Rozdział 31

3.6K 283 125
                                    

Ostatnio tracę chęć do pisania i w zasadzie nie wiem czemu. Chyba mnie dopada jakiś kryzys twórczości.

Rozdział 31

Wizyta w domu Elliota sprawiła, że Hadrian poszerzył swoje wiadomości o świecie czarodziejów. Oczywiście czas na rozmowy z gospodarzami miał wieczorem, bo zwykle zawłaszczali go chłopcy, którym bardzo spodobało się jego towarzystwo. Koniecznie chcieli, żeby nauczył ich na czymś grać. Ives nawet stwierdził, że kiedyś też zrobi muzyczną karierę. Hadrian wolał tego nie skomentować, zwłaszcza że chłopiec nie miał cierpliwości do nauki gry, ale kto zabroni dziecku marzyć. W jego przypadku marzenia przeszły w realizm, ale doskonale wiedział, że nie każdy miał takie możliwości.

– A myślałem, że to Severus jest ich ulubieńcem – przyznał Elliot, kiedy dorośli mieli w końcu trochę czasu dla siebie.

– Jak widać, ich gust jest zmienny – stwierdził Mistrz Eliksirów, co Hadrian podsumował jedynie lekkim uśmiechem.

– Myślę, że jestem dla nich po prostu nowością – stwierdził. – To wszystko.

– Moje dzieci miewają naprawdę dziwne pomysły – zapewnił go Francuz. – Zwykle, kiedy Severus nas odwiedza, musi spędzić z nimi sporo czasu w laboratorium.

– Brzmi ciekawie. – Młody muzyk uśmiechnął się. Oczywiście Elliot wypytywał go również o jego karierę muzyczną. Przyznał, że wśród francuskich czarodziejów też nie ma specjalnego zainteresowania taką karierę.

– Większość chłopców marzy o byciu aurorem – powiedział. – To się chyba nigdy nie zmieni. Oczywiście z czasem ich plany ulegają zmianom, ale i tak większość idzie utartymi ścieżkami. Czasem nawet obejmują stanowiska po krewnych.

– Pozwolę sobie powiedzieć, że to brzmi strasznie nudno – skomentował Hadrian. – Macie strasznie ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o wybór kariery zawodowej.

– Podobnie jest w całym czarodziejskim świecie – odezwał się Jean. – Czarodzieje nie chcą zmian. Boją się ich, dlatego tkwią w jednym miejscu, a ci, którzy próbują się wybić, traktowani są jak wyrzutki.

Hadrian milczał przez chwilę, przygryzając lekko dolną wargę.

– Ale to jest kompletnie nielogiczne – powiedział w końcu, a czarodzieje popatrzyli na niego zaskoczeni. – Z jednej strony chcą tkwić w miejscu, ale z drugiej tworzą nowe zaklęcia, nowe mikstury i udoskonalają swoje biznesy. Czy to nie jest rodzaj postępu? Wychodzi na to, że społeczeństwo czarodziejów przeczy samo sobie.

Mężczyźni popatrzyli po sobie i dotarło do nich, że Hadrian ma rację. Czarodzieje naprawdę strasznie się zamotali w tej swojej niepewności zmian. Z jednej strony nie chcieli żadnego postępu, żadnych zmian w prawie ani tradycjach. Krzywo patrzyli na mugolaków, którzy przenosili do czarodziejskiego świata swoje tradycje, ale robili to często dlatego, że nie mieli pojęcia o czarodziejskich. Severus zdał sobie sprawę, że może taka Granger byłaby znośniejsza w szkolnych latach, gdyby ktoś wyjaśnił jej wartości kultury i zwyczajnie. Zamiast tego dziewczyna była postrzegana jako ta, która musiała być najlepsza. Patrząc na to jednak z innej strony, mógł to być rodzaj mechanizmu obronnego. W końcu dzieci z czarodziejskich rodzin często patrzyły z góry na uczniów pochodzenia mugolskiego. Zaczął się zastanawiać, czy na radzie przed rozpoczęciem kolejnego roku, nie zaproponować zajęć z czarodziejskiej kultury. To by na pewno pomogło uniknąć części konfliktów. Miał na myśli zwłaszcza te pomiędzy Gryfonami a Ślizgonami.

Severus wrócił pamięcią do czasów, kiedy sam był dzieckiem. Gdyby nie jego matka, nie miałby pojęcia o zwyczajach czarodziejów, o których opowiadał potem Lily. Żałował tylko czasem, że jego była przyjaciółka w taki sposób zakończyła ich znajomość, ale najwidoczniej uznała, że lepszym wyborem będzie znęcający się nad rówieśnikami Potter.

Anioł o zielonych oczachWhere stories live. Discover now