Rozdział 27

3.5K 265 106
                                    

Widzę, że już zaczęliście shipować XD Spodobało się, że ktoś może rządzić Malfoyem?

Rozdział 27

– Szczerzysz się, jakbyś był niespełna rozumu – zażartował Dylan, patrząc na Hadriana.

Zielonooki chłopak sięgał właśnie do jednego z półmisków z jedzeniem. Był pewien, że po koncercie wszyscy będą wściekle głodni, więc zatroszczyli się z Amy wcześniej o coś dobrego i alkohol na opicie sukcesu.

– Dziwisz się? – spytał z wyraźnym zadowoleniem w głosie. – Jutro rano będzie o nas głośno. Na koncercie byli przedstawiciele mediów. Nie mogę uwierzyć, że wszystko tak świecie poszło.

– Oczywiście, że poszło świetnie. – Amy przewróciła oczami i pozwoliła sobie na łyk wina z kieliszka. – Przecież mówimy o tobie.

– Nie przeceniasz mnie trochę? – spytał zaczepnie. – Mogłem przecież popełnić jakąś gafę i pociągnąć nas wszystkich na dno.

– Proszę cię stary – zaśmiał się Tony. – Ty i gafa? Gafą to w twoim przypadku można nazwać to fałszowanie w drugiej klasie, kiedy ci gardło wysiadło przez grypę.

– Weź mi o tym nie przypominaj. – Hadrian skrzywił się mocno. – Psor od emisji głosu stwierdził, że brzmiałem wtedy jak zarzynana kura – opowiedziała, a wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet Severus pozwolił sobie na lekki uśmiech, co w jego przypadku można było śmiało wziąć za przejaw rozbawienia.

– Czy ktoś mi może w końcu wyjaśnić, co się tu dzieje? – odezwał się nagle Draco. Nie, żeby źle się bawił, ale denerwowało go, że nic nie rozumiał. Jego były profesor był w związku z kimś młodszym o dwadzieścia lat, zabrał go koncert swojego partnera, a teraz w najlepsze imprezował z nim i jego ekipą. Zaczynał sądzić, że wcale nie znał swojego opiekuna domu.

– Wersja krótka, czy długa? – spytał Hadrian, spoglądając na niego. – Od razu mówię, że nie będę się rozwodził nad moimi problemami rodzinnymi.

– Powiedz mi tyle, żebym na razie miał jakieś ogólne pojęcie o całej sytuacji – burknął.

– Ach ten młodzieńczy optymizm, entuzjazm i cała reszta do tego – zachichotała Amy, zerkając na blondyna. Wbrew woli Draco, jego policzki pokryły się lekkim różem.

– No to wersja ogólna – stwierdził lider całej ekipy. – Jestem charłakiem, moja magiczna część rodziny ma mnie w czterech literach, więc arrivederci Roma z nimi. Severus i ja pochodzimy z tego samego miasteczka, tam się poznaliśmy, ja się go uczepiłem, powiedziałem, że się zakochałem i tak łatwo się mnie nie pozbędzie i voila. Coś powtórzyć, czy wszystko dotarło?

– A myślałem, że nie ma na świecie drugiego tak sarkastycznego człowieka, jak Severus – przyznał Draco, częstując się ponownie whisky z lodem. W sumie takie niemagiczne towarzystwo było dla niego zaskakująco miłą odskocznią. Chociaż na chwilę mógł zapomnieć, że jest jedynym spadkobiercą swojego rodu i ciążą na nim obowiązki, od których najchętniej by uciekł. – Dotarło – zapewnił.

– Zachowujesz się jak paniczyk z dobrego domu – stwierdziła Amy wprost.

– Bo jest z takiego – odezwał się Severus. – Malfoyowie to jedna z najstarszych i najbardziej wpływowych rodzin.

– Którzy zdaje się, niespecjalnie integrują się ze zwykłymi ludźmi – zauważyła ponownie najlepsza przyjaciółka Hadriana. – Wnioskuję tak po twoim zachowaniu. Momentem miałeś minę, jakby śnił ci się koszmar.

Draco popatrzył na nią i zaczął się zastanawiać, jak szybko jego ojciec zacząłby miotać klątwy, gdyby dowiedział się, że jego jedyny syn imprezuje sobie właśnie z mugolami. Wprawdzie Severus był czarodziejem, ale nie sądził, żeby to złagodziło wizerunek całej sytuacji.

Anioł o zielonych oczachजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें