Igrzyska Śmierci / Oczami Pee...

By jednorosce27

3K 135 16

Igrzyska Śmierci z perspektywy Peety Mellarka. Niektórzy z was są ciekawi jak to wszystko odbierał Peeta i co... More

Rozdział 1. 1
Rozdział 1.2
Rozdział 2.1
Rozdział 2.2
Rozdział 3.1
Rozdział 3.2
Rozdział 4.1
Rozdział 4.2
Rozdział 5.1
Rozdział 5.2
Rozdział 6.1
Rozdział 6.2
Rozdział 7.1
INFORMACJA!!
Rozdział 7.2
Rozdział 8.1
Rozdział 8.2
Rozdział 9.1
Rozdział 9.2
UWAGA!!!
Informacja 🙄
Rozdział 10/ części 2
Rozdział 10. 2 / część 2
Rozdział 11/ część 2
Rozdział 11. 2 / część 2
Rozdział 12.1/ 2
Informacja;

Rozdział 12. 2/ 2

102 3 0
By jednorosce27


Gdy jesteśmy już na polanie zatrzymujemy się nagle. Cato marszczy czoło i wpatruje się w stronę, z której przyszliśmy. Clove marszcząc brwi także spogląda w tę stronę. Ja też się obracam i patrzę w ciemny, cichy za cichy las.

- dlaczego jeszcze nie strzelili z armaty? - pyta Glimmer, potwierdzając moje przepuszczenia.

- właśnie, to dziwne. Powinni to zrobić od razu, nic ich nie powstrzymuje - dodaje chłopak z Jedynki.

- chyba że dziewczyna jeszcze żyje - odzywa się Clove. Też tak uważam.

- gdzie tam, zimny trup. Sam ją załatwiłem - odpowiada dziarsko Cato.

- więc co z tą armatą? - dopytuje Clove.

- ktoś powinien wrócić i sprawdzić, czy na pewno nie zpapraliśmy roboty - sugeruje Marvel.

- racja, nie ma sensu drugi raz jej tropić - zgadza się z nim Clove.

- przecież mówię, że to zimny trup! - oburza się Cato zirytowany, że mają czelność twierdzić, iż mogłoby być inaczej.

Wybucha między nimi kłótnia. Cato upiera się, że nie ma szans, by ktoś przeżył jego 'mistrzowski' cios, a chłopak z Clove upierają się, by ktoś sprawdził czy jednak na pewno nie żyje. Glimmer mówi, że musi być coś na rzeczy bo inaczej już dawno by strzelili z armaty, a dziewczyna ze Czwórki tylko wysłuchuje się im i przytakuje, a czasem sama coś od siebie dodaje, popierając różne strony.
Jeny, teraz będą przez godzinę się kłócić kto ma rację, a kto nie! Czas nam mija, a noga mi zaczyna doskwierać. Po świetle księżyca, a prawie jego brakiem mogę stwierdzić, że zbliża się świt, a oni nadal się kłócą i nie zaciąga się na to, by przestali. Nie widzi mi się wleczenie przez cały dzień po lesie szukając innych trybutów, by ich zabić, a przy okazji okraść z zapasów.

- tracimy czas! Pójdę ją wykończyć i ruszajmy w drogę - oświadczam podnosząc głos, by przebrzmieć się przez ich wrzaski.

Od razu napotykam ostre spojrzenie Cato. No cóż, nie obchodzi mnie to zbytnio, że mu właśnie przeszkodziłem w prowadzeniu tej bezsensownej kłótni.

- no dobra, kochasiu - zgadza się po chwili ciszy. Och, chyba to przezwisko do mnie przyległo no amen. - sam sprawdź.

Kulejąc wracam do dziewczyny przy ognisku, którą tam zostawiliśmy. Oświetlając sobie drogę przez latarkę, kieruję się w stronę widocznego przez drzewa płomyka, pochodzącego z jej ogniska. Podchodzę do dziewczyny i kucam obok jej ciała. Oczy ma otwarte, jak i usta, z których wydobywa się krew. Pochylam się nad nią i przykładam ostrożnie do nich ucho. Cichutki, jakby nic nieznaczący świst wydobywa się z jej ust. Odsuwam się od niej i spoglądam na jej trupio-bladą twarz. 
Wygląda na martwą, choć wiem, że wcale nią nie jest. Patrzę w jej oczy i zauważam w nich prośbę, tak jakby sama mnie prosiła bym skończył jej cierpienie. Biorę głęboki wdech i sięgam po swój nóż. Trzymam go mocno w ręce, tak jakby miał mnie on utrzymać, a nie ja jego. Ustawiam go pod kątem gdzie powinno się znajdować serce i rzucam okiem na twarz dziewczyny. Patrzy na mnie błagalnie. Wracam wzrokiem spowrotem na nóż. Zanim go w nią wbijam szepcze:

