Przez to, że ciągle ze mną siedzi, muszę jeść. Powtarzam sobie, że to dla mojego dobra, a on się martwi. Powinien wrócić do szkoły, bo ewidentnie zaczęło mu się nudzić. Dziś rano, gdy się obudziłem, zastałem go w moim mieszkaniu. Przesadzał mi kwiatki w różowych, gumowych rękawicach do łokci. Mówił, że chciał pomóc, ale skończyło się tak, że zamiast porannego biegania dwadzieścia minut odkurzałem ziemię z podłogi.

Pytał dlaczego jestem taki zdenerwowany, ale nie odpowiedziałem. Nie chciało mi się znów przytaczać mojej rozmowy z Clark, a bardziej kłótni. Byłem zdziwiony, że jeszcze nie wie tego od swojej blondynki. Wychodzi na to, że Clark jej jeszcze nie powiedziała. Zastanawiam się kiedy to zrobi. Czupiradło będzie miało kolejny powód do tego, aby mnie pozywać. Mało mnie to obchodzi.

Właśnie zadzwoniła moja babcia. Charlie dostał naganę, bo podobno wdał się w bójkę. To pierwsza taka sytuacja i nie wiem co zrobić. Oczywiście, że nie chcę, aby się bił, a z drugiej strony mam zgrywać starszego brata hipokrytę? Ma tylko sześć lat. Chyba zadzwonię do Camerona. On zawsze był dobry w dawaniu braterskich porad. Matt powtarza, że to dlatego, że jest bratem narcystycznej psychopatki. Ciężko się nie zgodzić.

Felicity zostawiła u mnie swoją czapkę. Wyrzuciłem ją. Mogła pamiętać o tym, aby ją zabrać.

***

jeszcze sześć dziś!

kocham i do następnego xx

Zmiana NarracjiWhere stories live. Discover now