(Moje "AU" więc no headcanony i inne takie) Po wielu latach męczarni, Mężczyzna Bez Twarzy postanawia podać swoim "podopiecznym" schronienie. Zaczyna się to niewinnie od paru mieszkańców, którzy nie potrafią się ze sobą dogadać. Przy okazji po drugiej stronie stoi potwór z zamiarem zniszczenia Operatora i uwolnienia innych osób spod jego kontroli, co może być nie takie łatwe. Dop.Autora Proszę się nie zrazić jak pierwszy rozdział jest do bani, ale pisałam go dawno temu hah, teraz mam wrażenie, że idzie mi coraz lepiej :)