- przepraszam '(

Wstaję z kuca, wycieram nóż od krwi o trawę i na tyle ile mogę, szybkim krokiem nie odwracając się za siebie wracam na polane.
Gdy już na nią docieram, zwraca się do mnie Cato.

- żyła? - pyta.

- tak, ale już po niej - wyjaśniam. W tym samym momencie jak na potwierdzenie moich słów rozlega się wystrzał. Nie chcąc więcej tracić czasu, mówię -  Ruszamy?

Clove zauważa, że za niedługo świt, a ona jest głodna, więc zrobiliśmy sobie postój. Mamy wyruszyć o wschodzie słońca, więc można się jeszcze zdrzemnąć. Nie mam ochoty, by z kimś rozmawiać, a tym bardziej spać, więc zgłaszam się jako pierwszy by pełnienie warty.
Przed oczami staję mi obraz dziewczyny z pod ogniska. Jest mi smutno z jej powodu, no ale i tak musiała umrzeć. To straszne, co arena potrafi w tak krótkim czasie zrobić z człowiekiem. Wcześniej przez przemyśl by mi nawet nie przeszło to, że czyjaś śmierć może być dla mnie korzyścią.
Tuż przed świtem budzę tych co śpią z informacją, że wschodzi słońce i czas już w drogę. Oczywiście, nie odbyło się od ostrych spojrzeń Cato. Chyba zaczynam się do nich przyzwyczajać.
~~~~~~~~

Gdy słońce pojawiło się już na niebie, robi się bardzo jasno, nawet pod koronami drzew. Chodzimy już parę dobrych godzin po lesie przeszukując go. Żadnego trybuta na razie nie znaleźliśmy, a zwierząt nie łapiemy, no chyba, że Clove rzuca w nie nożami dla zabawy.
Późnym popołudniem Cato wyraźnie jest zezłoszczony, reszta także nie wygląda na zachwyconych. Nie znaleźliśmy, ani nie trafiliśmy nigdzie na żaden trop trybuta. Ja jestem szczerze mówiąc z tego powodu zadowolony. Nie mam przynajmniej nikogo na sumieniu, ani sam nie muszę nikogo zabijać. Oczywiście, wiem że będę musiał, ale na razie mogę się cieszyć chwilą, że mój plan się powodzi i Katniss jest tymczasowo z dala od zawodowców.
~~~~~~~~~

Zapada zmrok, a my nadal błądzimy po lesie. Glimmer marudzi i namawia Cato, by zrobić postój bo i tak nikogo nie znajdziemy w takiej ciemności, nawet mając oświetlenie.
W stu procentach zgadzam się z nią, ale nie wypowiadam tego głośno. Cato i tak jest na mnie cięty, a nie mam zamiaru sprawdzać jakie ma granicę jego cierpliwość, przy jego wybuchowym charakterze. Tak w ogóle to chodzi też o to, że jeśli nie ma takiej potrzeby nie chcę się bezsensownie narażać, ani nabić na miecz Cato. Widziałem jak na treningach nim się posługiwał, a także jak włada nim na arenie.
Po około godzinie męczącego wleczenia się przez las, zatrzymujemy się ku uciechy Glimmer i innych razem ze mną ale bardziej skrytej na postój by się zdrzemnąć.
Rankiem jest gorąco jak w piecu. Płot leję się ze mnie jak z tego sztucznego wodospadu, który widziałem w ośrodku. Dobrze, że noga mnie przynajmniej tak nie boli i mogę już prawie, że normalnie chodzić, a nawet truchtać. Wyciągam butelkę z wodą i biorę z niej potężny łyk.
Och jak dobrze, jak dobrze, że mamy zapas wody z jeziora i jedzenia bo inaczej byśmy tu wszyscy popadali jak muchy. Choć mijaliśmy po drodze jezioro, gdzie uzupełniliśmy zapasy i przy okazji się odświeżyć. Spróbowałem sobie zapisać w głowie trasę do tego jeziora, gdyż może mi się przydać jeszcze, można znaleźć tak dużo błota. Odkładam butelkę na miejsce i wlecze się za innymi.
W południe robimy sobie mały postój, by "doładować" energię. Siadamy wpół koło i każdy bierze się za jedzenie. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby Cato nie wpatrywał się we mnie żując paski wołowiny. Spoglądam kątem oka za swojej porcji mięsa na innych siedzących obok mnie trybutów. Patrzą raz na Cato, raz zatrzymują spojrzenie na mnie i od nowa.
Marszcze brwi. O co im chodzi? Czy dowiedzieli się już, że ich oszukuję? Nieee, niby jakim cudem? Nikt o tym nie wie, nie licząc Haymitcha, który aktualnie jest w Centrum Operacyjnym Igrzysk.
Gdy cisza i wyczuwalne napięcie między nami zaczyna mnie dobijać, daję za wygraną.

- coś się stało? - pytam Cato.

Patrzy na mnie przez chwilę, a następnie sięga po kawałek chleba.

- zastanawiam się właśnie jak byś mógł pomóc nam odnaleźć swoją wirującą panienkę - odzywa się.

Zakładam na twarz maskę, która nie okazuję żadnych emocji, które aż wrzą od środka we mnie.

- hmm, mógłbym spróbować iść za jej tropem, które by świadczyły o jej tamtejszym pobycie, ale nie wiem od kąt bym mógł zacząć - udaję niezwykle zainteresowanego tym pomysłem. - chyba musielibyśmy wrócić do Rogu Obfitości, by z stamtąd mógłbym zacząć poszukiwać jej śladów. Oczywiście to by zajęło wiele czasu i nie było by w stu procentach pewne, czy na pewno kieruję się jej śladem, mogła by skierować nas na jakąś pułapkę - zauważam błyskotliwie. - podczas treningów, które mieliśmy okazywała się niezwykłym sprytem, zacierała za sobą ślady, albo właśnie je kierowała gdzie indziej, lub także robiła pułapki i atakowała.. ale wątpię by teraz coś takiego by była w stanie zrobić. Wie i potrafi dostrzec, gdy jej szansę są bardzo bardzo niskie, więc raczej bym obstawiał pułapki, zmyłki lub brak śladów - zniechęcam ich.

Widząc ich miny jestem przekonany, że nie mają ochoty wracać tyle kilometrów i do tego prawdopodobnie po to by, błądzić po innych częściach lasu lub wpaść na coś lub kogoś, co może odebrać ich już i tak stracone życie.

- a jak już jesteśmy przy jej temacie, to jakim cudem dostała jedenastkę? - pyta Clove.

Wiedziałem, że z nią będzie trudniej niż z resztą. I że to pytanie także w końcu nadejdzie.

- no cóż, sam się zastanawiam jak to możliwe - odpowiadam.

Nie ma szans, by się dowiedzieli o Jej zdolnościach. Wszyscy obecni patrzą na mnie jak na wariata.

- jak to, to ty nie wiesz?? Przecież mówiłeś, że ci uwierzyła w tą bajeczkę o "Wielkiej miłości", powinna Ci więc powiedzieć jak dostała tą ocenę i w ogóle to spędziliście prawie, że cały czas razem, więc chyba się domyślasz czym ona się posługuje - mówi Marvel.

Reszta mu przytakuje i wyczekująco patrzy na mnie.

- no tak, masz rację z tym, że spędzaliśmy dużo czasu ze sobą i, że mieliśmy wspólne szkolenie na początku, ale nie mówiła co zrobiła na ocenie, a gdy tylko napotykałem coś na ten temat to zawsze się wywijała od odpowiedzi lub mówiła, że nie chce o tym mówić, więc nie naciskałem bo by coś mogła zacząć podejrzewać, a na treningach uczyliśmy się tylko podstaw, później mieliśmy już osobne treningi, więc nie wiem czym może się posługiwać - wyjaśniam gładko.

Reszta przetrawia moje słowa, a następnie robi zawiedzioną minę.
Resztę posiłku zjadamy w ciszy nie licząc pomrukiwania dziewczyny, której nie mogę zapamiętać imienia i spojrzeń Cato rzucanych od czasu, do czasu w moją stronę.
Po zjedzeniu i odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę.

Continue Reading

You'll Also Like

3.8K 294 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
17.9K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
62.1K 2.6K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...